Bogdan Antolak
(2).jpg)
Gdy w maju 2022 r. przejmował Tanew Majdan Stary, chyba zdawał sobie sprawę z tego, że czeka go praca jak na polu minowym – jeden najmniejszy błąd może skutkować „odstrzeleniem”. Wyniki zespołu nie miałyby zapewne większego znaczenia, o czym przekonał się jego poprzednik Krzysztof Surma, zwolniony na osiem kolejek przed końcem rozgrywek w klasie okręgowej, gdy zespół z gminy Księżpol zajmował w tabeli trzecie miejsce. W 2021 r. Tanew pod wodzą Surmy nawet wygrała „okręgówkę”, ale zrezygnowała z awansu do IV ligi. I to też nie był argument „na plus” dla szkoleniowca.
Czytaj też: Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia” rozstrzygnięty. Poznajcie zwycięzców
Następca Surmy zachował posadę do dziś, ale przez te dwa lata i osiem miesięcy jego pracy co najmniej kilka razy z Majdanu Starego napływały wieści, że może zostać zwolniony. Konflikt z Ryszardem Dziurą najwyraźniej został zażegnany. Szkoleniowiec z Tarnogrodu pozostał na stanowisku, a Dziura ustąpił z funkcji kierownika drużyny.
Aż dziw, że w tak napiętej sytuacji Tanew osiągała w rundzie jesiennej obecnego sezonu tak dobre wyniki. Na półmetku sezonu została sklasyfikowana na drugim miejscu.
– Awans do IV ligi nie jest naszym celem. Nie chcielibyśmy zrobić sobie krzywdy. Nie chcielibyśmy dopuścić do tego, żeby do Majdanu Starego przyjeżdżała „armia zaciężna” nie wiadomo skąd. To, że nie interesuje nas gra w IV lidze, nie oznacza, że nie będziemy walczyli o pierwsze miejsce. My nie odpuścimy Gromowi – mówi 47-letni Bogdan Antolak, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Różańcu Drugim.
Z Gromem Antolak był związany przez długie lata. Był piłkarzem tego zespołu. Wspólnie z nim przeszedł drogę z klasy B do klasy okręgowej. Z czasem został jego grającym trenerem. W roli szkoleniowca poprowadził różanieckich piłkarzy do IV ligi. Był jednym z tych, którzy stworzyli w Różańcu podwaliny zespołu na miarę czołówki w okręgu zamojskim. Dziś przyjmowany jest w klubie z należytą estymą.
– Kibicuję Gromowi, nie da się tego ukryć. Gdy tylko mogę, to przyjeżdżam na mecze do Różańca. Ludzie związani z Gromem dają mi odczuć, że mnie szanują i zawsze chętnie mnie u siebie goszczą – mówi Antolak.
Paweł Babiarz

W poprzednim sezonie sprawił, że Łada 1945 Biłgoraj stała się w ligowej hierarchii zespołem numer jeden na Zamojszczyźnie. Gdy latem 2024 r. wrócił do Tomasovii, to właśnie zespół z Tomaszowa Lubelskiego odzyskał prymat w okręgu zamojskim.
– Runda wiosenna była dla Łady bardzo udana. Odnieśliśmy sporo zwycięstw. Wyciągnęliśmy drużynę z szóstego miejsca na czwarte. To był sukces, jak na tę kadrę, którą dysponowaliśmy. Runda jesienna z Tomasovią była dla mnie jeszcze lepsza. Zajęliśmy trzecie miejsce w IV lidze, która stała się dwa razy mocniejsza niż w poprzednim sezonie – mówi Paweł Babiarz (ur. 2 kwietnia 1990 w Tomaszowie Lubelskim).
W 2022 r. miał trzech pracodawców. W rundzie wiosennej prowadził w III lidze Tomasovię, ale opuścił ją z końcem rozgrywek, po czterech latach pracy. Potem był jednym z asystentów trenera Marcina Prasoła w Górniku Łęczna (w I lidze), a rok kończył w Huczwie Tyszowce. W kolejnym roku także był w trzech klubach. Piłkarską wiosnę zaczął na posadzie trenera Pogoni 96 Łaszczówka, ale po trzech kolejkach opuścił ten klub, by podjąć się pracy w trzecioligowych Orlętach Radzyń Podlaski. Tam zabawił tylko do końca sezonu. W lipcu 2023 r. był już po słowie z Ładą.
PRZECZYTAJ TEŻ: XXV Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia”. Lista w wersji ostatecznej
Teraz nie obiecuje, że w Tomasovii pobędzie dłużej, bo wciąż liczy na samodzielną pracę w wyższej klasie rozgrywkowej.
– Nie mogę zapewnić, że znalazłem w Tomaszowie Lubelskim stałe miejsce. I że będę teraz pracował w Tomasovii długie lata. Uważam, że trenerzy – bez względu na swój wiek – nie mogą mówić „stop” w kontekście swojego rozwoju, lecz stale powinni dążyć do awansu zawodowego. Trener Marek Papszun miał 42 lata, gdy przeszedł z III ligi do ekstraklasy. Gdyby się ograniczył tylko do pracy w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki i „zamknął się” tylko na ten klub, to nie zdobyłby z Rakowem Częstochowa mistrzostwa Polski i Pucharu Polski. Kariera trenerska może „odpalić” nawet w wieku 50 lat. Ja mam nadzieję, że taką szansę otrzymam znacznie wcześniej. Nikt mi nie zabroni marzyć i spełniać swoje marzenia. Uważam, że każdy trener cały czas powinien dążyć do jak najwyżej położonego punktu. Powinien też pracować na najwyższych obrotach i w najlepszy możliwy sposób bez względu na klasę rozgrywkową – mówi Babiarz, który przed rozpoczęciem kariery trenerskiej był piłkarzem Pogoni 96 Łaszczówka, Tomasovii, Spartakusa Szarowola (w III lidze), Huczwy Tyszowce i Grafa Chodywańce.
Krzysztof Krupa

Po zakończeniu rundy jesiennej zamienił rewelacyjną w klasie okręgowej Andorię Mircze na zbierający w IV lidze baty Gryf Gmina Zamość. Sytuacja w obu klubach wskazuje na to, że szkoleniowiec niekoniecznie poprawił swój trenerski los, choć teoretycznie uzyskał awans zawodowy. Czy dziś nie żałuje wyboru?
– To pytanie z gatunku „czy lepiej być z blondynką, czy z brunetką”. Nie da się tego rozpatrywać w kategoriach zero-jedynkowych – mówi Krzysztof Krupa (ur. 14 stycznia 1981 r. w Bełżycach).
W Andorii spędził dwa lata. Rozstał się z klubem z Mircza w jego najlepszym w 50-letniej historii momencie – gdy zakończył pierwszą część sezonu w „najciekawszej lidze świata” na czwartym miejscu.
– W sobotę uczestniczyłem w organizowanym przez Andorię balu karnawałowym, podczas którego podsumowaliśmy 2024 r. Przez te dwa lata klub z Mircza stał się moim drugim domem. Czułem się w Andorii wyśmienicie. Mogłem tam współpracować ze wspaniałymi ludźmi. Zrobiliśmy razem dużo dobrego. Naprawdę nic więcej nie dało się już zrobić. To był pułap możliwości zespołu. Osiągnęliśmy miejsce w tabeli, na które chyba nikt nie liczył. Ale absolutnie nie żałuję, że się rozstaliśmy. Wzięliśmy „rozwód” na przyjacielskich warunkach. To zaproszenie na bal miło mnie zaskoczyło. Gdybyśmy ze sobą darli koty, to nie znalazłbym się wśród gości tej imprezy – mówi trener Krupa.
Gryf będzie jego czwartym klubem w karierze trenerskiej. Zanim z początkiem 2023 r. trafił do Andorii, prowadził Spartę Łabunie (awans do klasy okręgowej w 2021 r.) i Perłę Deszkowice.
Piłkarską karierę zakończył w 2014 r. Najdłużej występował na pozycji obrońcy. Na boisku reprezentował Hetmana Zamość, Victorię Łukowa Chmielek, Hetmana II Zamość, Omegę Stary Zamość, Echo Zawada, Kryształ Werbkowice i Gryf Gmina Zamość. W 1999 r. rozegrał w zamojskim Hetmanie jeden mecz w II lidze (0:1 w Krakowie z Hutnikiem) i jeden w centralnym Pucharze Polski (0:4 w Przemyślu z Polonią).
Tomasz Mazurek

W Olimpiakosie Tarnogród szkolił młodzież, a także wspierał trenerów pierwszego zespołu – Siergieja Sawczuka i Krystiana Halejcio. Długo wzbraniał się przed smodzielnym przejęciem drużyny w klasie okręgowej.
– Nie o to chodzi, że nie chciałem zostać w końcu trenerem zespołu seniorów. Byłem tak związany i zżyty ze swoją grupą juniorską, którą prowadziłem parę ładnych lat, od samego naboru, że nie chciałem jej zostawić – tłumaczy Tomasz Mazurek (ur. 13 grudnia 1986 r. w Tarnogrodzie), absolwent AWF w Białej Podlaskiej, magister wychowania fizycznego, nauczyciel w Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Różańcu.
