Filip Mucha

Ma dopiero 21 lat, ale już trochę klubów poznał. Zaczynał w UKS Orlik Harasiuki, następnie był piłkarzem Stali Stalowa Wola, Tanwi Harasiuki, UKS Beniaminek Krosno, Górnika Zabrze, Karpat Krosno, znów Stali Stalowa Wola, Wólczanki Wólka Pełkińska, ponownie grał w „Stalówce”, a od lipca 2023 r. reprezentuje Ładę 1945 Biłgoraj.
Czytaj też: Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia” rozstrzygnięty. Poznajcie zwycięzców
– Gra szybko i dynamicznie, ma duże umiejętności w walce „jeden na jednego” – chwali swojego podopiecznego Marcin Zając, szkoleniowiec Łady.
W 2024 r. nie grał w Ładzie tak często, jak inny młodzieżowiec Karol Wojtyło, zwłaszcza w wyjściowym składzie, ale czarował kibiców swoją aktywnością na boisku i mocno ofensywnym nastawieniem – zawsze bardzo ciągnęło go ku bramce rywala.
– W rundzie jesiennej nie zaliczył wielu minut na boiskach IV ligi, ale jak już wchodził do gry, to strzelał gole i asystował przy bramkach zdobytych przez kolegów z zespołu. Jeden z najlepszych meczów rozegrał w Międzyrzecu Podlaskim. To w dużej mierze dzięki niemu wygraliśmy tam z Huraganem 2:1. Przegrywaliśmy tam po pierwszej połowie, ale jak Filip wszedł na boisko, to zaliczył asystę przy bramce Dmytro Janczuka, a następnie wywalczył rzut karny, który wykorzystał Wojciech Białek. Ma ogromny potencjał, który jednak musi poprzeć ciężką pracą na treningach, a z tym – szczerze mówiąc – ma niekiedy problem. Musi też pamiętać, że piłka nożna, to nie tylko atakowanie, ale też obrona własnej bramki – mówi trener Zając.
W rundzie jesiennej sezonu 2020/2021 grał w Karpatach, w Centralnej Lidze Juniorów U17. W seniorskiej piłce nożnej zadebiutował w listopadzie 2021 r. W barwach Stali Stalowa Wola w sezonie 2021/2022 zaliczył trzy występy w III lidze. W Wólczance grał w IV lidze, a w Stali II – w klasie okręgowej. Przyszedł do Łady, gdy już awansowała do IV ligi.
PRZECZYTAJ TEŻ: Młodzieżowiec Roku (cz. 1). Oto nominowani do tej kategorii w Plebiscycie Piłkarskim Kroniki Tygodnia
– Na początku grałem na pozycjach numer osiem i dziesięć. Gdy zostałem wypożyczony do Wólczanki, to zostałem skrzydłowym. Przypadła mi do gustu ta pozycja. Dobrze się na niej czuję. Lubię wdawać się w dryblingi i wykorzystywać swoją szybkość w bocznych strefach boiska. Przybyłem do Łady, bo chciałem grać jak najbliżej rodzinnego domu – mieszkam w Derylakach, w gminie Harasiuki. „Stalówka” awansowała wtedy do II ligi, więc nie miałbym wielu szans, by w niej występować. 2024 r. był dla mnie pełen wzlotów i upadków, bo niekiedy musiałem oglądać Ładę z ławki rezerwowych, ale był też pełen nowych doświadczeń i perspektyw – mówi Filip Mucha (ur. 7 stycznia 2004 r. w Biłgoraju).
Bartosz Płocki
(2).jpg)
Położone w powiecie łódzkim wschodnim Koluszki pozytywnie kojarzą się kibicom piłkarskim z Zamojszczyzny. To właśnie z tej miejscowości pochodzi lubiany w naszym regionie Przemysław Cecherz, który w 2008 r. awansował z Hetmanem Zamość do II ligi.
– Kojarzę trenera Cecherza, ale nie znam się z nim osobiście – mówi Bartosz Płocki z Koluszek (ur. 21 kwietnia 2005 r. w Brzezinach).
Latem 2024 r. został piłkarzem Tomasovii Tomaszów Lubelski.
– Nie żałuję tego wyboru, choć mam daleko do rodzinnego domu – sześć godzin podróży. Warto było przeprowadzić się do Tomaszowa, bo tu mogę się rozwijać – twierdzi Płocki.
Grał w zespołach juniorskich ARPiT Koluszki, UKS SMS Łódź, Feniks Pro Soccer Academy Łódź i Legii Warszawa. Był podstawowym zawodnikiem drużyny UKS SMS Łódź, która w 2021 r. została mistrzem Polski juniorów do lat 17, po zwycięstwie w finale rozgrywek Ligi Centralnej Juniorów U17 w Ząbkach nad Lechem Poznań 2:1 po dogrywce.
PRZECZYTAJ TEŻ: Plebiscyt Piłkarski "Kroniki Tygodnia". Panteon działaczy roku 2024 [SYLWETKI]
– W zespole UKS SMS Łódź, z którym zdobyłem złoty medal mistrzostw Polski, występowałem razem z zawodnikami z 2004 rocznika, a więc starszymi ode mnie o rok. Mimo to w większości meczów w sezonie zagrałem w pierwszym składzie. Dużo się nauczyłem u trenera Mariusza Soleckiego. Ogromny wpływ na mój rozwój sportowy miał też półtoraroczny pobyt w Legii. Poznałem tam inny piłkarski świat, inny system szkolenia. Klub preferował indywidualne podejście do zawodnika. Każdy piłkarz był poddany osobnej analizie. Mogłem uczestniczyć w zajęciach, które prowadzili dwaj świetni trenerzy i wychowawcy – Rafał Gębarski i Tomasz Bąbel – wspomina Płocki.
Następnie występował w dwóch zespołach trzecioligowych – Lubliniance i Chełmiance. W III lidze zadebiutował w marcu 2022 r. Przez półtora sezonu zaliczył w tej klasie rozgrywkowej 26 meczów. – W obu klubach zdobyłem dużo doświadczenia – podkreśla Płocki.
Do Chełmianki i Lublinianki był wypożyczony z Legii, natomiast do Tomasovii przeszedł na zasadzie transferu definitywnego.
– To był jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy nabytek Tomasovii w ostatnich latach. Rozgrywał bardzo dobre mecze. Zawsze był mocno zaangażowany w grę. Miał bardzo dużą pewność siebie na boisku, co powodowało, że wygrywał mnóstwo pojedynków z rywalami. Przejawiał silną mentalność, a to cecha rzadka u młodych zawodników. Był szybki, niezły technicznie – mówi Paweł Babiarz, trener Tomasovii.
Michał Szwanc

Pewnie występowałby już w lidze wyższej niż klasa okręgowa, gdyby nie łączyła go głęboka więź z Huczwą Tyszowce.
– Gram w Huczwie od dziecka. Bardzo dobrze czuję się w tym klubie, jak we własnym domu. Długo się znam z większością zawodników. To moi bardzo dobrzy koledzy, nie tylko z boiska. Od początku szkoli mnie trener Przemysław Sioma. Z wszystkimi jestem bardzo zżyty, dlatego nie zamierzam w najbliższym czasie odejść z Huczwy. Miałem wcześniej propozycję z innych klubów, ale dopiero niedawno uzyskałem prawo jazdy. Wtedy miałbym trudności z dojazdem z Tyszowiec do innej miejscowości, więc odrzuciłem oferty – mówi Michał Szwanc (ur. 19 maja 2006 r. w Tomaszowie Lubelskim).
Jeśli miałby wrócić do IV ligi, to – jak sam podkreśla – jedynie z Huczwą.
– W 2024 r. wywalczyliśmy awans po zwycięskich barażach, ale jednak nie przystąpiliśmy do rozgrywek IV ligi. Nie ukrywam, że byłem mocno rozczarowany decyzją o rezygnacji z awansu – mówi Szwanc.
W zespole seniorów Huczwy debiutował właśnie w IV lidze, z początkiem rundy wiosennej w 2022 r. Pierwszy mecz rozegrał na dwa miesiące przed szesnastą rocznicą swoich urodzin. W ciągu trzech lat wystąpił w 66 meczach ligowych (43 razy w wyjściowym składzie). To całkiem niezłe statystyki, jak na niespełna 19-letniego zawodnika.
SPRAWDŹ:
– Szansę na pierwszą grę w IV lidze dał mi trener Krzysztof Rysak. Fajnie by było znowu zagrać z Huczwą na tym poziomie rozgrywkowym – wzdycha Szwanc.
W rundzie jesiennej obecnego sezonu przekwalifikował się z środkowego pomocnika na stopera.
– Michał od kilku lat utrzymywał dobrą formę w każdym meczu. Poniżej pewnego poziomu nigdy nie schodził. Występował na pozycjach numer sześć i osiem, ale przesunąłem go na środek obrony. To najwyraźniej optymalna pozycja dla niego. Wyglądał na niej perspektywicznie i obiecująco. Ma odpowiednie warunki fizyczne, by grać na tej pozycji. Dobrze gra w powietrzu, ma dobrą orientację na boisku, a do tego przejawia spokój w rozegraniu piłki. Nie boi się przejmować piłkę od bramkarza, by rozpoczynać akcję „od tyłu”. Jest odważny, nie obawia się pojedynków, nie gra zachowawczo. Już po kilku latach treningu było widać, że będzie dobrym piłkarzem. Nigdy nie trzeba go było prosić, by regularnie trenował. Z każdym kolejnym sezonem staje się lepszy, bardziej doświadczony. Uczy się w Zamościu. Dojeżdża tam z Tyszowiec. Jeśli by się jeszcze bardziej poświęcił piłce, to zagrałby w lidze wyższej – mówi Przemysław Sioma.
Filip Zakrzewski

Ma dopiero 19 lat, a już całkiem niezłe statystyki w „dorosłej” piłce nożnej. W Hetmanie Zamość rozegrał 67 meczów ligowych, w tym 54 w wyjściowej jedenastce.
– Przez dwa sezony grałem w klasie okręgowej, a w IV lidze – dopiero jedną rundę. Uważam, że nie można lekceważyć „okręgówki”, która nieprzypadkowo nazywana jest „najciekawszą ligą świata”. To nie są rozgrywki dla piłkarskich „emerytów”. Uczestniczy w nich wielu piłkarzy, mających w swoim CV występy w III i IV lidze. Ta liga też stawia spore wymagania. Dzięki temu, że w niej przez dwa lata grałem, wiele się nauczyłem i zdobyłem mnóstwo boiskowego doświadczenia – mówi Filip Zakrzewski (ur. 1 lipca 2005 r. w Zamościu).
W bardzo młodym wieku został rzucony – wraz z innymi wychowankami AMSPN Hetman Zamość – na głęboką wodę, ale dzięki temu szybko nauczył się pływać. Hetman spadł wtedy z IV ligi do „okręgówki”, a trener Michajło Kaznocha musiał zbudować na bazie niedoświadczonych juniorów nową drużynę.
– Od dziecka chciałem grać w Hetmanie. Ten klub od najmłodszych lat mam w swoim sercu. W końcu dostałem swoją szansę, choć nastąpiło to w niższej klasie rozgrywkowej. Ten pierwszy sezon w klasie okręgowej był dla nas bardzo trudny. Dla mnie początki były bardzo stresujące. Każdy oczekiwał od nas powrotu do IV ligi, ale tego nie zdołaliśmy zrobić. Ograliśmy się, nabraliśmy doświadczenia. Mieliśmy bardzo młody skład, a jednak udowodniliśmy, że potrafimy nieźle grać. Kolejne rozgrywki zostały przez nas zdominowane. Awansowaliśmy do IV ligi – mówi Zakrzewski.
W AMSPN Hetman występował głównie na pozycji środkowego obrońcy, natomiast w Hetmanie – także niekiedy na stoperze, ale najczęściej na boku defensywy.
– W rundzie wiosennej niektóre mecze musiał rozpocząć na ławce rezerwowych, bo przegrywał z Michałem Herdą rywalizację o miejsce w podstawowym składzie. Skory był latem odejść, ale wytłumaczyliśmy mu w klubie, że warto by było, aby został. Podjął rękawicę. I rozegrał bardzo dobrą rundę jesienną w IV lidze. Był bardzo mocnym punktem zespołu – mówi Robert Wieczerzak, szkoleniowiec Hetmana.
Mateusz Zieliński

Po kolejnym niezłym roku wzbudził zainteresowanie klubów trzecioligowych, ale jeszcze w rundzie wiosennej będzie grał w Gryfie Gmina Zamość.
– Dostałem zaproszenie na testy od kilku klubów, m.in. od Lewartu Lubartów, jednak nie mogę jeszcze opuścić okolic Zamościa ze względu na naukę. W tym roku będę zdawał maturę. Muszę się do niej dobrze przygotować – tłumaczy Mateusz Zieliński (ur. 20 lipca 2006 r. w Zamościu).
Wychowanek Olimpii Miączyn i AMSPN Hetman Zamość wsześnie wszedł w seniorską piłkę nożną. W Olimpii, w klasie okręgowej zadebiutował w pierwszej kolejce sezonu 2021/2022, w niecały miesiąc po ukończeniu piętnastego roku życia. Już po kilku meczach wspólnie ze starszym o trzy lata bratem Bartłomiejem Zielińskim stał się liderem defensywy zespołu z Miączyna. Pół roku później był już zawodnikiem zespołu juniorów GKS Tychy. W czerwcu 2023 r. przyczynił się do awansu tej drużyny do Centralnej Ligi Juniorów U17. Niedługo po zwycięstwie nad Olimpią Grudziądz w dwumeczu barażowym (2:2 na wyjeździe, 2:1 u siebie, w spotkaniu rewanżowym w Tychach strzelił bramkę) wrócił na Zamojszczyznę. Od razu stał się ostoją defensywy Kryształu Werbkowice. W sezonie 2023/2024, IV lidze rozegrał 32 mecze (31 w podstawowym składzie).
– Kryształ nie był najlepszym wyborem, ale ja nie żałuję, że zostałem piłkarzem tego zespołu. Trudno by mi było wywalczyć miejsce w składzie rezerw GKS Tychy, bo w tej drużynie było wielu starszych i doświadczonych zawodników na kontraktach, a ponadto musiały w niej grać „spady” z zespołu pierwszoligowego. A ja już chciałem grać w „dorosłej” piłce, gdzieś jak najbliżej domu rodzinnego – mówi Zieliński.
Wraz ze startem kolejnego sezonu został piłkarzem Gryfa. Zagrał w nim piętnaście czwartoligowych meczów (wszystkie w wyjściowej jedenastce).
– Posiada te atuty, których powinno się wymagać od obrońcy. Jest bardzo dobry w grze defensywnej, w pojedynkach z rywalami i w powietrznej walce o górne piłki. Dokładnie zagrywa piłkę na krótkie odległości. Gorzej mu idzie z dalekimi podaniami. Musi się pod tym względem zdecydowanie poprawić, jeśli chce być wartościowym piłkarzem w III lidze. Dobrze nam się współpracowało. Miał propozycję z klubów lepszych niż Gryf, ale chciał z nami pracować. Nie mogę o nim złego słowa powiedzieć. Uważam, że miałby pewne miejsce w podstawowej jedenastce każdego czwartoligowego zespołu, ale ma perspektywy na jeszcze wyższą ligę – mówi trener Damian Koszel.
.jpg)
Napisz komentarz
Komentarze