Wojciech Białek
(3).jpg)
Na boisko wychodzi po to, żeby zdobywać bramki. W tym zadaniu nie bawi się w detale. Gole strzela w ilościach hurtowych. – Kocham to robić. Uwielbiam patrzeć, jak piłka po moim strzale ląduje w siatce. To sprawia mi wielką frajdę – mówi pochodzący z podlubelskiego Jastkowa Wojciech Białek (ur. 23 maja 1982 r. w Lublinie).
Czytaj też: Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia” rozstrzygnięty. Poznajcie zwycięzców
Ma już „swoje lata”, ale nadal błyszczy wyborną formą i skutecznością.
– Nie mam recepty na zachowanie zdrowia w moim wieku. Chyba dostałem to w genach. Zapewne pomaga mi to, że ja kocham grać w piłkę. Chcę to robić, dopóki będę miał siły. A wciąż na boisku mi nie brakuje energii i zapału. Zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś trzeba będzie zakończyć swoją przygodę piłkarską, ale nawet sobie tego nie wyobrażam – mówi Białek.
Na działaczy Łady 1945 Biłgoraj wylała się krytyka, gdy latem 2024 r. sprowadzili go z trzecioligowej Avii Świdnik.
PRZECZYTAJ TEŻ: Drużyna Roku 2024 w Plebiscycie Piłkarskim „Kroniki Tygodnia”. Kto nią zostanie? [KANDYDACI]
– Wielu nas pytało, po co ściągamy 42-letniego piłkarza. Życzę wszystkim młodym zawodnikom, by mieli takie umiejętności, wolę walki i chęć zdobywania bramek, jaką ma Wojtek. To był bardzo udany transfer. Nikt z Łady w najmniejszym stopniu nie żałuje, że go dokonaliśmy. Naprawdę warto było – mówi Wiesław Niemiec z zarządu Łady.
W czwartoligowej rundzie jesiennej wychowanek Legionu Tomaszowice zdobył dla Łady piętnaście bramek.
– Latem Avia dała mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. I my na tym skorzystaliśmy. Miał bardzo dobrą rundę w Ładzie. Był wyróżniającym się zawodnikiem nie tylko w naszym zespole, ale w całej IV lidze. Piłka go szukała na polu karnym. Świetnie wykonywał „stałe fragmenty gry”. Po rzutach rożnych zaliczył sporo asyst. Strzelił kilka bramek bezpośrednio z wolnego. Co prawda nie wykorzystał dwóch rzutów karnych, ale to się zdarza nawet takim piłkarzom, jak Messi czy Ronaldo. Cieszył się ogromnym autorytetem w zespole. Działał na drużynę mobilizująco – mówi Niemiec.
Ten rok zaczął od testów w Świdniczance, w Świdniku, w którym od lat mieszka. Wrócił jednak do Łady.
– Miałem wielką ochotę pokopać jeszcze w III lidze. Czułem się na siłach zagrać w tej klasie rozgrywkowej. Nie dogadałem się z działaczami Świdniczanki. Oferowali mi bardzo słabe warunki. Pieniądze, które mi zaproponowali, mógłby dostawać junior, ale nie ja. Łada okazała się najlepszym wyborem – twierdzi napastnik, który już dwadzieścia lat temu zdobywał bramki dla biłgorajskiego zespołu, a w swoim piłkarskim CV ma także występy i gole w I lidze (Motor Lublin, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski) oraz II lidze (Stal Stalowa Wola).
Damian Chmura
(3).jpg)
Gdy ten wysoki i dobrze zbudowany środkowy obrońca wchodzi na pole karne rywala, gdy Łada 1945 Biłgoraj wykonuje „stałe fragmenty gry”, to przeciwnicy o słabszej psychice mają pełne portki. Wychowanek Aleksandrii Aleksandrów potrafi strzelić głową tak, że nie sposób to obronić, ale też z dystansu posyła bomby, z którymi nie radzą sobie nawet najlepsi bramkarze w lidze. W listopadzie 2022 r. strzelił wszystkie trzy gole dla Łady w wygranym na wyjeździe 3:1 (2:0) meczu z Hetmanem Zamość, na zakończenie rundy jesiennej w klasie okręgowej.
– Gram na środku defensywy, więc jak zdobętę jedną bramkę, to jest to dla mnie wielkie przeżycie. A w Zamościu, w tak istotnym meczu strzeliłem aż trzy gole. To jedno z najważniejszych wydarzeń w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką nożną – mówi Damian Chmura (ur. 21 marca 1999 r. w Biłgoraju).
Ważny dla piłkarza Łady – jak sam podkreśla – był też awans z Tomasovią Tomaszów Lubelski w 2021 r. do III ligi i z Ładą dwa lata później do IV ligi. W obu przypadkach zespoły zakończyły rozgrywki bez choćby jednej porażki.
– Czwartym, jakże pamiętnym dla mnie momentem w przygodzie piłkarskiej była bramka, którą zdobyłem dla Tomasovii w czwartej minucie czasu doliczonego do drugiej połowy, w meczu z Lewartem Lubartów. To było w październiku 2019 r. Wygraliśmy wtedy 2:1 z zespołem, który był najlepszy w IV lidze i później awansował do III ligi – wspomina Chmura.
W 2024 r. pokazał, że na IV ligę jest obrońcą kompletnym.
– Był kapitanem i ostoją defensywy naszego zespołu. Uważam, że IV liga jest dla niego za niską klasą rozgrywkową. Byłby zapewne wyróżniającym się piłkarzem w III lidze, ale gra w Ładzie, bo najwyraźniej ma do niej sentyment. Mogę się o nim wypowiadać w samych superlatywach. Nie sądzę, że ktokolwiek ma inne zdanie na jego temat. Ma świetne warunki fizyczne, które potrafi wykorzystać na boisku. Gra bardzo walecznie, a jednocześnie na boisku jest opanowany, dzięki temu wprowadza do naszej gry w defensywie dużo spokoju. Dysponuje niezłą techniką. A do tego jest niesamowicie pracowity – mówi Wiesław Niemiec z zarządu biłgorajskiego klubu.
W III lidze już grał, w Wólczane Wólka Pełkińska i Tomasovii. Mówi, że chciałby wrócić na ten poziom rozgrywek piłkarskich, ale już z Ładą.
– Liczę na ten awans, jak nie w tym roku po barażach, to w kolejnym sezonie. Po rundzie jesiennej zajmujemy w tabeli IV ligi czwarte miejsce. Wyniki, które uzyskaliśmy, może nie w pełni nas usatysfakcjonowały, ale trzeba podkreślić, że przebudowana latem „na szybko” drużyna osiągnęła wysoką jakość gry, w której trudno dopatrzeć się jakichś negatywnych aspektów. Z początkiem rundy bralibyśmy to czwarte miejsce w ciemno – twierdzi Chmura.
Patryk Dobromilski
(1).jpg)
Ma za sobą kolejny udany rok. W rundzie jesiennej w IV lidze aż pięć razy przyszło mu stanąć oko w oko z wykonawcą rzutu karnego. Strzałem z „wapna” pokonał go jedynie Jurij Perin z Opolanina Opole Lubelskie, czwartoligowy król strzelców z poprzedniego sezonu. Obronił karne, które wykonywali Mateusz Filipczuk z Granitu Bychawa, Mikołaj Grzęda z Gryfa Gmina Zamość oraz Przemysław Kanarek i Piotr Pacek z Lublinianki.
PRZECZYTAJ: Walczą o tytuł Trenera Roku w Plebiscycie Piłkarskim Kroniki Tygodnia. Przedstawiamy szkoleniowców
– Mówi się, że nie ma dobrze obronionych karnych, są tylko źle strzelone. Większa presja zawsze ciąży na wykonawcy karnego. Bramkarz może, ale nie musi obronić „jedenastkę”. Jeśli tego nie zrobi, to raczej nikt nie ma do niego pretensji. Uważam, że bramkarz musi mieć wyczucie. Mnie go w tych ważnych momentach nie zabrakło. Ważne było też doświadczenie, które latami zdobywałem na boiskach. Po tylu latach gry głowa pracuje już inaczej. Nie odczuwam już stresu, nie ulegam emocjom – mówi Patryk Dobromilski (ur. 9 lutego 1990 r. w Zamościu), jedyny bramkarz w gronie dziesięciu kandydatów do tytułu Piłkarz Roku 2024 na Zamojszczyźnie.
