Po spotkaniu z biało-zielonymi pozostał spory żal, bo rywale byli z w zasięgu żółto-czerwonych.
W początkowej fazie meczu zamojska defensywa nie stanowiła monolitu i akademicy rzucili kilka łatwych bramek. Na więcej nie pozwolili im Patryk Plaszczak oraz Wojciech Wnuk, którzy nieźle radzili sobie między słupkami. Po przeciwnej stronie skutecznie zaś grał Bartosz Skiba, a udanie sekundował mu Tomasz Sałach. Po kwadransie był więc remis 8:8. Gospodarze byli jednak skuteczniejsi w ostatnich minutach pierwszej połowy i na przerwę schodzili, prowadząc różnicą czterech bramek.
Męskie rozmowy w przerwie przyniosły oczekiwany efekt, bo po zmianie stron Padwa prezentowała się o wiele lepiej. Ekipa Marcina Czerwonki wzmogła zdecydowanie agresywność w defensywie, dokładając do tego skuteczność. Nic więc dziwnego, że przewaga Białej topniała jak śnieg w maju. W 39 min. Padwa miała na koncie więcej trafień niż rywal (17:16), a po trzech kwadransach żółto-czerwoni prowadzili 20:17.
Niestety, wówczas „dzień konia” zaprezentował Marcin Stefaniec, który między 46 a 58 minutą zdobył aż 8 bramek z rzędu dla gospodarzy! Co niezwykłe, był to cały meczowy dorobek strzelecki tego gracza. Padwa zaś odpowiedziała na tę kanonadę tylko dwoma trafieniami i ze stanu 17:20 zrobiło się 25:22. W końcówce zamościanie dwukrotnie zbliżyli się do rywala na odległość jednej bramki, ale AZS AWF nie dał już sobie wydrzeć zwycięstwa.
- Pierwszą połowę zagraliśmy w obronie zbyt miękko. Zamiast skupić się na grze, próbowaliśmy dyskutować z sędziami, a to niczego nie mogło zmienić. Przegrywaliśmy też sporo pojedynków, a skoro takowe były, to znaczy, że brakowało asekuracji. Po przerwie wyglądało to już znacznie lepiej. Smutna prawda jest jednak taka, że załatwił nas jeden gracz, czyli Marcin Stefaniec. Najbardziej boli to, że znamy tego zawodnika i wiemy, czego się po nim spodziewać. Tymczasem po raz kolejny udało się mu nas zaskoczyć. Szkoda, bo nie był to na pewno mecz, w którym rywale byli dominatorami. Ciągle jeszcze jednak piłka jest w grze. Biała musi wygrać w Puławach i choć jest zdecydowanym faworytem, to ten trójmecz jeszcze się nie skończył – skomentował spotkanie trener Marcin Czerwonka.
W najbliższy weekend żółto-czerwoni odpoczywają i leczą drobne urazy. Kolejny mecz ligowy 2-3 listopada (termin jeszcze nieustalony) na wyjeździe z ASZ UJK Kielce.
AZS AWF Biała Podlaska – Padwa Zamość 27:25 (15:11)
MKS Padwa Zamość: Plaszczak, Proć, Wnuk - Puszkarski 5, Skiba 4, Bigos 3, Szymański 3, Orlich 2, Sz. Fugiel 2, Sałach 2, Obydź 1, Adamczuk 1, T. Fugiel 1, Gałaszkiewicz 1, Misalski, Pomiankiewicz.
Sędziowali: Andrzej Jarzynka (Kurów) – Iwona Siedlarz (Kraśnik).
Kary: 12 minut – 18 minut.
Karne: 7(4) – 7 (6)
Widzów: 500
Napisz komentarz
Komentarze