23-latek został wykupiony z Leicester City, ale ostatnio grywał w piłkę w belgijskim drugoligowcu. Wcześniej nie zdążył powąchać murawy w Premier League, a w Bundeslidze zaliczył ledwie 7 gier.
Pokazuje to niestety miejsce klubowej polskiej piłki w hierarchii Europy. Legia wita gracza z ogromnymi nadziejami, a kibice traktują go jako solidne wzmocnienie. Na początek Kapustkę czeka z pewnością… test na koronawirusa.
Parę dni później razem z kolegami będzie szykował się do meczu z mistrzem Kosowa lub Irlandii Północnej w ramach drogi do Ligi Mistrzów. Pierwsze skojarzenie po losowaniu to klasyczne „ogórki”, ale mając w pamięci ubiegłoroczną kompromitację z mistrzem Luksemburga, rywalom należy się szacunek. Bo to już nie te czasy, które z rozrzewnieniem opisywał Wojciech Kowalczyk (niektórzy złośliwie uważają, że napisał więcej książek niż przeczytał), gdy rywale wychodząc na mecz z Legią, truchleli już w korytarzu prowadzącym na murawę.
Dzisiaj niestety zagraniczne kluby na hasło „Mistrz Polski” reagują z zadowoleniem, ciesząc się z dobrego losowania. Nikt więc zapewne nie rozdziera szat i w Kosowie, i w Irlandii Północnej. Tym bardziej, że mecz będzie jeden i bez publiczności. Na szczęście w Warszawie.
Droga do piłkarskiego raju dla najlepszej polskiej drużyny jest jednak z roku na rok coraz bardziej wyboista. I coraz więcej na niej takich, którzy jeszcze kilkanaście lat temu chylili czoła w pokorze, a dzisiaj bezceremonialnie rozpychają się łokciami.
Napisz komentarz
Komentarze