Bramkarz Hetmana potrafi też strzelić gola, a nawet zmarnować rzut karny.
– To było kilkanaście lat temu. Prowadziłem wtedy juniorów starszych AMSPN Hetman Zamość. Graliśmy na boisku w Zawadzie z walczącym o mistrzostwo ligi wojewódzkiej Motorem Lublin. W ostatniej minucie meczu strzegący naszej bramki Patryk strzelił głową gola, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Dzięki temu wygraliśmy 2:1. Motor był tak zdenerwowany z powodu straty punktów w takich okolicznościach, że zdemolował szatnię. Parę ładnych lat później, gdy graliśmy w III lidze, nie wykorzystał rzutu karnego w konkursie „jedenastek” w pucharowym meczu z drugoligowym Rozwojem Katowice. Huknął nad poprzeczką. Po dogrywce był remis 1:1, a w karnych przegraliśmy 4:5 – wspomina trener Robert Wieczerzak.
Piłkarską karierę golkiper zaczynał we wspomnianym AMSPN Hetman Zamość. Grał też w Hetmanie Zamość (dwa mecze w II lidze), Roztoczu Szczebrzeszyn, Motorze Lublin (pięć występów na drugoligowych boiskach), Victorii Łukowa Chmielek i Unii Hrubieszów, a do zamojskiego zespołu powrócił z początkiem sezonu 2023/2024 z Gryfa Gmina Zamość. W Hetmanie gra obecnie ze swoim bratem Dawidem Dobromilskim. Razem z nim reprezentował też barwy kilku innych klubów. – Każdy trener chciałby mieć takiego bramkarza w swoim zespole – twierdzi Wieczerzak.
Dawid Gierała
(2).jpg)
Pochodzi z Zamościa, nadal mieszka w tym mieście, ale dopiero w połowie 2024 r. został piłkarzem Hetmana Zamość. Pierwsze tajniki gry w piłkę nożną poznawał w Gaudium Zamość, w którym jego szkoleniowcami byli ksiądz Tomasz Winogrodzki, Paweł Lewandowski (obecnie trener Omegi Stary Zamość) i Mariusz Kycko (nowy trener Olimpii Miączyn). W wieku trzynastu lat trafił do Motoru Lublin. Ten klub reprezentował m.in. w Centralnej Lidze Juniorów w dwóch kategoriach wiekowych – U15 i U17. Od 2019 do 2022 r. grał w Motorze II. Zaliczył w tym zespole po jednym sezonie w klasie A, klasie okręgowej i IV lidze. Pół sezonu 2022/2023 był w Gryfie Gmina Zamość, a drugie pół – w Chełmiance (w III lidze rozegrał dziesięć meczów). Do Hetmana przybył z Gryfa.
– Uważam, że 2024 r. był dla mnie bardzo dobry. Wszystko poszło we właściwym kierunku. Pierwsze półrocze spędziłem w Gryfie. Wypadliśmy w IV lidze nie najgorzej. Tworzyliśmy ciekawą drużynę. Zaskoczyliśmy niejednego rywala. Osiągnęliśmy zadowalające wyniki. W drugim półroczu, w Hetmanie było o wiele lepiej. Częściej wygrywaliśmy – mówi Dawid Gierała (ur. 24 lutego 2003 r. w Łańcucie).
Do III ligi chciałby wrócić, ale tylko z Hetmanem.
– Nie mam żadnych ciekawych wspomnień z Chełmianki. Nie zagrałem ani jednego meczu w podstawowym składzie. Dlaczego? Trzeba o to zapytać trenera Artura Bożyka. Nie wiem, po co poszedłem do tego klubu. Mam nadzieję, że w III lidze pogram w barwach Hetmana. Myślimy o awansie, jeśli nie w tym roku po barażach, to na pewno w przyszłym sezonie – mówi Gierała.
Trener Robert Wieczerzak nie kryje zadowolenia z tego, że latem ubiegłego roku pozyskał tak wartościowego zawodnika.
