Lider tabeli niespodziewanie przegrał z Andorią aż 0:4 (0:1). Gospodarze wygrali tak wysoko, bo chciało im się biegać i walczyć. Goście sprawiali wrażenie, że chcą wygrać, ale w ślimaczym tempie. – Tuż po meczu byłem zły i załamany, ale później przypomniał mi się nasz przegrany 3:5 mecz z Sokołem w Zwierzyńcu, w poprzednim sezonie. Przytrafił nam się, tak jak wtedy, jednorazowy koszmarny wypadek przy pracy. Na pewno ta porażka w Mirczu nie jest punktem odniesienia dla naszej dyspozycji w tym sezonie. Ta przegrana nie skreśla nas w walce o pierwsze miejsce – mówi Paweł Lewandowski, szkoleniowiec zespołu ze Starego Zamościa.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze