Samorząd powiatu ma zamiar wybudować sześćset metrów chodnika wraz z drogą dla rowerzystów przy ul. Bagiennej. Środki na ten cel mają pochodzić z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Szacowana wartość inwestycji to około 1 mln zł. Zadanie ma być współfinansowane również przez miasto Biłgoraj. Mieszkańcy jednak z planowanego rozwiązania nie są zadowoleni. Do władz miasta i powiatu wpłynęła petycja w sprawie inwestycji. Chodzi o sprzeciw w sprawie zlokalizowania chodnika i ścieżki od strony zabudowań mieszkalnych.
12 lipca w sali konferencyjnej Urzędu Miasta Biłgoraja odbyło się spotkanie władz starostwa oraz miasta z mieszkańcami, którzy wysłuchali argumentów „za” i „przeciw” budowie chodnika. Dyskusja była gorąca.
O chodnik prosili od lat
Mieszkańcy o realizację inwestycji zabiegali od dawna. – Przypominam sobie, ile wpływało do mnie wniosków dotyczących budowy chodnika przy ul. Bagiennej. To droga powiatowa, wiec trzeba było uzgadniać wszystko z powiatem biłgorajskim. Miasto zawsze przy inwestycjach wykonywanych w pasach dróg powiatowych znajdujących się na terenie miasta deklarowało 50 proc. wkładu własnego. Przez lata ani powiat, ani miasto nie znajdowało środków, aby wybudować ten chodnik – mówił burmistrz Janusz Rosłan.
Dodał, że z chwilą gdy ulica Bagienna została połączona z ul. Janowską radni jeszcze dobitniej wskazywali na konieczność wykonania chodnika. To ze względu na zagrożenie dla przechodniów w związku ze wzmożonym ruchem samochodów. Wiosną tego roku pojawił się rządowy program, który pozwalał na rozwiązanie problemów. Rozpoczął się proces składania wniosku i opracowywania dokumentacji technicznej. Burmistrz dodał, że odbyły się spotkanie dotyczące opracowania koncepcji drogi. – Wydawało nam się, że rozwiązujemy bardzo ważny problem społeczny i z ogromnym zaskoczeniem przyjąłem petycję mieszkańców – mówił. Janusz Rosłan stwierdził, że ani on, ani starosta, nie chcą uszczęśliwiać mieszkańców na siłę. – W moim przekonaniu ten chodnik jest niezbędny, a troska o bezpieczeństwo jest obowiązkiem samorządu – argumentował.
Podobne zdanie wyraził starosta Andrzej Szarlip. – Zabiegi o budowę tego chodnika trwały długo. Uważałem, że oczekiwania społeczne, aby go wybudować, były znaczące. Mieszkańcy ulicy i tej części miasta oczekiwali tej inwestycji. Zadania związane z bezpieczeństwem drogowym są dla nas na pierwszym miejscu, a petycja mieszkańców była dla mnie zaskoczeniem – stwierdził. Dodał, że na terenie powiatu biłgorajskiego jest wiele miejscowości, które czekają na chodniki w pasie dróg powiatowych. – Wbrew mieszkańcom umowy na dofinansowanie tej inwestycji nie podpiszę. Jednak uważam, że chodnik zwiększy poziom bezpieczeństwa – mówił.
Zbyt blisko domów
Dlaczego proponowana lokalizacja jest zła? Zdaniem mieszkańców w niektórych przypadkach odległość chodnika od zabudowań jest tak mała, że każdy przechodzień będzie mógł zobaczyć przez okno wnętrze domu. To według nich jest naruszeniem prywatności. Kolejnym argumentem wymienianym w petycji jest fakt, iż niektóre posesje położone są poniżej drogi, a budowa chodnika spowoduje zatrzymanie wód opadowych. Dodatkowo część posesji posiada małe i wąskie przejazdy. Mieszkańcy nie mają gdzie trzymać aut, które są zaparkowane przed bramami wjazdowymi. Chodnik ograniczy takie możliwości. Problem potęguje również różnica wzniesień występująca na niektórych posesjach. Z tego względu bramy często otwierają się w stronę ulicy. Zlokalizowanie chodnika po stronie zabudowań wiązałoby się z koniecznością ich przeróbek, a to jest kosztowne. Mieszkańcy przedstawiają również kwestie bezpieczeństwa. Auta parkujące wzdłuż ulicy będą stanowić zagrożenie dla ruchu drogowego.
Zdaniem burmistrza odległość projektowanego chodnika od okien domów jest spora. – Jeżeli ktoś decyduje się na mieszkanie w mieście, a nie na wsi, to musi liczyć się z tym, że ma pewne utrudnienia. Jest taki wynalazek jak żaluzje, rolety i zasłonki – mówił. Zaznaczył również, że mieszkańcy wskazują na fakt parkowania samochodów poza swoimi posesjami. – W pasie drogowym parkować nie można. Jeśli się to robi, trzeba ponosić opłaty za zajęcie pasa drogowego. Państwo traktują to jak prywatne miejsce parkingowe – stwierdził. Zaznaczył, że część mieszkańców składuje tam m.in. nawet eternit. A tego robić bezwzględnie nie wolno.
Janusz Rosłan zauważył również, że mieszkańcy nie mogą montować bram w ten sposób, aby otwierały się one na cudzą nieruchomość. – Czy państwo zgodziliby się, aby jakieś urządzenie należące do Urzędu Miasta ingerowało w państwa własność. Mają państwo obowiązek przerobienia tych bram, bo nie mogą się one otwierać na cudzą nieruchomość, a pas drogowy jest własnością powiatu – tłumaczył.
Włodarz stwierdził również, że logicznym jest to, że chodnik jest ulokowany po stronie zabudowań. – Każdy kto ma posesję będzie musiał wyjeżdżać tyłem, wprost na chodnik i ścieżkę rowerową. Bezpieczeństwo byłoby zachowane, gdyby inwestycja była po drugiej stronie – grzmieli mieszkańcy. – Zrobi pan największy błąd, jeśli chodnik będzie po stronie zabudowań. Jak się coś stanie, będzie to na pana – apelował do burmistrza mieszkaniec.
Nie brakowało również licznych głosów „za” inwestycją, którzy podkreślali, że zwiększy to bezpieczeństwo na osiedlu. Prosili oni oponentów, aby zaufali specjalistom z zakresu budownictwa.
Pieniądze przepadną
Nie ma możliwości, aby inwestycja była zlokalizowana po przeciwnej stronie ulicy. Jak wyjaśniała podczas spotkania Maria Góralska, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Biłgoraju, po raz pierwszy został ogłoszony nabór wniosków na takie przedsięwzięcia. – Zawsze robimy tak, że budujemy chodnik i ścieżkę tam gdzie mieszka więcej osób. Nie przypuszczaliśmy, że będą takie petycje. My nie chcieliśmy nikomu zrobić krzywdy – mówiła. Dodała, że są określone parametry chodnika, których nie można byłoby spełnić po stronie proponowanej przez mieszkańców. Wspominała, że podobne obawy mieszkańców ul. Moniuszki w Biłgoraju. Po kilku latach od powstania chodnika są z niego zadowoleni. Podkreśliła, że w przypadku zmiany lokalizacji inwestycji trzeba będzie zrezygnować z dofinansowania.
Starosta zaznaczał, że chce wsłuchiwać się w głos mieszkańców. – Jeśli chcemy zrobić chodnik po drugiej stronie, utracimy dofinansowanie. Chciałabym, aby państwo doszli do porozumienia. Nie chce robić nic wbrew ludziom. Ja swoją funkcje tak postrzegam, że chcę robić to, czego chcą mieszkańcy. Jeśli nie podpiszę umowy, pieniądze przepadną. Moim zdaniem ważny jest wzrost poczucia bezpieczeństwa, ale wszystkie inwestycje są po to, aby mieszkańcom żyło się lepiej – stwierdził.
Podczas spotkania konsensusu nie było. Ustalono, że listy poparcia inwestycji, listy mieszkańców którzy podpisali się przeciw oraz stenogram ze spotkania zostanie przekazany odpowiednim komisjom Rady Miasta i Powiatu, które zdecydują co do inwestycji.
Napisz komentarz
Komentarze