Podczas spotkania prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z premierem Donaldem Tuskiem, do którego doszło 15 stycznia w Warszawie, szef polskiego rządu zapewnił, że strona polska i ukraińska „odnajdują wspólny język i metody wspólnego działania, jeśli chodzi o kwestię zbrodni wołyńskiej”.
Wiadomo, że strona ukraińska stawiała warunki w sprawie ekshumacji, nie wiadomo na razie, na co zgodził się polski rząd. Ale szef ukraińskiego MSZ Andrij Sybiha powiedział, że składająca się z „renomowanych, znanych historyków z obu stron” grupa robocza wymieniła się listami miejsc pamięci, których „upamiętnieniem zainteresowane są obie strony”.
W wywiadzie dla portalu Europejska Prawda Sybiha dodał, że w programie ukraińskich działań pozostaje również renowacja pomnika na górze Monastyr w woj. podkarpackim. „Nasze podejście jest takie, że domagamy się uhonorowania i godnego poszanowania ukraińskiej pamięci również w Polsce. Teraz poczekajmy na decyzje strony polskiej” – oznajmił szef ukraińskiego MSZ.
PRZECZYTAJ: List wrócił po latach do rodziny nadawcy. Ocalony, czyli wojenna historia Witka
Chodzi o pomnik upamiętniający członków UPA w podkarpackim Monasterzu w gm. Horyniec-Zdrój, którzy zginęli w dniach 2-3 marca 1945 r. w walce z NKWD. Wzniesiono go w latach 90. ub. nielegalnie, ale kilka lat później został zalegalizowany. Od początku budził emocje i był niszczony. Po tym, jak w 2020 r. został ponownie uszkodzony, ukraińska strona domagała się jego odbudowy. Na miejscu pojawiła się później nowa tablica z inskrypcją w językach polskim i ukraińskim, która jednak nie zyskała akceptacji strony ukraińskiej, bo zabrakło na niej nazwisk poległych upowców.
Nie dla zbrodniarzy
Po wizycie prezydenta Zełenskiego w Warszawie, Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu wraz ze Stowarzyszeniem „Wspólnota i Pamięć” w Warszawie wystosowały list otwarty do premiera Donalda Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Przypominają w nim, że w Monasterzu pogrzebany jest członek bojówki SB OUN „Borysa” – Osyp Bzdel, który 16 czerwca 1944 r. w Zatylu pod Bełżcem brał udział w napadzie na pociąg osobowy relacji Bełżec-Rawa Ruska, podczas którego zamordowano kilkudziesięciu polskich pasażerów, w tym kobiety i dzieci.
Według nich, ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP winno być nazwane po imieniu, bez uciekania się do półprawd i eufemizmów typu „tragedia wołyńska”, „zbrodnia wołyńska”, „czystki etniczne” lub „akcja antypolska”.
Nawiązują też do słów premiera Tuska, że Polska udzieli bezwarunkowego wsparcia Ukrainie w jej dążeniu do struktur UE i NATO.
„Zwracamy uwagę, że tą deklaracją państwo polskie pozbywa się jakichkolwiek środków nacisku na państwo ukraińskie, które przez 30 lat pokazuje złą wolę w sprawie godnego pochówku polskich ofiar ludobójstwa ukraińskiego” – czytamy.
Podkreślają, że należy się sprzeciwić żądaniom strony ukraińskiej, aby na terenie Polski powstały miejsca pamięci OUN-UPA. Przypominają, że na Ukrainie planuje się odbudowę muzeum Romana Szuchewycza, odpowiedzialnego m.in. za masakrę lwowskich Żydów w 1941 r.
„Obowiązkiem państwa jest pamięć o swoich ofiarach, ich godne upamiętnienie, prowadzenie poszukiwań, identyfikacji oraz ekshumacji i godnego pochówku. O to uprzejmie apelujemy” – zwracają się sygnatariusze listu.
Zamojskie Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu w wystosowanym 17 stycznia piśmie do prezesa IPN Karola Nawrockiego wskazuje, że jeżeli dojdzie budowy i renowacji pomników ku chwale UPA, Polska będzie mogła być za to „postawiona w stan oskarżenia za szerzenie ideologii ludobójczych i holocaustu”. Dodają, że ekshumacja na warunkach ukraińskich to nie będzie ekshumacja, tylko profanacja.
Pamiątki po UPA
Jeszcze w listopadzie szef Rady ds. współpracy z Ukrainą Paweł Kowal wysłał pisma do wojewodów lubelskiego i podkarpackiego, w którym polecił sporządzenie spisu wszystkich ukraińskich grobów i pomników, w tym z UPA. Na naszym terenie pomników gloryfikujących UPA nie brakuje. Takie granitowe upamiętnienie znajdziemy np. w Białymstoku pod Dołhobyczowem. Widnieje na nim napis: „Poległym żołnierzom UPA za wolność Ukrainy 26 lutego 1946 roku”.
Niżej jest lista 41 zabitych w walce z NKWD banderowców (imię i nazwisko, pseudonim, rok urodzenia, a także miejscowość, z której pochodził), a pod nią napis „Wdzięczni potomkowie”. Kilka lat temu ktoś zamalował dedykację, pseudonimy zabitych upowców oraz środkowy ząb w tryzubie. Według naszej wiedzy, upamiętnienie jest samowolą budowlaną. W niedalekim Hulczu prawdopodobnie w 2023 r. dokonano odnowienia tablicy na mogile, w której spoczywa 8 upowców. Na tablicy podane są ich imiona, nazwiska oraz pseudonimy.
Pomnik upamiętniający banderowców stał również na cmentarzu greckokatolickim w Wierzbicy (gm. Lubycza Królewska). Znajdował się na nim napis w języku ukraińskim: „W walce za wolność Ukrainy we wsi Wierzbica i z różnych oddziałów UPA zginęło ponad 100 osób. Wieczna im pamięć".
PRZECZYTAJ TEŻ: Sochy pamiętają! Uroczystość upamiętniająca pacyfikację wsi
Po jednej i po drugiej stronie pomnika widniała lista z imionami i nazwiskami banderowców, rokiem urodzenia, a czasem z pełnioną w UPA funkcją, na przykład „prowidnyk”.
Ten pomnik postawiono nielegalnie. Kilka lat temu został on zdewastowany. Sprawców nie ustalono. Na terenie tej gminy podobne upamiętnienia znajdują się w Korniach i Żurawcach, a w sąsiedniej gminie Ulhówek – w Wasylowie Wielkim, Oserdowie i Ulhówku.
Zdaniem Zbigniewa Walczaka, byłego wójta podkarpackiej gm. Jarocin i prezesa społecznego komitetu budowy pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie, do ekshumacji na większą skalę nie dojdzie.
– Ukraińcy zablokują ją pod pretekstem braku wzajemności z polskiej strony, gdyż społeczeństwo nie zaakceptuje upamiętnień członków ludobójczych formacji OUN i UPA w Polsce – mówi Zbigniew Walczak.
– Najlepszym wyjściem byłoby ekshumowanie szczątków osób narodowości ukraińskiej z mogił w Polsce i pochowanie ich przez stronę ukraińską u siebie. Jednakże nie sądzę, żeby Ukraińcy wyrazili na to zgodę, gdyż straciliby wtedy pretekst do blokowania ekshumacji polskich ofiar dokonanego przez siebie ludobójstwa.
Na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej, ale też na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie ukraińscy nacjonaliści zamordowali – według różnych szacunków – od 120 do nawet 200 tys. Polaków.
Napisz komentarz
Komentarze