Mówicie, dla Tatarów nie macie żadnych skarbów – pisał do obrońców Zamościa Chmielnicki spod murów twierdzy. „Dobrze sobie oni nagradzają i głowami waszymi, jako żonami, tak i dziatkami”.
Czy w Zamościu pozostały jakieś ślady po dawnych, skośnookich najeźdźcach? Czy może to być m.in. piramidion w sąsiedztwie ul. Tatarskiej?
Zbiorowe pochówki
Rokowania pomiędzy obrońcami i Chmielnickim spełzły na niczym. Rozpoczął się ostrzał Zamościa, a w nocy z 9 na 10 listopada 1648 r. ruszył szturm, który jednak „z armaty odparto”. Nie powiódł się też atak przeprowadzony następnej nocy. Wówczas rozpoczęła się blokada twierdzy. Doszło do kolejnych rokowań. Tym razem przyniosły efekty. Miasto złożyło Chmielnickiemu okup w wysokości 20 tys zł. 23 listopada 1648 r. wojska kozacko-tatarskie odstąpiły od murów twierdzy.
Oblężenie przeszło do legendy. Jak zanotował w jednym ze swoich artykułów Jakub Żygawski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zamościu, polegli podczas walk Tatarzy, według tradycji, mieli zostać pochowani przy zamojskim trakcie wiodącym w stronę Hrubieszowa. Ten niewielki cmentarz zaznaczono na planie miasta z 1777 r. Wynika z niego, iż miał on powierzchnię 13,5 na 21,6 mkw. Polegli Tatarzy mieli tam zostać pochowani w zbiorowych mogiłach. Nie wiadomo jak one wyglądały i ilu najeźdźców tam pochowano.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze