Podczas obrad Sejmu, 26 stycznia przegłosowana została zmiana w ustawie dotyczącej broni i amunicji. W ustawie jest zapis nakładający na osoby uprawnione do posiadania broni przedstawiania badań lekarskich raz na 5 lat. Z ustawy podczas głosowania w Sejmie znikł punkt trzeci dotyczący przyzwolenia na korzystanie z broni w celach łowieckich. Zmiana wzbudziła dyskusję.
Badania? Niekoniecznie
Swoją opinię na temat zmiany ustawowej wyraził łowczy zarządu okrętowego Państwowego Związku Łowieckiego w Białej Podlaskiej, Sebastian Santus.
- Polski Związek Łowiecki jest organizacją, która funkcjonuje w oparciu o ustawy regulujące cele i zadania statutowe organizacji. Jednym z nich jest gospodarka łowiecka, której elementem jest regulacja populacji zwierzyny wolno żyjącej. Nie od PZŁ zależy wyznaczanie celów statutowych, ale od tych którzy regulują prawnie przepisy co do posiadania broni. Moim zdaniem wprowadzenie obowiązku przeprowadzania badań okresowych dla myśliwych – czy też nie wprowadzanie - nie zmienia założeń realizowanych przez polskich myśliwych. Cieszy mnie natomiast fakt, że koszty które musiałby ponieść myśliwy w związku z wykonywaniem okresowych badań, pozostaną w tych ciężkich czasach do wykorzystania w domowych budżetach - mówi łowczy.
Były skarbnik bialskiego towarzystwa łowieckiego "Ponowa" Maciej Bieliński uważa natomiast, że badania powinny zostać obowiązkowe, ale dla "nielicznej grupy" :
- Jestem zdania, że przynajmniej osoby, które miały jakieś problemy natury karnej czy zdrowotnej powinny na wniosek policji podejmować się takiego badania. Osoby, wobec, których są podejrzenia, skargi lub sygnały zauważone przez innych dotyczące między innymi nadużyć alkoholu czy chorób psychicznych powinny być jak najbardziej kierowane do psychotestów. Uważam jednak też, że nas myśliwych nie powinno się „wrzucać do jednego worka” z takimi ludźmi gdyż z wyjątkiem nielicznych osób jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi i świadomymi, że mamy do czynienia z bronią i możliwych konsekwencjach, jakie mogą z tego faktu wyniknąć - mówi Bieliński.
Podobne zdanie ma łowczy okręgowy Sebastian Santus: - Według posiadanej przeze mnie wiedzy nasi myśliwi cieszą się dobra opinią wśród mieszkańców, którzy coraz częściej mają możliwość przekonania się czym jest łowiectwo i kim są myśliwi. Z wieloma inicjatywami, nie będącymi polowaniem, wychodzimy do lokalnych społeczności, które szeroko relacjonuje także wasze czasopismo – za co dziękuję. Akcje takie jak "Darz bór – dasz krew", "Sprzątamy las wokół nas", "Myśliwska paczka", udział w dożynkach powiatowych i gminnych, a przede wszystkim spotkania z dziećmi w szkołach, przedszkolach i domach dziecka przy różnego rodzaju okazjach, w niedługim czasie całkowicie zmieni podejście do myśliwych i łowiectwa. Nie widzę więc w takiej perspektywie uzasadnionego lęku przed myśliwymi i tym czemu się poświęcają. Obawiam się, że bardziej niepokoją ludzi informacje o grasujących na naszym terenie watahach wilków jak również coraz większej ilości wypadków z udziałem łosi.
Brak badań? Skandal
Innego zdania są aktywiści, którzy wyrażają otwarty sprzeciw wobec wprowadzonym przez Sejm zmianom.
- Zmiana w ustawie jest sytuacją skandaliczną i mam nadzieje, że Senat ostatecznie ją odrzuci. Myśliwi w ostatnich latach doprowadzili do zgonu kilkunastu osób w wypadkach na polowaniach. Obowiązek badań myśliwskich przez lekarza i psychiatrę dawał szanse, na zmniejszenie sytuacji, w których broń trafiałaby do ludzi niebezpiecznych. Badania obowiązkowe dawały okazje, aby przesiać ludzi uczciwych od ludzi potencjalne zagrażających bezpieczeństwu. Zniesienie tego prawa jest otwarciem się na sytuację, w której ktoś mający np. 19 lat zostaje myśliwym i do końca swojej działalności nie jest sprawdzany w żaden sposób, mimo, że osobowość ludzka zmienia się na przestrzeni lat - mówi Rafał Gaweł, założyciel ruchu „Ludzie Przeciw Myśliwym”. - Ustawa o broni i amunicji mówi, że nie wolno strzelać do nierozpoznanego celu. Zakładamy, jako organizacja, że osoba znająca prawo i mająca przywilej korzystania z broni nie powinna znaleźć się w sytuacji, w której wykonała strzał w kierunku drugiej osoby. W przypadku wystąpienia podejrzenia bycia zagrożeniem dla bezpieczeństwa, osoba ta powinna na drodze badań lekarskich być tej broni pozbawiona.
Rafał Gaweł uważa też, że marginalizowanie tematu badań myśliwych, do grupy nielicznych, którzy ewentualnie mieliby być nim poddani, jest błędem. - Będzie to sytuacja, w której badania staną się młotem na niepokornych. Naszą organizację popiera też część myśliwych, który uważają, że działalność takich ruchów jak nasz pomaga oczyszczać środowisko myśliwych z osób, które naruszają prawo i zachowują się nie etycznie. Obawiam się, że badanie tylko nielicznych osób za zawiadomieniem z wewnątrz koła, będzie wykorzystywane do tego, aby „niszczyć” osoby niewygodne bardzo często te, które protestują przeciwko łamania prawa w kole. Najlepszym rozwiązaniem moim zdaniem było by, aby nawet, co rok odbywały się obowiązkowe badania psychiatryczne - mówi założyciel ruchu "Ludzie przeciw myśliwym".
Weryfikacja wewnętrzna
Jednak myśliwi uważają, że selekcja chętnych do zasilenia ich grona jest na tyle restrykcyjna, że chroni środowisko myśliwskie przed napływem osób, które mogą stanowić zagrożenie. - Osoby chcące dołączyć do naszego koła łowieckiego muszą przejść przez roczny obowiązkowy staż, podczas którego odbywa się wnikliwa obserwacja mająca na celu wychwycenie niepożądanych zachowań. Dopiero po odbyciu tego stażu kandydat na myśliwego jest kierowany na kurs po ukończeniu, którego odbywa się egzamin. Po otrzymaniu pozytywnego wyniku kandydat kierowany jest na psychotesty. Zdany egzamin i psychotesty uprawniają daną osobę do złożenia wniosku o pozwolenie na broń. W naszym kole młody myśliwy jest na tzw. stażu rezydenckim, który może trwać do 3 lat. W tym czasie ma prawa łowieckie a zarząd koła ma dodatkowy czas na obserwację delikwenta. Dopiero po tym okresie i uczestniczeniu w polowaniach jesteśmy w stanie przyjąć kogoś w nasze szeregi z czystym sumieniem. Dodatkowo informacje na temat nie przyjęcia kandydata trafiają do okręgu zmniejszając szanse, że nieprzyjęta osoba trafi w szeregi innego koła – wyjaśnia Maciej Bieliński.
Zmienioną przez Sejm ustawę o broni i amunicji procedować będzie teraz Senat. W jakim kształcie dokument wyjdzie ostatecznie z parlamentu? Czas pokaże.
Napisz komentarz
Komentarze