Do pożaru drewnianego domu doszło w nocy w sobotę, 27 czerwca. Od piecyka typu "koza" zapaliła się składowana przy nim makulatura, drewno opałowe i ubrania. Właścicielce nic się nie stało. Zanim strażacy dojechali, kobieta sama wiadrem z wodą gasiła płomienie. Ratownicy wyrzucili na zewnątrz tlące się materiały.
Gdy dowiedzieli się, że w domu jest kocica z małymi, zaczęli szukać zwierząt. Znaleźli je, dwa natychmiast wynieśli na zewnątrz. Uratowali jednak tylko jednego malucha, któremu podali tlen. Pozostałe futrzaki nie przeżyły.
– Przypuszczamy, że prawdopodobna przyczyną tego zdarzenia, była nieprawidłowa eksploatacja pieca na paliwo stałe. Spaleniu uległy ubrania i makulatura, uszkodzeniu uległy okna. Straty oszacowano na kwotę 5 tys. zł – informuje asp. sztab. Mariusz Szozda z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu.
Akcja trwała ponad godzinę. Brały w niej udział dwie jednostki zawodowców z Zamościa i ochotnicy z Białowoli.
Napisz komentarz
Komentarze