Zamościanie pojechali na mecz osłabieni brakiem kontuzjowanych Tomasza Sałacha i Adriana Adamczuka. Kielecka młodzież rozpoczęła bez respektu i od pierwszych minut osiągnęła kilkubramkową przewagę. Zdołała ją utrzymać do... 58 minuty. Nasz zespół, w myśl zasady, że prawdziwych facetów poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą, w ostatnich sekundach zdołał odwrócić losy pojedynku. Na kilkanaście sekund przed końcem bramkę dającą trzy punkty zdobył Jakub Pieczykolan. Najjaśniejszą postacią czerwono-żółtych był zaś młodziutki Radwański, który zagrał bardzo dojrzale i skutecznie. Dość powiedzieć, że 17-latek rzucił więcej bramek niż bracia Fugielowie razem wzięci.
– Rzadko kiedy jestem skory do pochwał indywidualnych, ale tym razem zrobię wyjątek. Aleks wziął ciężar kończenia akcji na swoje barki i świetnie się z tego wywiązał. Jeżeli decydował się na rzut, zdobywał bramkę. W kilku przypadkach przestrzelił, ale za każdym razem był wówczas faulowany – komplementował młodego gracza Marcin Czerwonka. – Aż przyjemnie się patrzyło na jego grę.
Gdyby skuteczności młodszemu koledze pozazdrościli pozostali gracze Padwy, mecz ułożyłby się zupełnie inaczej.
PGE Vive II Kielce – Padwa Zamość 28:29 (16:13)
Padwa: Bąk, Drabik, Wnuk – Radwański 9, Gałaszkiewicz 7, T. Fugiel 4, Sz. Fugiel 3, Bigos 2, Samoszczuk 2, Maciocha 1, Pieczykolan 1, Banach.
Sędziowali: Cezary Figarski, Dariusz Żak (Radom). Widzów: 100. Kary: Vive – 8 min; Padwa – 4 min. Czerwona kartka: Mateusz Bysiak (Vive) – 52 min – z gradacji kar.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze