– Jak zatrudnialiśmy trenera Koszela, to oczekiwaliśmy, że poprowadzi zespół przez co najmniej półtora roku. Wtedy nas o tym zapewniał, a teraz zmienił zdanie. Powiedział, że nie jest w stanie nam to zagwarantować. Chcieliśmy kontynuować współpracę z trenerem Koszelem, a nie szukać kogoś na jego miejsce. Nie zwolniliśmy go. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli budowy zespołu podejmie się nowy trener. Zgodnie uznaliśmy, że to będzie najlepsza decyzja dla obu stron – mówi Tomasz Bondyra, prezes Gryfa.
Koszel potwierdza, że obie strony sprawy wyrażały wolę dalszej współpracy. – Na pewnym etapie naszej współpracy nie porozumieliśmy się w kwestii przyszłości. Zarząd chciał, żebym pracował jak najdłużej z zespołem, co najmniej półtora roku. Ja natomiast byłem zdecydowany odejść, ale dopiero po zakończeniu sezonu. Nie jest fajnie rozstać się z drużyną, z którą nie wygrało się ani jednego meczu ligowego. Moim warunkiem pozostania było to, że kadra zespołu utrzyma się w całości, ewentualnie dojdzie tylko do nielicznych zmian. Chciałem wspólnie z zawodnikami udowodnić, że skład zespołu z rundy jesiennej może osiągnąć znacznie lepsze wyniki. Ci młodzi i niedoświadczeni piłkarze potrzebowali po prostu więcej czasu – mówi Damian Koszel.
W ocenie dokonań Gryfa w rundzie jesiennej należy wziąć pod uwagę liczne zmiany personalne, które w kadrze tego zespołu zaszły w trakcie letniego okienka transferowego. Odeszło aż dziesięciu doświadczonych i ogranych w IV lidze zawodników. Większość z nich miała za sobą występy nawet w III lidze. Do Hetmana Zamość przeszli Dawid Dobromilski, Dawid Gierała, Rafał Tomasiak i Krystian Wołoch. To było znaczące osłabienie. Wszyscy czterej w rundzie jesiennej stanowili trzon zamojskiego zespołu, a Gierała został uznany za najlepszego zawodnika ekipy trenera Roberta Wieczerzaka w pierwszej części sezonu. To jednak nie wszystkie znaczące ubytki. Piłkarzami BKS Bodaczów zostali Adrian Wołoch i Mikołaj Krzywonos. Do POM Iskra Piotrowice trafił Michał Wolanin. Piłkarską karierę zakończyli Kamil Tomczyszyn i Karol Misiarz. Natomiast Bartłomiej Panas wyjechał do Warszawy.
CZYTAJ TEŻ: Zamość: Sportowe sukcesy studentów Akademii Zamojskiej
Na ich miejsce Gryf sprowadził jedenastu piłkarzy, jednak ich boiskowe doświadczenie i ogranie – przeważnie z racji młodego wieku – prezentowało się dosyć skromnie. Przybyli Bartłomiej Sienkiewicz z Tomasovii Tomaszów Lubelski, Mateusz Zieliński z Kryształu Werbkowice, Oskar Łazar z Hetmana Zamość, Nazar Butenko z Huczwy Tyszowce, Adam Niderla i Daniło Samoczko z Unii Hrubieszów, Bartłomiej Stępniak z Pogoni 96 Łaszczówka oraz zawodnicy z zespołów juniorów, czyli Mateusz Cieśliński (Stal Rzeszów), Antoni Małecki (Górnik Łęczna), Bartosz Roczniak (Hetman Zamość) i Jakub Poździk (wychowanek).
Liczba meczów, które wcześniej w IV lidze rozegrała łącznie owa jedenastka pozyskanych latem piłkarzy, była niewielka. Większość dopiero była przed czwartoligowym debiutem, podobnie jak Koszel w roli szkoleniowca. Kilku miało za sobą jedynie grę w zespołach młodzieżowych.
– Zgadzam się z tym, że mieliśmy zespół, w którym brakowało czwartoligowego doświadczenia. Dokonaliśmy takich transferów, na które pozwolił nam budżet. Tylko na takich piłkarzy było nas stać – przyznaje prezes Bondyra.
A na co było stać tę odmłodzoną i niedoświadczoną drużynę? – Uważam, że ten zespół był w stanie zdobyć dziesięć, czy nawet piętnaście punktów. Z takim dorobkiem punktowym nadal znajdowalibyśmy się w strefie spadkowej, ale punkt wyjścia przed rundą wiosenną byłby dla drużyny o wiele korzystniejszy i dawałby jej większą szansę na powodzenie w walce o utrzymanie się w IV lidze. Co zawiodło? Podczas spotkania zarządu ze sztabem szkoleniowym zrobiliśmy sobie rachunek sumienia. Wiemy, co zrobiliśmy źle i jak mamy budować zespół w przyszłości, ale nie chcemy publicznie dzielić się tymi spostrzeżeniami – mówi Bondyra.
Trener Koszel, który latem odpowiadał za transfery Gryfa i dostał w tym temacie od zarządu pełną autonomię, miał związane ręce nie tylko ze względu na niewielkie możliwości finansowe klubu.