Gdy już wziął się za robotę z zespołem seniorów, to efekty przyszły błyskawicznie. Słabo spisujący się w rundzie wiosennej Olimpiakos stał się rewelacją pierwszej części kolejnego sezonu w „okręgówce”. Na półmetku sezonu ekipa Mazurka plasuje się na trzecim miejscu. Progres piłkarzy z Tarnogrodu najlepiej obrazują liczby. W rundzie jesiennej zdobyli oni dwadzieścia dziewięć punktów (zaledwie o dwa mniej niż w całym poprzednim sezonie), zaś w rundzie wiosennej – tylko jedenaście.
– Za mną bardzo udany rok, a dokładnie – drugie półrocze. Zdołałem scalić zespół seniorów. Wspólnie osiągnęliśmy wyniki dużo lepsze niż się spodziewaliśmy. Nawet nie liczyliśmy na to, że możemy wywalczyć tyle punktów i zająć trzecie miejsce – przyznaje Mazurek.
Pochodzi z Tarnogrodu. W tej miejscowości mieszka do dziś. A z tamtejszym Olimpiakosem związany jest od czasów młodzieńczych. Klub opuścił tylko na pół roku, by w rundzie wiosennej w 2013 r. wesprzeć Albatros Biszcza w walce o awans do klasy okręgowej. Ostatecznie zespół prowadzony przez grającego trenera Arkadiusza Barana nie osiągnął celu.
– Do gry w Albatrosie namówił mnie ówczesny prezes tego klubu Ryszard Kostrubiec, były piłkarz Olimpiakosu – wspomina Mazurek.
W Olimpiakosie zadebiutował pod koniec października 2003 r. Tarnogrodzki zespół występował wtedy w klasie A. – Doskonale pamiętam swój pierwszy mecz. Wygraliśmy na własnym stadionie z Orionem Dereźnia 10:1. Wszedłem do gry na ostatni kwadrans meczu. Strzeliłem dwa gole – opowiada Mazurek.
Był napastnikiem lub ofensywnym pomocnikiem. Z Olimpiakosem dwa razy wywalczył awans do klasy okręgowej – w 2005 i 2017 r. Piłkarską karierę zakończył w październiku 2019 r.
Dariusz Pieczykolan

BKS Biłgoraj jest dopiero drugim zespołem z Zamojszczyzny, który zdołał zakwalifikować się do juniorskich rozgrywek centralnych (w rundzie wiosennej w 2021 r. Hetman Zamość trenera Tomasza Pociennika też zagrał w CLJ U15). Wśród kandydatów do tytułu Trener Roku 2024 na Zamojszczyźnie nie mogło więc zabraknąć szkoleniowca biłgorajskiego zespołu chłopców urodzonych w 2010 r. i młodszych.
– Wspaniale mi sie pracuje z tą grupą. Chłopcy, mimo młodego wieku, mają profesjonalne podejście do treningów i meczów. Są zdyscyplinowani i pracowici. W działalność zespołu mocno zaangażowani są także rodzice, a nawet dziadkowie zawodników. Poziom rozgrywek jest bardzo wysoki. Co prawda wiele punktów nie zdobyliśmy, ale graliśmy naprawdę nieźle i nie ustępowaliśmy wiele najtrudniejszym rywalom. Zapłaciliśmy frycowe – mówi trener Dariusz Pieczykolan.
Urodził się 25 stycznia 1979 r. w Biłgoraju. W tym mieście się wychowywał. Nadal w nim mieszka. Piłkarskiego abecadła uczył się w Ładzie Biłgoraj. W pierwszym zespole zadebiutował w maju 1997 r. na boisku w Komarowie-Osadzie, w półfinale Pucharu Polski na szczeblu woj. zamojskiego. Łada wygrała z nieistniejącym już Legionem 5:0 (3:0), a niecały miesiąc później na stadionie w Zwierzyńcu pokonała w finale Tomasovię 3:2 (2:1). Zespół z Biłgoraja zakończył wówczas rozgrywki w III lidze na piątym miejscu.
