tomasz-tomczewski

Promocja książki Tomka Tomczewskiego, naszego redakcyjnego kolegi, będzie jednym z wydarzeń zaplanowanych podczas tegorocznych Szczebrzeskich Dni Tradycji. Festiwal odbędzie się w dniach 2-4 lipca.

To były dobre dni polskiego sportu. Tym bardziej warto je docenić, że czasy ograniczają naszą radość do okazywania jej tylko przed ekranami.

Już sam pomysł przyznania Katarowi organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej był irracjonalny. A na dodatek cuchnął tak mocno, że fetor rozniósł się po całym piłkarskim globie. Okazało się jednak, że pieniądze… nie śmierdzą i można za nie kupić bardzo wiele.

Już tylko dni dzielą nas od rozpoczęcia kalendarzowej wiosny, bo ta – jak wiadomo – przychodzi wraz z pierwszym gwizdkiem. A w sobotę Hetman powinien wybiec na boisko (sztuczne?) przeciwko Wiązownicy.

Choć temperatury na to absolutnie nie wskazują, odmrożenie nastąpiło. Piłkarskie kluby informują więc o pierwszych sparingach, wzbogacając komunikaty o przymrużone oczko, co oznacza średnio jakieś dwa-trzy mecze, których… nie było.

Sport amatorski dalej na uwięzi, czyli co najmniej kilkaset tysięcy osób czeka na decyzję pozwalającą im pograć w piłkę bądź pojeździć na nartach. Kwitnie więc sportowe podziemie, a kluby imają się rozmaitych sposobów, aby obejść przepisy.

Trudna historia Polski wielokrotnie zmuszała naszych rodaków do walki w podziemiu. Tak było z każdym powstaniem w czasach zaborów aż do Żołnierzy Wyklętych. Poniekąd oddawało to w pełni nasz niepokorny charakter, bo jako naród nigdy nie godziliśmy się na utratę tożsamości.

Zwykło się mówić, że nie ma ludzi niezastąpionych. Być może, ale ja takiej pewności wcale nie posiadam. Lata obserwacji działań klubów sportowych skłaniają mnie nawet ku tezie, że co najmniej kilka takich osób miałem okazję i przyjemność poznać.

W sumie należę do pokolenia szczęśliwców. Za swoich czasów doczekałem się bowiem pośród rodaków papieża oraz najlepszego piłkarza na świecie. Drugiej takiej okazji mieć już z pewnością nie będę. Ba, nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek jej jeszcze doczeka.

Zakończyła się piąta edycja plebiscytu PWN na Młodzieżowe Słowo Roku. Po raz pierwszy szacowne jury nie wyłoniło zwycięskiego słowa. Jednocześnie kapituła zadecydowała, że na wyróżnienie zasługuje słowo „tozależyzm”.

Na decyzje rządzących w kwestii kolejnych obostrzeń czekali nie tylko ci, którzy chcieli odwiedzić we Wszystkich Świętych cmentarze. Z zapartym tchem wyczekiwał jej również świat sportu, obawiając się zawieszenia rozgrywek. Temat ten nie został jednak w ogóle poruszony, co spotkało się z wyraźnym oddechem ulgi.

Z każdym tygodniem wzrasta liczba odwołanych wydarzeń sportowych. Koronawirus nie ma szacunku dla funkcji i tytułów, o czym niestety przekonali się m.in. Prezydent RP Andrzej Duda i Prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Zacznę od… konkluzji. Smutnej, ale niestety prawdziwej. Nie mamy co liczyć na jakiekolwiek zdroworozsądkowe wyjaśnienie ograniczeń pandemicznych związanych ze światem sportu.

Rekordowy transfer Jakuba Modera „wykrakałem” w którymś z felietonów miesiąc wcześniej. Kwestią najbliższych dwóch-trzech lat jest, kiedy zawodnik trafi do Bayernu Monachium. Bo że tak będzie, nie mam najmniejszych wątpliwości. Ogromnego triumfu Igi Świątek nie przewidziałem za to pewnie nie tylko ja, ale i wybitni znawcy tenisa ziemnego. Tym bardziej więc cieszy i kto wie, czy nie jest to preludium do świętowania w kolejnych latach!

To co najmniej zastanawiające. Legia Warszawa zatrudniła na stanowisku trenera Czesława Michniewicza, czyli selekcjonera naszej młodzieżówki. PZPN zgodę wydał, choć moim skromnym zdaniem uczynił źle. Nowa miotła miała zagwarantować wojskowym awans do fazy grupowej LE i przy okazji pomóc zarobić kilka ładnych baniek. Jak to się skończyło, widzieliśmy wszyscy.