– Znam się dobrze z jego ojcem Mariuszem Gierałą. Graliśmy razem w zespole juniorów Hetmana. Był jednym z wielu zmarnowanych wielkich talentów piłkarskich z Zamościa. Od rundy jesiennej mam z Dawidem dopiero pierwszy kontakt. Świetnie się stało, że do nas dołączył. Nie przepracował dobrze okresu przygotowawczego, więc początek rundy miał trochę słabszy. W debiucie strzelił gola. Potem na kilka meczów go „przytkało”, ale ciężko pracował na treningach, więc szybko osiągnął wysoką formę. Okazał się naszym sporym wzmocnieniem. Wykazywał się nieprzeciętną techniką, szybkością i wytrzymałością. Na testach wytrzymałościowych wypadł najlepiej spośród wszystkich piłkarzy Hetmana – mówi Robert Wieczerzak.
Kamil Kaproń

Wychowanek Gromu Różaniec i trenera Bogdana Antolaka do seniorskiej piłki nożnej wszedł w przebojowym stylu. W sobotę, 8 listopada 2014 r. w ostatniej kolejce rundy jesiennej w klasie okręgowej, w wygranym 2:0 (1:0) wyjazdowym meczu z Roztoczem Szczebrzeszyn swój debiut okrasił zdobyciem bramki, dającej piłkarzom z Różańca prowadzenie w tym spotkaniu. Dwa dni wcześniej ukończył szesnasty rok życia. Od tego pamiętnego meczu w Szczebrzeszynie miał pewne miejsce w wyjściowej jedenastce Gromu.
– Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego debiutu. Na początku nie zdobywałem wielu bramek. Na pozycji numer dziewięć w Gromie grał Arkadiusz Kusiak. I to on był najskuteczniejszym piłkarzem naszego zespołu. Z czasem ja też zacząłem strzelać dużo goli. W poprzednim sezonie zdobyłem dwadzieścia siedem bramek, a w rundzie jesiennej obecnych rozgrywek – dwanaście – mówi Kamil Kaproń (ur. 6 listopada 1998 r. w Tarnogrodzie).
Nigdy nie zmienił barw klubowych, choć na brak propozycji, także od klubów z lig wyższych niż „okręgówka”, nigdy nie narzekał.
– Najbardziej chciała mnie Łada, ale nie przeszedłem do klubu z Biłgoraja, bo zawsze najlepiej czułem się w Gromie. Jeśli miałbym znowu zagrać w IV lidze, to tylko z zespołem z Różańca. Zżyty jestem z tym klubem, z ludźmi zaangażowanymi w jego działalność, z kolegami z drużyny i całym lokalnym środowiskiem piłkarskim. To w Gromie przeżyłem najpiękniejsze chwile, takie jak mecz na Wieniawie z Lublinianką, w której grał Tomasz Brzyski, występy w IV lidze, w grupie mistrzowskiej, zwycięstwo 3:1 w finale okręgowego Pucharu Polski nad Tomasovią i pucharowe spotkanie z Chełmianką na szczeblu wojewódzkim, czy pasjonujące i udane dla nas potyczki z zamojskim Hetmanem – mówi Kaproń.
W IV lidze, w Gromie zaliczył trzy udane sezony. Grał bez respektu nawet dla najtrudniejszych rywali.
– Kamil to kolejny zmarnowany wiejski talent. Gdyby urodził się i wychowywał w większym mieście, to grałby zapewne na dużo wyższym poziomie niż IV liga. Jest piłkarskim geniuszem, jak na nasze okręgowe warunki. Doskonały technicznie i taktycznie. Trudno dopatrzeć się w nim słabych stron. Ma ciężki charakter, ale cieszymy się, że gra w Gromie, bo nigdy wcześniej nie przytrafił się nam tak doskonały wychowanek. Znaczy dla nas tyle, co Robert Lewandowski dla reprezentacji Polski. Nie „wyskoczył” na jeden sezon, tylko od dziesięciu lat prezentuje bardzo wysoki poziom. Im ma trudniejszego przeciwnika, tym bardziej się „nakręca” i gra lepiej. Uwielbia mieć piłkę jak najdłużej przy swojej nodze, dlatego najlepiej czuje się na środku pomocy – mówi prezes Gromu Robert Kupczak.
.jpg)
Napisz komentarz
Komentarze