Już teraz ruch na drodze krajowej nr 74 w Płoskiem jest bardzo duży, a po podniesieniu kategorii drogi z pewnością wzrośnie – argumentuje Przemysław Omieczyński z Płoskiego. Uważa, że zdecydowaniem lepszym rozwiązaniem, poprawiającym drożność tego szlaku byłaby planowana kiedyś budowa obwodnicy od okolic Sitańca, wzdłuż linii LHS aż do Zawady, a najlepiej nawet do zatwierdzonej już obwodnicy Szczebrzeszyna. – Tymczasem ni z tego, ni z owego, cichaczem zawiadamia się mieszkańców, że będą mieć "ekspresówkę" – mówi rozgoryczony mężczyzna.
Mieszkańcy są na "nie"
Dlatego właśnie Omieczyński był jednym z inicjatorów spotkania, które w Płoskiem zorganizowano pod koniec zeszłego roku. Przyszło na nie ok. 200 mieszkańców. Dokładnie przyjrzeli się planom inwestycji i wszyscy zgodnie wyrazili swój sprzeciw, m.in. podpisując protest.
Czego obawiają się miejscowi? Że będzie niebezpiecznie, bo droga biegnie wzdłuż gęstej zabudowy, w pobliżu są szkoły, kościoły. Nie bez znaczenia jest również fakt, że poszerzenie drogi nie będzie możliwe bez zajęcia części prywatnych działek. Jak wyliczono, niektórym ubędzie ok. 2 metrów podwórek, ale innym nawet powyżej 10. A fakt, że zostaną za to wypłacone odszkodowania mało kogo pociesza.
Ale uwag jest jeszcze więcej.
– Dla mnie ten projekt to jakieś szaleństwo – mówi Grzegorz Kuźma, który w Płoskiem prowadzi sklep ogrodniczy. Po przebudowie drogi wszyscy jego klienci będą musieli wyjeżdżać z posesji w prawo. – I nie wiadomo, czy zawrócić da się za 100 metrów czy za 4 kilometry. Szacuję, że moje obroty w tej sytuacji spadną o 60-70 procent – mówi przedsiębiorca. Narzeka też na fakt, że na wprost wjazdu na jego posesję zaprojektowano wyspę. – To oznacza, że poza samochodem osobowym żaden inny się nie zmieści. A ja bez dostawców nie istnieję – załamuje ręce Kuźma.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze