Ostatni mecz rozgrywek pucharowych w woj. lubelskim w sezonie 2022/2023 zaplanowany został na 21 czerwca (środa) o godz. 17 w Krasnymstawie.
Awans do finału Świdniczanka wywalczyła na stadionie w Zawadzie. Wygrała tam z triumfatorem pucharowych rozgrywek w okręgu zamojskim, Gryfem Gmina Zamość aż 6:0 (0:0). Z kolei Start pokonał na własnym stadionie trzecioligowe Podlasie Biała Podlaska 2:1 (1:1). Decydującą o sukcesie gospodarzy bramkę zdobył w końcówce zawodów Skiba, który – tak jak Czarniecki – zaliczył pełny półfinałowy występ. Ale to nie wszystkie zamojskie akcenty w tym spotkaniu. Sędziował je Marcin Kluk z OKS Zamość. W 25 minucie nasz arbiter ukarał Mateusza Podstolaka czerwoną kartką, w konsekwencji dwóch żółtych, więc przyjezdni od tego zdarzenia mieli w składzie jednego zawodnika mniej niż miejscowi.
Na mecz do Zawady Świdniczanka przyjechała jako „świeżo upieczony” trzecioligowiec. Cztery dni wcześniej, po zwycięstwie na własnym stadionie nad Tomasovią Tomaszów Lubelski 1:0 (1:0), na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu, drużyna ze Świdnika zapewniła sobie pierwsze miejsce w czwartoligowej grupie mistrzowskiej i awans do III ligi.
Gospodarze na boisku w Zawadzie dzielnie się bronili tylko w pierwszej połowie, która zakończyła się wynikiem bezbramkowym. Podopieczni trenera Sebastiana Luterka nie mieli jednak zamiaru grać na „zero do zera”, by jakoś dotrwać do rzutów karnych i liczyć na ich szczęśliwie zakończenie. – Gdyby mecz zakończył się remisem, to konieczna byłaby dogrywka, a my nie bylibyśmy w stanie nadążać za Świdniczanką przez kolejne pół godziny. Chcieliśmy grać uważnie w obronie, ograniczać ataki zespołu ze Świdnika i liczyć na udane kontrataki. Niestety, przeciwnik był dla nas za silny. Różnica klasy między zespołami była dosyć duża – mówi trener Sebastian Luterek.
Taktyka Gryfa legła w gruzach już na początku drugiej połowy, gdy niepotrzebnego faulu dopuścił się Hubert Sałamacha. – Rozegraliśmy dwie jakże diametralnie różne połowy meczu. W pierwszej solidnie prezentowaliśmy się w defensywie, skutecznie się broniliśmy. Po przerwie, po stracie pierwszej bramki, skupiliśmy się już tylko na tym, by przeciwnik strzelił nam jak najmniej goli. To jednak nam się nie udało. Zaczęło się od „głupiego” faulu. Sałamacha nie musiał faulować rywala. Mógł go „wypchnąć” w boczną strefę boiska, by w ten sposób zażegnać niebezpieczeństwo. Mówiliśmy sobie przed meczem, że Świdniczanka jest bardzo groźna ze „stałych fragmentów gry”. Arkadiusz Bednarczyk strzelił nam pierwszego gola bezpośrednio z rzutu wolnego. Stracona w ten sposób bramka spowodowała, że spadła wiara naszego zespołu w uzyskanie korzystnego rezultatu. Dwie minuty później rywale podwyższyli prowadzenie. Dla nas było już „po meczu” – komentuje trener Luterek.
Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze Świdniczanki, cieszący się z awansu do finału, zaśpiewali „Sto lat” dla Mateusza Pielacha. Kapitan zespołu ze Świdnika obchodził w dniu meczu 35 rocznicę swoich narodzin.
W najbliższą sobotę (10 czerwca) Gryf ponownie zmierzy się ze Świdniczanką. Tym razem stawką będą czwartoligowe punkty. Spotkanie rozpocznie się o godz. 18 w Świdniku.
Gryf Gmina Zamość – Świdniczanka 0:6 (0:0)
Gole: 0:1 Bednarczyk 49, 0:2 Zuber 51, 0:3 Kutyła 68, 0:4 Kotowicz 69, 0:5 Paluch 82, 0:6 Janczarek 90.
Gryf: P. Dobromilski – Wolanin, D. Dobromilski, Tomasiak, Wołoch – Klimkowski, Sałamacha, Pupeć, Baran (70 Kurzawa), Woźniak (85 Marczyk) – Grzęda (72 Zawadzki); trener Luterek.
Żółta kartka: Grzęda (Gryf). Sędziował: Harko (Chełm).
Napisz komentarz
Komentarze