PRZECZYTAJ TEŻ: Plebiscyt Piłkarski "Kroniki Tygodnia". Panteon działaczy roku 2024 [SYLWETKI]
– Trochę pograłem w III lidze. Najczęściej występowałem na prawym skrzydle – w obronie lub pomocy. To były dla mnie piękne czasy. W Biłgoraju przegrywały znane „firmy”, takie jak Cracovia, Korona Kielce, czy Motor Lublin. Najbardziej przeżywam do dziś mecz z Piastem Gliwice w Pucharze Polski, rozegrany w Biłgoraju w sierpniu 2004 r. Zremisowaliśmy po dogrywce 2:2, a w karnych przegraliśmy 2:4. Ostatni mecz w Ładzie zagrałem w czerwcu 2005 r. – wspomina Pieczykolan.
Po odejściu z Łady był grającym trenerem Albatrosa Biszcza. Występował też w Relaksie Księżpol. Pracował jako trener także w szkółce OSiR Biłgoraj, a od 2020 r. zajmuje się szkoleniem piłkarskiego narybku w BKS Biłgoraj. W prowadzeniu drużyny występującej w Centralnej Lidze Juniorów U15 pomagają mu drugi trener Grzegorz Oszajca (także były piłkarz Łady) i kierownik Andrzej Kanty (ojciec jednego z zawodników).
Siergiej Sawczuk

Do Polski przybył w 2000 r. Z Ukrainy do trzecioligowej wówczas Łady Biłgoraj sprowadził go trener Siergiej Gacenko.
– Po tylu latach mogę już stwierdzić, że Polska stała się moją drugą ojczyzną. Mam żonę z Biłgoraja i dwudziestoletnie dziecko. Czuję się w części Polakiem – mówi Siergiej Sawczuk (ur. 10 stycznia 1980 r. w miejscowości Równe na Ukrainie), szkoleniowiec Gromu Różaniec.
Nie jest mu teraz łatwo. Na Ukrainie trwa wojna. A tam zostali jego najbliżsi.
– Nigdy nie przypuszczałem, że coś tak tragicznego będzie się mogło dziać na Ukrainie. Jestem w stałym kontakcie z mamą i bratem, którzy pozostali w Równem. Ojciec, który zaprowadził mnie do klubu Weres, gdy miałem sześć lat, już nie żyje. Ta sytuacja wojenna w pewnym stopniu na mnie się odbija. Mocno to wszystko przeżywam. Staram się jednak nie okazywać tych emocji. Trzymam je w sobie – wzdycha trener Sawczuk.
W rundzie wiosennej 2024 r. jednocześnie prowadził dwa zespoły – Relax Księżpol i wspomniany Grom. W drugim półroczu – już tylko ekipę z Różańca.
– Pod względem sportowym 2024 r. był dla mnie dość udany. Pomogłem drużynie z Księżpola awansować do klasy A. Z Gromem wywalczyliśmy trzecie miejsce w klasie okręgowej. Nie załapaliśmy się do barażów o awans do IV ligi, ale jednak tę trzecią pozycję uznaję za satysfakcjonującą. W rundzie jesiennej okazaliśmy się najlepszym zespołem w „okręgówce”. Zdobyliśmy czterdzieści punktów. To najwyższy dorobek punktowy Gromu w tej lidze, w całej historii – podkreśla Sawczuk.
W Polsce grał w Ładzie Biłgoraj, Nidzie Pińczów, Stali Kraśnik, Olendrze Sól, Pogoni Leżajsk, Ładzie 1945 Biłgoraj, Olimpiakosie Tarnogród i Relaksie Księżpol. Najczęściej był środkowym obrońcą lub defenswynym pomocnikiem. W III lidze występował przez osiem sezonów. Karierę trenerską rozpoczął w 2005 r. od prowadzenia młodych piłkarzy w szkółce OSiR Biłgoraj. Następnie szkolił juniorów Łady. Zanim latem 2023 r. objął Grom, przez blisko siedem lat prowadził Olimpiakos, był też trenerem Relaksu.
Marcin Zając
(5).jpg)
Terminował u kilku znanych szkoleniowców. Był asystentem, m.in. Portugalczyka Goncalo Feio w Motorze Lublin, Artura Bożyka w Motorze II i Chełmiance oraz Wojciecha Stefańskiego (także rezerwach lubelskiego klubu). Prowadził grupy młodzieżowe w POM Iskra Piotrowice, BKS Lublin i Motorze. Na własny rachunek w piłce seniorskiej pracuje od początku sezonu 2023/2024. Wtedy przejął Lubliniankę, by po rocznej pracy przenieść się do Łady 1945 Biłgoraj. Z zespołem z Wieniawy zakończył czwartoligowe rozgrywki na dziewiątym miejscu, a Ładę poprowadził do czwartej pozycji na półmetku obecnego sezonu.
– Za mną rok intensywnej pracy. Pierwsze półrocze spędziłem w Lubliniance, która po pierwszej rundzie była w bardzo trudnej sytuacji – w strefie spadkowej. Zdołaliśmy się z niej wydostać. Dużo był stresu, ale koniec końców sezon zakończył się dla nas pozytywnie. Równie udane miałem drugie półrocze w Biłgoraju. Osiągnęliśmy z Ładą bardzo dobry wynik. Bardzo dobrze się czułem w tym klubie od początku swojej pracy. Trafiłem do środowiska, w którym działacze sportowi są mocno zaangażowani w to, co robią dla piłki nożnej. Od razu rzuciło mi się w oczy także ogromne zaangażowanie i inteligencja piłkarzy, z którymi przyszło mi współpracować. Zespół szybko przyswajał sobie to, co mu przekazywałem, i skutecznie wdrażał to na boisku – mówi trener Marcin Zając.
Urodził się 15 maja 1992 r. w Bychawie. Pochodzi z Piotrowic, które z podnoszenia ciężarów słyną bardziej niż z piłki nożnej. Obecnie mieszka w Lublinie. Był piłkarzem zespołów młodzieżowych POM Iskra Piotrowice, Legionu Lublin i Wieniawy Lublin. W piłce seniorskiej występował w POM Iskra Piotrowice, Hetmanie Żółkiewka (w III lidze), Turze Milejów i Victorii Łukowa. Latem 2011 r. przeszedł do Podlasia Biała Podlaska (III liga), ale – ze względu na kontuzję – nie zagrał w tym zespole ani jednego meczu i jeszcze w tym samym okienku transferowym wrócił do POM.
Pracuje na etacie nauczyciela wychowania fizycznego w Publicznej Szkole Podstawowej im. Zofii i Juliusza Stadnickich w Osmolicach Pierwszych (gm. Strzyżewice).
Robert Wieczerzak

Po raz pierwszy zespół piłkarski z Zamościa prowadził w latach 2010-2013. Wtedy w ciągu trzech sezonów przeszedł z AMSPN Hetman Zamość z klasy A do III ligi, uzyskując rokrocznie awans na wyższy poziom rozgrywkowy. W drugim podejściu, które rozpoczęło się z początkiem 2023 r., musiał czekać półtora sezonu na kolejną promocję. W sezonie 2022/2023 nie pracował jednak w Hetmanie Zamość od początku rozgrywek. Przejął drużynę po rundzie jesiennej, gdy sprawa awansu była już przegrana. Gdy mógł działać od początku do końca sezonu, to zrobił to, co do niego należało.
– Naszym zadaniem na 2024 r. był awans do IV ligi. Zrobiliśmy to już na pięć kolejek przed zakończeniem rozgrywek. Pewnie zmierzaliśmy do obranego celu. Zdominowaliśmy rozgrywki. Wygraliśmy aż dwadzieścia pięć meczów w klasie okręgowej. W pierwszej rundzie, w IV lidze wypadliśmy całkiem nieźle. Zajęliśmy piąte miejsce. Początek sezonu nie był taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Doszło kilku zawodników, którzy musieli się zgrać z zespołem. W drugiej części rundy pokazaliśmy to, na co nas naprawdę było stać. Wszystko w zespole dobrze funkcjonowało. Nasza gra mogła się podobać. Odnieśliśmy sporo zwycięstw. A najważniejsze było to, że zespół się rozwijał. Stworzyliśmy podstawy drużyny, która w następnym sezonie będzie walczyła o awans do III ligi. Pod względem sportowym 2024 r. był dla mnie udany – mówi Robert Wieczerzak (ur. 28 lipca 1975 r. w Nowej Dębie).
Szkoleniowiec Hetmana pracuje na posadzie nauczyciela wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 4 w Zamościu („budowlanka”). W przeszłości był piłkarzem Hetmana Zamość. Zagrał nawet kilka meczów w II lidze, w zespole prowadzonym przez jego ojca, zasłużonego dla piłkarstwa na Zamojszczyźnie trenera Wiesława Wieczerzaka.
Grał też w Hetmanie II, Bolmarze Bodaczów, Sparcie Łabunie, Hetmanie Energetyku i AMSPN Hetman. Wiele lat był szkoleniowcem grup młodzieżowych w AMSPN Hetman. Prowadził także seniorów tego klubu. Był też trenerem Echa Zawada, Nordu 98 Wysokie, Roztocza Szczebrzeszyn i Kryształu Werbkowice.
.jpg)
Napisz komentarz
Komentarze