Wygląda na to, że kłopoty mieszkańców domów stojących przy ul. Braterstwa Broni nigdy się nie skończą. O wybudowanie normalnej, asfaltowej ulicy proszą od 1995 r. Pisma z petycjami mieszkańcy słali do kolejnych prezydentów. Podobne prośby słano także do miejscowych radnych, przewodniczących osiedli i kogo się tylko dało. Wprawdzie największe dziury w tej żużlowej drodze od czasu do czasu zasypywano i równano, ale po deszczach robiły się jeszcze większe!
Po kolejnej interwencji w 2016 r. przeprowadzono jednak – jak zapewniają mieszkańcy – solidniejszy, bardziej kompleksowy remont tego traktu (pojawił się np. wał, który nawierzchnię utwardził i "scalił"). Ustawiono tam także znaki, które zakazują wjazdu na drogę pojazdów cięższych niż 3,5 tony. Mieszkańcy domagali się wprawdzie w zamojskim Zarządzie Dróg Grodzkich, aby tę "drogową tolerancję" zmniejszyć do 2,5 ton, ale ZDG się na to nie zgodził. Uznano m.in. iż ograniczyłoby to np. wjazd na ten trakt ciągników rolniczych (a obok są pola uprawne).
"Informujemy, że w przypadku zauważenia sytuacji, w której dochodzi do zanieczyszczenia, niszczenia nawierzchni drogi przez sprzęt rolniczy lub ruchu pojazdów o masie powyżej 3,5 tony, należy o tym fakcie poinformować odpowiednie służby, tj. straż miejską lub policję" – przeczytali mieszkańcy w piśmie, które dostali z zamojskiego ZDG.
Mieszkańcy domów przy ul. Braterstwa Broni nie chcieli donosić na swoich sąsiadów – rolników z okolicznych wsi. Uważali, że sprawę załatwiłaby po prostu "porządna, asfaltowa droga dla wszystkich", którą powinien wybudować zamojski magistrat przy wsparciu np. Samorządu Gminy Zamość.
Nadzieja w policji
– O tym już nawet nie marzymy. Cieszyliśmy się jednak z tego, co miasto wykonało w ub. roku – mówi jeden z właścicieli domu przy ul. Braterstwa Broni. – Tyle, że zaraz trakt zostanie zupełnie rozjeżdżony. Po deszczu będzie przypominać, jak dawniej: pełną wertepów, błotnistą breję.
– Gdyby kierowcy ciężkich aut przestrzegali zakazów ustawionych przy drodze, może byłoby inaczej. Niewielu to robi! Ciężarówki czasami jadą ulicą Braterstwa Broni jedna za drugą – złości się inny mieszkaniec. – Co mamy robić? Zgłosiliśmy to na policję i do Straży Miejskiej. Może karanie kierowców tych ciężkich pojazdów coś mogłoby w końcu zmienić. Ne wiemy już zresztą w jaki sposób możemy resztki tej poprawionej drogi uratować. Bo przepisy swoje, a ciężarówki swoje...
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze