I dlatego pewnie nie tylko ja czekam, aż oczy znowu zaczną boleć, a szczęka opadać na kolana. Co jednak absolutnie nie kłóci się z jej oglądaniem. Ot, taki nasz piłkarski folklor. Tymczasem Zbigniew Boniek, stosując analogię do sklepów czy kościołów, przekonuje rządzących, że część kibiców można i warto wpuścić na trybuny. Bylibyśmy pod tym względem pionierem w tej części globu. Oczywiście, z wyjątkiem Białorusi. Tyle tylko, że tam na czele nie tylko władz futbolowych stoi prawdziwy wizjoner, któremu Boniek nie dorasta do pięt. Samemu pomysłowi logiki nie brakuje, potrzebna jest jednak jeszcze... logistyka. Tysiąc kibiców po trybunach rozmiejscowić nie kłopot, trudniej pewnie będzie ich wpuścić i wypuścić. Próbować jednak warto.
W tle teraźniejszości idzie ciągle jeszcze gra o przyszłość. Wariantów startu nowego sezonu jest mnóstwo. Nie widać w nich tylko dzieciaków, których ogromne rzesze mają piłkę w sercu. Pora więc nie tylko pomyśleć o tych, którzy dają klubom kasę z praw telewizyjnych, ale również o tym, którzy bardzo często płacą za to, żeby biegać za piłką i spełniać marzenia.
Napisz komentarz
Komentarze