Zamościanie ruszyli na rywala niczym rozjuszony byk, ale bramka przyjezdnych była jak zaczarowana i trzy pierwsze szanse (w tym karny) padły łupem bramkarza gości. Klątwę zdjął dopiero Łukasz Orlich, który do spółki z aktywnym Adrianem Adamczukiem co rusz nękali żukowską defensywę. Obaj gracze Padwy mieli taką ochotę do gry, jakby ostatnich kilka tygodni spędzili... na treningowej kwarantannie?! Młodzież z Żukowa nie zamierzała jednak oddawać pola. Zgodnie z przewidywaniami stosowała wysoką obronę, a w ataku była niebezpieczna jak stado drapieżnych rysi! Szczególnie dużo problemów sprawiał filigranowy Maciej Papina (7 bramek), prezentujący znakomite umiejętności techniczne.
Po kwadransie wymiany ciosów było więc 7:6 i wszystko mogło się wydarzyć! Kolejne minuty żółto-czerwoni rozegrali jednak popisowo. Akcje skutecznie kończyli Konrad Bajwoluk, Kacper Mchawrab, Hubert Obydź i Łukasz Orlich. Efekt? 12:7 dla Padwy w 24 minucie! Młodzież z Żukowa wiele się tym jednak nie przejęła i mozolnie odrabiała straty. W tym okresie zamościanie grali zaś po prostu nieskutecznie. Widać było, doskonale, że Padwa ma pomysł na sforsowanie Wysokiem defensywy, bo gospodarze dochodzili do czystych pozycji. Tyle tylko, że ich nie wykorzystywali i na przerwę schodzili, prowadząc ledwie 13:12!
Jeżeli przed przerwą mieliśmy emocje, to po zmianie stron działo się tyle, że w słowniku kulturalnych ludzi brakuje słów, które mogłyby je opisać. Spróbować jednak trzeba! Mieliśmy więc do czynienia z prawdziwą wymianą ciosów, a wynik długie minuty oscylował wokół remisu! Zamojskim kibicom przez chwilę zadrżały serca, gdy w 47 min., podopieczni Jakuba Bonisławskiego wyszli na dwubramkowe prowadzenie (22:20).
Reakcja szkoleniowców Padwy była błyskawiczna – czas! 5 minut później Padwa prowadziła już 24:22, a Konrad Bajwoluk sforsował defensywę ekipy gości z takim rozpędem, że kultowa już scena z Hanką Mostowiak wjeżdżającą w kartony to zwykła filmowa igraszka.
Kto jednak myślał, że jest już po meczu, był w potwornym błędzie. W ostatnim kwadransie mieliśmy już bowiem wojnę na wyniszczenie. Zmęczeni szybkim tempem meczu gracze obu ekip zaczęli się mylić i choć serca ciągle mocno chciały, to nogi, ręce i głowa czasami zostawały z tyłu. W tym kluczowym momencie do akcji wkroczył on! Profesor Mateusz Gawryś! Przez cały mecz czujny niczym żbik, a w ostatnich minutach zwyczajnie bezbłędny! Bronił sytuacje sam na sam, dobitki, loby i prawdziwe petardy. Gdyby tylko trzeba było złapać którąś z piłek w zęby, jesteśmy pewni, że bramkarz Padwy w sobotni wieczór spokojnie by tego dokonał!
Spotkanie ciągle jednak nie było rozstrzygnięte! Na 5 minut przed końcem mieliśmy remis 24:24. Wówczas po raz kolejny przez defensywę gości przedarł się Konrad Bajwoluk, a w kolejnej akcji trafił Hubert Obydź! Oczywiście w międzyczasie rywale po raz kolejny odbili się od Mateusza Gawrysia! Kropkę nad „i” postawił Łukasz Orlich i zamojski kocioł wybuchnął radością‼
Warto też podkreślić rolę zamojskiej publiczności, która po raz kolejny pokazała, ile znaczą własne ściany! Niejedno gardło było zdarte niemal do krwi, ale jak znamy kibiców żółto-czerwonych, gdyby tylko zaszła taka potrzeba, to w niedzielne południe byliby gotowi do powtórki.
Wypowiedzi pomeczowe:
MATEUSZ GAWRYŚ: Spodziewaliśmy się, że rywale będą grali szybko i to się potwierdziło. Mieliśmy spore problemy, bo rywale naprawdę dobrze się prezentowali. Bardzo dobrze grali na balansie i jak na tak młody zespół, naprawdę wyglądali dojrzale.
KONRAD BAJWOLUK: Bardzo ciężki mecz. Kwestia wyniku była otwarta niemal do ostatniej minuty. Graliśmy z zespołem bardzo dużo biegającym, ale i pokazującym sporo jakości. Mieliśmy naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Na pewno ukłony w stronę Mateusza Gawrysia, który pokazał klasę. Dziękujemy również kibicom – dla takiej atmosfery aż chce się grać i nawet, gdy jest ciężko – człowiek znajduje dodatkowe pokłady energii.
WIESŁAW PUZIA - W Lidze Centralnej nie ma łatwych meczów! Mieliśmy bardzo dobry fragment w pierwszej połowie, gdy odskoczyliśmy na 12:7, ale rywale nie odpuścili. Powiedzieliśmy sobie, że musimy być czujni po przerwie, bo ten mecz na pewno do końca będzie na noże. I tak dokładnie było. Zespół na pewno pokazał charakter, odpłacając za niesamowity doping! Swoje zrobił też Mateusz, pokazując, że jest prawdziwym fachowcem w bramce!
Kolejna dawka emocji w hali OSiR już w najbliższą sobotę (11.12) o 18.00, gdy Padwa podejmie MKS Wieluń. Będzie to ostanie spotkanie ligowe zamościan w tym roku, więc tym bardziej zapraszamy!
PADWA ZAMOŚĆ – SPR GKS AUTOINWEST ŻUKOWO 27:25 (13:12)
PADWA: Gawryś, Kozłowski – Bajwoluk 7, Orlich 6, Mchawrab 5, Obydź 4, Adamczuk 2, Mehdizadeh 1, Puszkarski 1, Szymański 1, T. Fugiel, Sz. Fugiel, Kłoda, Olichwiruk, Pomiankiewicz, Sałach.
Kary: 16 minut – 8 minut.
Sędziowali: Miłosz Lubecki, Mateusz Pieczonka (Rzeszów)
Widzów: 600.
Napisz komentarz
Komentarze