Przybywa więc zawodowców, działacze stoją na czatach, a w największej tajemnicy sportowe życie toczy się swoim rytmem. Konspiracyjnym oczywiście. Mają więc miejsce mecze-widma, które kiedyś staną się zapewne łakomym kąskiem dla historyków i statystyków futbolu.
Tak sobie myślę, że na potrzeby chwili do podziemia możemy zejść wszyscy. Wówczas relacje w mediach mogłyby wyglądać następująco: Cukier dwukrotnie przysłodził Miedzy, Błyskawica mignęła po trzykroć nad Lewobrzeżnym Dopływem Bugu, a Zjednoczeni dali sobie po razie ze Skrzydlatym Lwem. Albo Bezchmurne Barwy Nieba zostały dwukrotnie zmącone przez Królewskiego Ptaka, a Ostatnia Litera rozegrała sparing wewnętrzny.
Mało tego, po takich spotkaniach głos mogliby zabierać również odpowiednio zawoalowani szkoleniowcy. Grę swoich podopiecznych oceniałby więc m.in. Miłośnik Kobiet, L9 i Ogrodnik. Odpowiednie kryptonimy otrzymaliby również kierownicy (np. Szczelina, Świetniewidzący) oraz prezesi: Mandarynkowy, Bolączka czy Skowronek.
I tylko rozżalenie bijące ze słów byłoby prawdziwe.
Napisz komentarz
Komentarze