W 2005 r. mieszkańców Szczebrzeszyna zelektryzowała dziwna wiadomość. W starej części remizy miejscowej Państwowej Straży Pożarnej strażacy usłyszeli głośne kroki, a potem same otworzyły się drzwi i... zaraz zamknęły. Słychać było także przenikliwy gwizd. Nikt nie potrafił tego wytłumaczyć. Jeden z druhów zapewniał nas wówczas, że nie było to zjawisko wyjątkowe. Podobno coś straszyło w strażackiej remizie od lat. Niektórzy podejrzewali, iż jest to duch kobiety, która dawno temu zamarzła w tej okolicy. Inni wiązali te wydarzenia z nawiedzonym domem, który stoi niedaleko siedziby strażaków.
Kobieta bez głowy
Działo się tam coś złego. W miejscu, gdzie stoi ów nawiedzony dom, podczas I wojny światowej w dramatycznych okolicznościach zastrzelono podobno kilka osób. Upamiętniono to drewnianym krzyżem. Gdy podczas budowy domu został on usunięty, zaczęły się dziać niewytłumaczalne rzeczy. Coś wybijało szyby w oknach, tłukło w ściany budynku, zrzucało dachówki. Słyszano też szepty i krzyki. Owe zjawiska jakiś czas temu ustały, bo jak tłumaczy jeden z miejscowych, w miejscu, gdzie stał krzyż, wymurowano "figurę". I teraz dusze pokutujące znów są spokojniejsze.
W ruinach miejscowego zamku nadal jednak straszy biała dama. Co ciekawe, można ją tam zobaczyć jedynie raz do roku, w listopadzie. Natomiast w okolicy ul. Cmentarnej widywano ponurego ducha zakonnicy. Pojawia się tam również widmo mężczyzny w kapeluszu, cylindrze i czerwonych butach (według niektórych to kopyta). Coś dziwnego manifestowało także swoją obecność w budynku dawnej szkoły w Brodach, niedaleko Szczebrzeszyna. Tam słychać było kroki, chociaż budynek był pusty. Nie tylko. W Brodach widywano też... kobietę bez głowy. Miejscowe dzieci natomiast straszono wodnikiem, który miał żyć w Wieprzu oraz jego malowniczych rozlewiskach tuż za miastem.
Niedawno galeria paranormalnych postaci ze Szczebrzeszyna bardzo się wzbogaciła. O miejscowych Żydach, ich zwyczajach oraz lokalnych zjawach z sympatią pisał w swojej książce pt. "Szebreszin" pochodzący z tego miasta Philip Bibel. Publikacja została przetłumaczona z języka angielskiego i wydana w 2012 r. przez Tomasza Pańczyka. Dowiadujemy się z niej, iż w przedwojennym Szczebrzeszynie wiara w zabobony i obecność duchów była niezwykle silna. Żydzi wierzyli, iż zjawy i upiory wychodziły w nocy, aby np. odwiedzić miejscową synagogę lub zwyczajnie, żeby kogoś przestraszyć. Na strychu owej świątyni spał natomiast Golem. Obudzić go mogło jedynie zaklęcie – cytat z księgi Zohar. Rabini wiedzieli, jak wyrwać potwora ze snu, ale... jakoś tego nie zrobili.
Pewnie obawiali się, iż nie będą mogli nad tym olbrzymem z gliny zapanować.
Nikt nie wyjdzie żywy
Wiara w duchy i zabobony wzmogła się w 1917 r. Wtedy Szczebrzeszyn nawiedziła epidemia tyfusu. Choroba unicestwiła wielu mieszkańców miasta. Nie pomagały modlitwy, posty, jałmużna i bańki aplikowane przez felczerów. Uważano, że epidemia jest karą za grzechy. Ludzie nie wiedzieli co robić. W końcu... postanowiono ożenić wszystkie panny i kawalerów w mieście. Ceremonia zaślubin odbyła się na kirkucie. "Chodziło o to, żeby śmierć to zobaczyła i interweniowała u Boga" – wyjaśnia Bibel.
Czy takie zaślubiny pomogły? Trudno powiedzieć. W końcu jednak zaraza ustąpiła.
Według jednej z legend, na szczebrzeszyńskim kirkucie istniał duży, granitowy nagrobek, który z roku na rok ponoć stawał się coraz wyższy. Za miastem znajdowały się natomiast tajemnicze jaskinie i jary. W nich również grasowały pozaziemskie istoty.
"Inne miejsce, gęsto zarośnięte olbrzymimi drzewami, leżało za miastem pośród wzgórz" – wspomina w swojej książce Philip Bibel. "Podobno były tam jaskinie, ale wszyscy uważali ten teren za przeklęty i zakazany (...). Żydzi wierzyli, że głębokie jaskinie prowadzą do Ziemi Świętej i kiedy nadejdzie Mesjasz, będą drogą na skróty do Jerozolimy (...). Nikt nigdy nie zapuścił się (tam) do środka. Powiadano, że ten, kto wejdzie do którejś z jaskiń, nie wyjdzie żywy. Omijaliśmy więc to miejsce, podobnie jak nie zbliżaliśmy się do ruin zamku na wzgórzu. Ono również uważane było za siedlisko duchów".
Można w takie opowieści wierzyć lub nie, ale na pewno dodają one miastu kolorytu. O ich prawdziwości można się zresztą samemu przekonać. Ruiny miejscowego zamku znajdują się kilkaset metrów od centrum miasta, na wzgórzu, które było zasiedlone jeszcze w VII w. Odkryto tam także cmentarzysko z XII i XIII w. Za czasów panowania króla Kazimierza Wielkiego postawiono na wzniesieniu murowaną, wysoką wieżę. Obok istniał m.in. wał ziemny "licowany" kamieniem. Ruiny tych budowli nadal można oglądać.
Krążą też legendy o lochach, które nadal miałyby łączyć ów zniszczony zamek z... Zamościem.
Wędrówka po zaułkach
W Szczebrzeszynie warto odwiedzić stary, renesansowy kościół pw. św. Mikołaja z bogato dekorowaną, XVIII-wieczną amboną i zabytkowymi ołtarzami bocznymi. Po drugiej stronie miejscowego rynku stoi natomiast piękny kościół pw. św. Katarzyny ufundowany przez Tomasza Zamoyskiego, drugiego ordynata Zamościa oraz jego żonę Katarzynę z Ostrogskich Zamoyską. Łatwo go odszukać. Z daleka widać jego czworoboczną, wysoką wieżę. Przy ul. Sądowej, stoi natomiast wspaniała XVII-wieczna synagoga, a ok. 200 metrów dalej – jedna z najstarszych cerkwi murowanych w Polsce (postawiono ją podobno jeszcze w 1560 roku!). Warto wybrać się także na cmentarz rzymskokatolicki, na którym zachowało się wiele zabytkowych nagrobków oraz kaplica pw. św. Leonarda. Słynny jest jeden z najstarszych w Polsce cmentarzy żydowskich, które nadal można w tym mieście oglądać. Zachowało się na nim mnóstwo bardzo pięknych, zdobionych macew (nagrobków).
Aby zobaczyć te wszystkie zabytki i miejsca, wystarczy kilka godzin. Sam spacer po wąskich, urokliwych uliczkach i zaułkach Szczebrzeszyna także może być atrakcją, nietypową lekcją historii. Zobaczymy wówczas wiele starych domów, drewnianych płotów i przybudówek oraz przydrożnych kapliczek i świątków. Możemy zabłądzić również do jednego z malowniczych wąwozów lub jarów, które otaczają miasto. Tam być może po staremu snują się miejscowe duchy. Dlatego trzeba być czujnym, przygotowanym na takie spotkanie...
Czy wiecie, że...
* Po raz pierwszy nazwa Szczebrzeszyn pojawiła się w źródłach w 1352 r. Właściciele grodu często się zmieniali. W 1555 r. przejęli go m.in. bracia Łukasz, Andrzej i Stanisław Górkowie, a potem tzw. własność szczebrzeską nabył Jan Zamoyski, założyciel Zamościa.
* W 1648 r. Szczebrzeszyn został spalony przez Kozaków, a w 1656 r. przez Szwedów. W 1890 r. miasto liczyło 5418 mieszkańców, w tym 2429 Żydów i 912 prawosławnych.
* Turyści mogą zwiedzać Szczebrzeszyn oraz jego okolice, idąc czerwonym szlakiem zwanym "partyzanckim" oraz kilkoma specjalnymi ścieżkami. Jedna z nich ma długość ok. 12 km. Można nią dojść z miejscowego rynku, przez tzw. piekiełko do Kawęczynka. Warto także skorzystać z Centralnego Szlaku Rowerowego Roztocza, który przebiega przez gminę.
* W Szczebrzeszynie istnieje kilka pomników chrząszcza, bohatera wiersza Jana Brzechwy. Jeden z nich stoi na rynku, kolejny ustawiono przy źródełku, niedaleko miejscowego młyna, a kilka innych – obok synagogi.
Napisz komentarz
Komentarze