Z powodu kontuzji zamościanie mieli problem ze skompletowaniem składu na sobotni mecz. Do Mateusza Gawrysia i Patryka Dębca dołączył bowiem Karol Małecki i Ali Mehdizadeh. Niemal wprost z gabinetów lekarskich na parkiet wybiegli natomiast Adrian Adamczuk i Hubert Obydź. To oczywiście nie przesądziło o przegranej zamościan, ale pokazało skalę trudności, z którą żółto-czerwoni musieli się mierzyć.
Mecz otworzyli gospodarze, ale grająca czujnie Padwa trzymała kontakt. Mało tego, w 14 min. zamościanie wyszli na prowadzenie 7:6, a kilka minut później odskoczyli rywalom na cztery bramki (10:6). Jeszcze na 5 minut przed końcem pierwszej połowy zamojska siódemka prowadziła 12:10, w czym duża zasługa skutecznie broniącego Krzysztofa Kozłowskiego. Niestety, w końcówce tej części gry akcje Padwy straciły tempo, co rywale bezwzględnie wykorzystali, skutecznie broniąc dostępu do swojej bramki. Przemyślanie łatwo zapisywali też na swoim koncie kolejne trafienia i na przerwę schodzili, prowadząc 16:14.
Po zmianie stron Padwa szybko doprowadziła do wyrównania i przez kolejny kwadrans mogła mieć nadzieję na korzystny rezultat. Wynik oscylował bowiem wokół remisu (22:21 w 45 min.), a żadna z drużyn nie ustępowała rywalowi pola. Wówczas jednak żółto-czerwonym przytrafił się słaby okres gry. Podopieczni Marcina Czerwonki nie wykorzystali kilku czystych pozycji, a do tego pojawiły się błędy indywidualne. Miejscowi natomiast z zimną krwią zdobywali kolejne bramki, odskakując w 52 min. na sześć trafień (28:22). W końcówce Padwa spróbowała jeszcze odwrócić losy meczu i po bramce Radosława Pomiankiewicza (56 min.) było już tylko 28:26 dla przemyślan. W ostatnich minutach Orlen Upstream zagrał jednak skutecznie, pozbawiając zamościan złudzeń.
Podsumowując spotkanie, Padwa w Przemyślu zagrała nierówno. Wielu z jej graczy przeplatało dobre momenty błędami lub brakiem skuteczności. Żółto-czerwonym brakowało lidera, który w newralgicznych momentach potrafiłby wziąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki, a przede wszystkim – ciężarowi temu podołać.
- O naszej porażce zadecydował słabszy ostatni kwadrans. Przemyśl utrzymał skuteczność, my natomiast w paru ważnych momentach nie rzucaliśmy bramek. Po raz kolejny byliśmy mocno osłabieni, co zapewne też miało wpływ na przebieg meczu – ocenił spotkanie Wiceprezes Padwy Sławomir Tór. – Mogę tylko zaprosić kibiców na sobotni mecz z Miedzią Legnica. Wreszcie zagramy u siebie i liczymy, że doping pomoże nam w odniesieniu zwycięstwa.
Po ośmiu spotkaniach wyjazdowych Padwa wreszcie wróci do domu! W sobotę o 18.00 żółto-czerwoni podejmą w hali OSiR Zamość Siódemka Miedź Legnica.
ORLEN UPSTREAM SRS PRZEMYŚL – PADWA ZAMOŚĆ 34:26 (16:14)
PADWA: Kozłowski, Proć – Orlich 5, Puszkarski 5, Szymański 4, Pomiankiewicz 4, Olichwiruk 2, Bajwoluk 2, T. Fugiel 2, Obydź 1, Adamczuk 1, Sz. Fugiel, Mchawrab, Skiba, Kłoda, Sałach.
Kary: 14 minut – 18 minut.
Sędziowali: Andrzej Kierczak (Pielgrzymowice) i Tomasz Wrona (Kraków).
Napisz komentarz
Komentarze