Mieszkańcy Zamościa informowali, że po chodnikach boją się chodzić, bo jest na nich ślisko jak na lodowisku. Niektórzy nie uniknęli upadku. A dla kilku osób lądowanie na lodzie zakończyło się złamaniem ręki. Czy musiało? Dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich w Zamościu tłumaczy, że firma zajmująca się utrzymaniem porządku na chodnikach sypie piach, nawet dużo piachu – aż 100 ton wysypała od początku sezonu do końca ub. r.
W poniedziałek 27 grudnia nasza czytelniczka poinformowała nas, że wracając z pracy miała przykry wypadek. Szła ul. Okopową od strony starówki. Kilkaset metrów dalej na parkingu zaparkowała samochód. Było bardzo ślisko, chodnik był pokryty lodem.
– Szłam bardzo powolutku, bo już rano o mało się nie przewróciłam. Buty miałam na płaskiej podeszwie, zimowe. I nagle upadłam z impetem, jak długa na chodnik. Nie straciłam przytomności, ale było mi jakoś tak dziwnie – opowiadała pani Dorota. Podeszli do niej przechodnie, powoli pomogła jej wstać koleżanka z pracy, która szła razem z nią. Nie wzywały pogotowia. Po panią Dorotę przyjechała córka i zabrała ją na SOR do szpitala. Po blisko 2 godzinach oczekiwania w kolejce, zamościanka została przyjęta przez lekarza.
– Doktor sprawdził, czy nic mi się nie stało w biodra, czy nie mam wstrząśnienia mózgu. Na zdjęciach okazało się, że mam złamaną kość przedramienia w prawej ręce, a ja jestem praworęczna. Założono mi gips, za tydzień mam mieć wizytę. Jeśli okaże się, że kość może się zespolić sama, to dobrze, jeśli nie, to konieczna będzie operacja – mówiła załamana kobieta. Dodała, że wieczorem musiała poprosić sąsiada, żeby rozpalił jej w piecu, bo nie mogła tego zrobić jedną ręką.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze