Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 3 stycznia 2025 07:29
Reklama Baner reklamowy A1

Wyjątkowe święta. W tym roku polsko-amerykańska rodzina płynie statkiem przez Atlantyk

Nadchodzące święta dla kuzynek Josephine i Lucy oraz ich rodziny będą inne niż wszystkie dotychczas. Spędzą je na oceanie, płynąc luksusowym statkiem, na którym życie toczy się w rytmie wakacyjnych przyjemności. Dookoła nich będą setki ludzi różnych narodowości. Ktoś będzie grał w ruletkę, ktoś inny słuchał koncertu orkiestry, jeszcze inny robił zakupy czy biegał na bieżni. Oni też planują odpocząć, ale wieczorem 24 grudnia zamierzają zatrzymać się na dłuższą chwilę i zgodnie z polską tradycją przeczytać fragment Pisma Świętego o narodzeniu Jezusa, połamać się opłatkiem, złożyć sobie życzenia.
Nasi rodacy pochodzący z Roztocza, a mieszkający na stałe w Ameryce obchodzą święta Bożego Narodzenia po polsku. W tym roku robią to nietypowo, bo na statku, który płynie przez Ocean Atlantycki.
Nasi rodacy pochodzący z Roztocza, a mieszkający na stałe w Ameryce obchodzą święta Bożego Narodzenia po polsku. W tym roku robią to nietypowo, bo na statku, który płynie przez Ocean Atlantycki.

Autor: Archiwum Rodzinne

Josephine Holowinsky i Lucy Dubinska są kuzynkami. Pochodzą z okolic Szczebrzeszyna i Biłgoraja. Dziś obie cieszą się już emeryturą i korzystają z wolnego czasu. Od lat mieszkają w Ameryce Północnej, w stanie Michigan. Josephine dłużej, bo 57 lat, Lucy – 17.

Spotkałyśmy się we wrześniu tego roku, gdy akurat były w Polsce, by załatwić kilka spraw i zajrzeć w stare kąty. To było fascynujące spotkanie ze wspaniałymi kobietami. Chociaż była wczesna jesień, rozmawiałyśmy też o świętach Bożego Narodzenia.

It's all about family, friends and food

W Ameryce okres świąteczny zaczyna się od Święta Dziękczynienia. Wypada ono w czwarty czwartek listopada.

– To czas rodzinnych spotkań, Amerykanie siadają do wspólnej kolacji. Na stole zawsze pojawiają się: pieczony indyk z nadzieniem z chleba, żurawina, słodkie ziemniaki, ciasto dyniowe – mówi Josephine.

Tuż przed posiłkiem Amerykanie dziękują za wszystko dobre, co przydarzyło im się w mijającym roku. W odróżnieniu od Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, Święto Dziękczynienia łączy wszystkich niezależnie od wyznawanej religii, od rasy czy od pochodzenia.

Jak ważny to dzień, świadczy o tym chociażby to, że życie publiczne wówczas zamiera. Nie działają giełda, banki, poczta czy urzędy państwowe. Amerykanie biesiadują i cieszą się swoją obecnością.

Prezenty i dekoracje

„Dziękczynne” obżarstwo trwa od czwartku do poniedziałku. Ale od piątku (Black Friday) towarzyszy mu jeszcze słynne na cały świat amerykańskie zakupowe szaleństwo. Właściwie wyprzedaże ruszają już w czwartek wieczorem i wielu zdeterminowanych Amerykanów koczuje na ulicy, w długiej kolejce na otwarcie sklepu w piątek rano. Wielu właśnie tego dnia chce „upolować” prezenty na Boże Narodzenie. A tych Amerykanie kupują całą masę. Jeden dla jednej osoby nie wystarcza.

CZYTAJ TEŻ: Niesamowite znalezisko w Tarnoszynie! Odkryli historię sprzed wieków

Lucy opowiada, że każdy dostaje po kilkanaście prezentów.

– Amerykanie się zadłużają w tym okresie. W ciągu miesiąca, w okresie Thanksgiving i Bożego Narodzenia, handlowcy zarabiają więcej niż przez pozostałe jedenaście miesięcy roku. Po świętach sporo prezentów jest zwracanych do sklepu, bo nikomu nie są potrzebne albo są nietrafione – dodaje Josephine.

Tak bardzo jak Amerykanie lubią kupować prezenty, lubią przystrajać domy na święta. Tysiące lampek, kilka choinek do jednego domu, renifery i inne dekoracje pojawiają się już pod koniec listopada. Cieszą oko przez miesiąc.

– 2 stycznia wszystko jest zdejmowane, choinki wystawiane ze śmieciami i wszyscy wracają do codzienności – opowiadają moje rozmówczynie.

Lucyna Dubinska i Josephine Holowinsky

Polsko-światowa Wigilia

Dla Amerykanów Wigilia (Christmas Eve) nie ma tak wielkiego znaczenia jak dla Polaków. Ważniejszym dniem jest Boże Narodzenie – 25 grudnia. Mikołaj też przynosi prezenty z 24 na 25 grudnia.

Polonia w Stanach Zjednoczonych stara się jednak spędzać Wigilię i Boże Narodzenie zgodnie z polską tradycją. Wieczór 24 grudnia jest symboliczny, z uroczystą kolacją, na której królują postne dania, z opłatkiem i pasterką w polskim kościele. Dokładnie taką Wigilię obchodzi rodzina Josephine i Lucy.

– My nie przejęliśmy amerykańskich zwyczajów. Prezenty robimy dzieciom, ale są to raczej drobnostki. Ubieramy choinkę dopiero 10 grudnia. Gdy Amerykanie w Wigilię jedzą mięso, indyki i idą do restauracji, my całą rodziną wraz z gośćmi, bo zapraszamy do siebie też bliskich nam znajomych, samotnych, nawet sąsiadów, spędzamy przy wspólnym stole w naszym domu – opowiada Josephine.

– Same wszystko zawsze gotujemy. Lepimy setki pierogów: z kapustą, grzybami, z serem, mięsem, gryczane. No i oczywiście uszka – wylicza Lucy. Lepienie pierogów to też okazja do nauki dla znajomych rodziny.

Świąteczne gotowanie w domu Hołowińskich zaczyna się około 2 tygodnie przed świętami. Część potraw jest mrożona.

CZYTAJ TEŻ: Gmina Skierbieszów: Przywróceni pamięci – album mieszkańców sprzed ponad 70 lat

– Inaczej jednego dnia nie zdążyłybyśmy wszystkiego przygotować dla prawie 40 osób – wyjaśniają kuzynki.

– Zaczynamy od czytania Biblii. Mój najstarszy syn czyta fragment Ewangelii wg św. Łukasza o narodzeniu Chrystusa. Potem dzielimy się opłatkiem, śpiewamy kolędy w kilku językach, ale to nasze polskie kolędy są najpiękniejsze. Jak ktoś przyjdzie i nie potrafi ich śpiewać, to przynajmniej słucha – kontynuuje Josephine.

Potem wszyscy wychodzą do kościoła na pasterkę. A po powrocie z niej jeszcze biesiadują.

Małżeństwo Hołowińskich dzięki wycieczkom statkiem zwiedziło niemal cały świat. 

Pierwsze święta na statku

Takie domowe święta Hołowińscy i ich kuzynka Lucyna obchodzą od lat. Zdarzyło się tylko kilka razy, że organizowali je poza rodzinnym domem.

– Byliśmy na święta w Meksyku, w Acapulco i nie czułam tam tej magii świąt, dlatego potem zawsze mówiłam, że na święta nie wyjeżdżamy ze swojego stanu w Ameryce – mówi Josephine.

Dobiegający końca 2024 rok dużo zmienił. Także to postanowienie.

W kwietniu, po ciężkiej chorobie, zmarł Edward Hołowiński, ukochany mąż Josephine. Był wyjątkowym człowiekiem. Zawsze pomocnym i radosnym. Całej rodzinie bardzo go brakuje, ale wiedzą, że nie chciałby, żeby przechodzili żałobę w smutku. On kochał życie i inspirował swoich bliskich do korzystania z każdej chwili, dzielenia się miłością i radością.

– Był bardzo dobrym tancerzem, ileż razem przetańczyliśmy... rumba, walc, tango – wspomina jego żona.

– Mieliśmy piękne życie jako małżeństwo. Zgodne, pełne miłości, wsparcia. Na emeryturze zwiedziliśmy cały świat na cruisach. Byliśmy w Afryce, Australii, Europie, poznaliśmy Ameryki. Wyruszaliśmy w podróż w styczniu, po świętach i wracaliśmy dopiero na wiosnę. To był cudowny, razem spędzony czas – wspomina wdowa.

Josephine na razie nie wyobraża sobie przygotowań świątecznych bez męża. Dlatego zdecydowała, że tegoroczne święta będą pierwszymi bez nich. Zabiera swoje dzieci, wnuki i kuzynkę, która też pewien czas temu została wdową, na 7-dniowy rejs statkiem po Oceanie Atlantyckim – MSC Cruises.

Cruises z opłatkiem

Ich rejs rozpocznie się w Miami 22 grudnia. Popłyną na Dominikanę, do Puerto Rico, będą na Bahamach.

– Statek, którym płyniemy, to takie małe miasto. Mieści nawet 5 tysięcy osób. Podróżnych jest tyle samo, co obsługi statku. Są tam nawet lekarz i pielęgniarki – opowiadają kuzynki.

Na luksusowym statku znajdują się 3-4 baseny, są sale do tańca, siłownia, teatr, w którym aktorzy codziennie grają inne przedstawienia. Jest orkiestra symfoniczna, kasyno, są restauracje. Dwa razy w tygodniu organizowany jest wieczór kapitański, czyli bal połączony ze spotkaniem z kapitanem. Statek nocą płynie, nad ranem dobija do portu przy jakiejś wyspie i tam cumuje. Do późnego popołudnia pasażerowie mają czas, by zwiedzić wyspę. Kto chce, korzysta wtedy z wycieczek na lądzie z przewodnikiem. Do określonej godziny wszyscy pasażerowie muszą wrócić na statek, który płynie dalej. Josephine z Edwardem bywali kiedyś na 3-miesięcznych rejsach.

Na takich rejsach panuje wakacyjna atmosfera. Josephine i Lucy zamierzają jednak zabrać ze sobą świąteczny symbol – opłatek – i połamaniem się nim z rodziną zaakcentować świąteczny czas.

Sybiracy

Moje rozmówczynie mówią o sobie z dumą, że są Polkami. Życie tak im się potoczyło, że związały je z Ameryką, ale o Polsce zawsze myślą ciepło i chętnie wracają w rodzinne strony.

Pamięć o korzeniach pielęgnują. Swoim dzieciom i wnukom przekazują wiedzę o przodkach. Opowiadają o historii ojczystego kraju.

Fotografie Jakuba Hołowińskiego są przechowywane w rodzinnym archiwum. 

Ze mną podzieliły się poruszającą historią z okresu II wojny światowej.

Edward urodził się w 1933 roku we wsi Brody Duże. Jego ojciec pracował przy układaniu torów kolejowych. W końcu stać go było na kupienie dużego, 40-morgowego gospodarstwa koło Włodzimierza.

– W 1941 roku w lutym przyjechali Ruscy i powiedzieli, że mają 15 minut, żeby się spakować. Przed domem stała furmanka. Na nią wsiadła ciężarna mamusia Edzia, jego ojciec, on 9-letni wtedy chłopak i jego siostra. Mamusia zdążyła złapać maszynę do szycia, a ojciec zboże, mąkę i ciepłe ubrania. Zostawili całe gospodarstwo. Ruscy zawieźli ich na pociąg. Do wagonów upchali bardzo dużo ludzi. Na środku w wagonie była tylko dziura, przez którą się ludzie załatwiali. 6 czy 7 tygodni ich wieźli, aż w końcu wyrzucili ich w lesie na Syberii, na północnym Uralu. W obozie pracy w Archangielsku było parę szałasów. Polacy zaczęli to nakrywać gałęziami. W środku mieli prycze ustawione jedna koło drugiej. Na środku był piec. W tym piecu z mąki zabranej z domu piekli chleb – opowiada wdowa po Edwardzie.

Na Syberii dorosłych mężczyzn zagoniono do ścinania i spuszczania drzewa. Dzieci musiały chodzić do szkoły, w której uczono ich języka rosyjskiego.

– Edzio opowiadał, jak wszystkim dzieciom wmawiano, że Boga nie ma, że Stalin to bóg. Jak będziecie wierzyć i modlić się do Stalina, to wszystko wam dadzą – mówili. A z góry zrzucali czasami cukierki, żeby dzieci uwierzyły... – mówi Josephine.

– Warunki do życia były tam niewyobrażalnie trudne. Edward często wspominał potem to, co jako dziecko najbardziej utkwiło mu w pamięci: jedzenie solanki, zupy z głów rybich i kozacki taniec przed rosyjskimi żołnierzami, za który czasem dostał kawałek chleba – dopowiada Lucy.

Ojciec na froncie, oni w Afryce

Po ponad roku zesłańcy dowiedzieli się, że Armia Andersa przyjmuje żołnierzy. Ojciec Edwarda – Jakub Hołowiński – zgłosił się do niej. Tak z Syberii dostał się na front.

W 1942 roku jego żona i dzieci opuścili Rosję i pociągiem udali się do polskiego obozu dla uchodźców w Południowej Rodezji w Afryce. Po drodze zmarła najmłodsza córka, która na świat przyszła na tułaczce.

Jakub Hołowiński kilka lat walczył dla Brytyjczyków, między innymi w bitwie pod Monte Cassino, a jego rodzina żyła w Afryce. Wysyłał im pieniądze. Ten okres tułaczki był lepszy.

– Edzio często opowiadał o Afryce. Wspominał, że jadł wszystkie owoce w dżungli, które jadły małpy, i że w Afryce nigdy nie był głodny – mówi jego żona.

Miłość jak z hollywoodzkiego filmu

Po wojnie Hołowińscy przeprowadzili się do Londynu, a potem do Detroit w stanie Michigan. Tam Edward ukończył Hamtramck High School i University of Detroit Mercy, uzyskując tytuł inżyniera. Później służył w armii amerykańskiej stacjonującej w Niemczech.

PRZECZYTAJ: Sumin: Muzyczny dom Gumielów zaprasza w swe progi. W domu śpiewaczki ludowej otwarto Izbę Pamięci

W 1966 roku Edward, z racji tego, że był w Europie, postanowił odwiedzić rodzinne strony. Przyjechał do Polski, do cioci mieszkającej w Brodach Dużych. Były wakacje. Józia, wówczas uczennica II Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu, mieszkała po sąsiedzku z ciotką Edwarda. Gdy szła z bochenkiem chleba do swojego domu, zobaczył ją Edward.

– Zapytał ciocię, co to za piękna dziewczyna, a ona odpowiedziała, że sąsiadka. Zapoznaliśmy się. I spotkaliśmy się jeszcze w kolejnych dniach. Na czwarty dzień Edzio mi się oświadczył, a dziesiątego dnia wzięliśmy ślub! – wspomina rozpromieniona Josephine.

Młode małżeństwo czekała jeszcze kilkumiesięczna rozłąka, bo Edward wrócił do Ameryki, a Józia kilka miesięcy starała się o paszport. Gdy dotarła w końcu za ocean, myślała, że to sen. Niedowierzała własnym oczom, widząc chociażby truskawki na tackach w sklepie, inne rarytasy zimą...

– Ameryka to najlepsze miejsce do życia – uważa dziś Josephine.

Józia i Edward Hołowińscy doczekali się czworga dzieci: Marka, Elizabeth, Tony'ego i Matthew oraz ośmiorga wnucząt.

Wszystkich zawsze mieli blisko siebie. Czas spędzony razem jest dla nich najcenniejszy. W te święta z Edwardem będą myślami.

– Najważniejsze, że będziemy wszyscy razem – dodają moje rozmówczynie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

 

 

ReklamaBaner boczny B1 firmy GOLDSUN
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: prawo tak jak my je paniemajemTreść komentarza: Ten pies to raczej kundel, burek POspolity ! Wpakował chłopakowi mandat 5000zł. żeby dostać premię w wysokości 50 zł. !!! IQ milicjanta to POziom prawie prezy-dętki Kidafy Błonki 2% ! Musi chłopina prywatnie należeć do KAłowców , dać mu POdwyżkę bo znowu zachoruje na psię grypę i kto będzie bronił Rynku Wielkiego w Zamościu przed przestępcami i bandytami drogowymi ?! Dlaczego w takich przypadkach , milicja nie strzela żeby zlikwidować przestępcę ? Czekają chyba do 2 razu żeby zapłacił Dwukrotnie wyższy mandat, POtem go odstrzelą lub potraktują paralizatorem , a mże i POdduszą kolanem ?!Data dodania komentarza: 2.01.2025, 15:30Źródło komentarza: Tomaszowianin dostał 5 tys. zł mandatu, bo złamał zakaz obowiązujący na starówce w ZamościuAutor komentarza: lupaTreść komentarza: czekamy na film z uroczystości przecięcia pępowinyData dodania komentarza: 2.01.2025, 15:13Źródło komentarza: Szczebrzeszyn: Burmistrz się żeni! Oświadczył się ukochanej w Sylwestra [FILM]Autor komentarza: qwertyTreść komentarza: Niby z którego paragrafu?Data dodania komentarza: 2.01.2025, 14:31Źródło komentarza: Tomaszowianin dostał 5 tys. zł mandatu, bo złamał zakaz obowiązujący na starówce w ZamościuAutor komentarza: FrejTreść komentarza: Ratuszy w okolicy mu zaraz zabraknie. To już drugie pod ratuszem;) co te młode dziewczyny widzą w tym człowieku?Data dodania komentarza: 2.01.2025, 14:17Źródło komentarza: Szczebrzeszyn: Burmistrz się żeni! Oświadczył się ukochanej w Sylwestra [FILM]Autor komentarza: czytTreść komentarza: Mocno sroga ta POlicjaData dodania komentarza: 2.01.2025, 14:15Źródło komentarza: Tomaszowianin dostał 5 tys. zł mandatu, bo złamał zakaz obowiązujący na starówce w ZamościuAutor komentarza: ojTreść komentarza: Ze też sa ciągle ludzie którzy nabieraja sie na tego Owsiaka!?Data dodania komentarza: 2.01.2025, 14:12Źródło komentarza: Wielki Finał WOŚP. Złote serduszko leci w kosmos
Reklama