Złożyłam wniosek, zrobiłam badania lekarskie, odebrałam książeczkę wojskową i powołanie do pełnienia terytorialnej służby wojskowej. Czekałam na ten dzień. Do ostatniej chwili nie docierał do mnie fakt, że to już następnego dnia rano z cywila przemienię się w wojskowego. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Ostatnie szybkie zakupy, odhaczanie listy rzeczy niezbędnych, która jak się okazało później była zdecydowanie za długa. Nastawiałam budzik i ostatni raz położyłam głowę na poduszkę we własnym łóżku.
I.
Rano grupa oczekujących na przekroczenie bramy jednostki stawała się coraz większa. Ostatnie uściski z rodziną i zaczęło się. Pierwsza zbiórka w dwuszeregu. Podział na grupy. Pierwsze wykonywane polecenia. Początek nie był najgorszy. Miłe przywitanie. Właściwie dopóki nie założyliśmy mundurów nie byliśmy traktowani jak typowe wojsko. Śniadanie i to w pierwszej godzinie pobytu w wojsku było miłym zaskoczeniem. Można było poczuć się jak na wczasach. Siedzę, jem z nowymi znajomymi śniadanie, w tle gra muzyka rozrywkowa. Rozmowy. To zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. I zaraz po wyjściu ze stołówki okazało się, że zostały tylko nasze plecaki. Reszta grupy udała się do autobusu na wyjazd po umundurowanie.
Lekcja pierwsza. Nie odstawać od reszty. Pilnować, kiedy dowódca kończy jeść posiłek i wtedy niezależnie od okoliczności, wstać od stołu i opuścić stołówkę.
Napisz komentarz
Komentarze