CZYTAJ TEŻ: PIŁKARSKA IV LIGA: Trześnia, co ty wygadujesz
– Otoczka była nieciekawa. Krążyły plotki, że Gryf się rozpada i może nie przystąpić do rozgrywek, bo nie będzie miał kto w nim grać. Jak rozmawiałem z zawodnikami, których chciałem sprowadzić do Gryfa, to niektórzy byli chętni przyjść grać nawet za niewielkie wynagrodzenie, ale mi odmawiali, bo – jak tłumaczyli – na podstawie krążących o klubie pogłosek obawiali się, że w stosownym czasie nie uda nam się skompletować zespołu na IV ligę. Hetman podebrał nam kilku piłkarzy, a miał ochotę wyciągnąć z naszego zespołu kolejnych. Spora grupa piłkarzy nosiła się zamiarem odejścia, ale tylko niektórych udało nam się zatrzymać. Przyszli tylko tacy, którzy uwierzyli w nasz projekt dotyczący czwartoligowego zespołu. Nie mam do nikogo pretensji, jak ta kadra została zbudowana, bo to ja sam dobierałem do niej zawodników. Znaleźliśmy się pod ogromną presją. A że czasu było mało, to budowałem kadrę naprędce. Często bazowałem na opiniach innych trenerów, bo nie miałem okazji podejrzeć niektórych zawodników na boisku. Nie wszystkie transfery okazały się trafione. Ja też nie miałem doświadczenia w roli pierwszego trenera. O ile proces szkoleniowy przebiegał prawidłowo, a przygotowanie do meczów było dobre, o tyle zabrakło mi pewnych umiejętności w zarządzaniu zespołem w trakcie meczów, zwłaszcza w momentach kryzysowych. Brak mojego doświadczenia był kluczowy w tym wszystkim – tłumaczy Koszel.
Prezes Bondyra twierdzi, że zespół by odpalił, gdyby przełamanie przyszło na początku sezonu. A taki przełomowy mecz w ogóle nie nastąpił.
– Nawet w najczarniejszym scenariuszu nie zakładałem tego, że zdobędziemy tylko pięć punktów. Wszyscy w klubie, od zarządu po piłkarzy, jesteśmy rozczarowani końcowym rezultatem. Na tak słaby wynik złożyło się wiele czynników, a jednym z nich było to, że zespół źle zaczął rozgrywki. Gdyby na początku sezonu wygrał dwa, trzy mecze, to dalej poszedłby siłą rozpędu, a kolejne punkty budowałyby tę niedoświadczoną drużynę. Tymczasem kolejne porażki zniechęcały i dołowały piłkarzy. Chłopakom trudno było wyjść z kryzysu. Zabrakło im szczęścia, by raz „przepchać” mecz na swoją korzyść. To pierwsze zwycięstwo dałoby im odbicie – mówi Bondyra.
Pozostanie Gryfa w IV lidze na kolejny sezon będzie w rundzie wiosennej graniczyło z cudem, zwłaszcza w kontekście tego, że degradacja może spotkać aż siedem zespołów, a klubowi działacze nie planują zimą „głośnych” transferów.
– Fajnie grać w IV lidze, ale nie będziemy robili tragedii ze spadku do klasy okręgowej. Dokonany tylko takich transferów, na które będzie nas stać. Na pewno nie pogodzimy się ze spadkiem. I przed rozpoczęciem rundy rewanżowej nie będziemy myśleli tylko o tym, żeby jakoś dotrwać do jej końca. Zechcemy się postawić wszystkim rywalom, by „ugrać” jak najwięcej punktów. A jeśli spadniemy, to zrobimy wszystko, by utrzymać w „okręgówce” czwartoligowy profesjonalizm organizacyjny i sportowy – zapewnia Bondyra.
GRYF GMINA ZAMOŚĆ 2024/2025
Grało 24 piłkarzy: Hubert Sałamacha 16 (15), Jakub Posikata 16 (10), Bartłomiej Sienkiewicz 16 (9), Adam Niderla 16 (7), Nazar Butenko [Ukraina] 15 (15), Mateusz Zieliński 15 (15), Krystian Bryk 14 (12), Mikołaj Grzęda 14 (12), Oskar Łazar 14 (11), Ernest Rząd 14 (11), Patryk Kierepka 13 (11), Damian Pupeć 13 (9), Jakub Grzęda 11 (11), Daniel Kurzawa 11 (7), Antoni Małecki 11 (5), Daniło Samoczko [Ukraina] 10 (3), Bartłomiej Stępniak 7 (3), Mateusz Cieśliński 6 (5), Bartosz Roczniak 4 (3), Jakub Szyduczyński 2 (2), Oliwier Gabryel 2 (0), Wiktor Ziemba 2 (0), Jakub Poździk 1 (0), Jakub Zawadzki 1 (0).
Strzelcy: 5 goli – M. Grzęda, 2 – Niderla, Sienkiewicz.
Trener: Damian Koszel 16.
Napisz komentarz
Komentarze