23 grudnia Czesława Hałasa z Żernik skończyła 101 lat! Radość z tej okazji dzieliła z nią nie tylko rodzina, ale też wójt gminy Ulhówek Łukasz Kłębek i towarzysząca mu delegacja.
– Pani Czesławie życzymy dużo zdrowia i wielu Łask Bożych na dalsze pomyślne dni i lata – mówi Łukasz Kłębek, wójt gminy Ulhówek, który wraz z przewodniczącą Rady Gminy Ulhówek Stanisławą Ziober, sekretarz Aliną Konefał-Pilip, radnym Powiatu Tomaszowskiego Janem Kowalczykiem i sołtysem Żernik – Moniką Puchalską odwiedził solenizantkę i wręczył jej prezenty. Pani Czesława z uśmiechem na twarzy przyjęła gości i zapraszała do siebie za rok.
Oby tak dalej
Zdrowie pani Czesławie szczęśliwie dopisuje.
– Jak na te lata jest bardzo dobrze – mówi jej córka Teresa.
Opowiada, że pani Czesława uczestniczyła we mszy św. z okazji 101 urodzin. Od ubiegłego roku niewiele się u niej zmieniło: dalej mieszka sama, ale jest doglądana przez najbliższych. Na co dzień modli się, odwiedza brata, krząta nieco po domu. Jak mówi pani Teresa, jej mama próbuje myć naczynia, chętnie by też gotowała, ale wyręczają ją w tym wszystkim dzieci. Zdarza jej się nawet własnoręcznie ubić masło w słoiku.
Jeśli chodzi o dietę najstarszej mieszkanki gminy Ulhówek, to jest ona bogata w nabiał.
- Dzwonnicy w Szczepiatynie groziło zawalenie. Stowarzyszenie Robim Co Możem Ulhówek uratowało zabytek
– Mama lubi najbardziej sery, mleko, maślankę z ziemniaczkami – zdradza pani Teresa. Trzeba dodać, że chodzi o swojskie produkty (może to w nich jest przepis na długowieczność).
Ponad wiek życia
Nieczęsto można spotkać takich ludzi jak Czesława Hałasa. Ta kobieta żyje na tym świecie ponad wiek! Urodziła się 23 grudnia 1922 roku jako najmłodsze, szóste dziecko Antoniny i Józefa Gardyjasów. Wychowywała się w Pawłówce w gminie Rachanie. Jej rodzina przeżyła wojenną zawieruchę, doświadczyła wielu chorób. Ojciec został ranny podczas I wojny światowej, udało mu się z Rosji wrócić do domu, ale potem wymagał stałej opieki ze strony żony i dzieci. Pani Czesława na uroczystości swojej Pierwszej Komunii Świętej, była sama, ponieważ jej mama musiała zostać w domu z chorym ojcem. Tę przykrość, jakiej kilkuletnie dziecko nie było w stanie zrozumieć, wspomina do dziś.
Pani Czesława skończyła cztery klasy szkoły podstawowej w Pawłówce. II wojnę światową przetrwała u dziedziców.
– Poszłam do państwa, gdzie dziecko bawiłam. Miałam tam opiekę, dach nad głową i byłam bezpieczna. To było u dziedzica Emila Redycha i jego żony Julii w Pawłowce. A pilnowałam dziewczynki Elżuni Sławikowskiej, córki Halinki Sławikowskiej z domu Redych – opowiada Czesława Hałasa. Dodaje, że gdy na majątek w Pawłówce zaczęły napadać bojówki UPA, w 1943 r. jego właściciele wyjechali do Tomaszowa Lubelskiego. Z nimi pani Czesława. Byłaby z nimi może i dłużej, ale zachorowała, a po operacji wyrostka, wróciła do swojego rodzinnego domu.
Zaraz po wojnie wyszła za Juliana Kinczkowskiego. Jej mąż zachorował ciężko i po 5 latach zmarł. Nie mieli dzieci. Doczekała się pięciorga potomstwa z drugim mężem Stanisławem Hałasą (zmarł w 2005 roku). Małżeństwo kupiło w Żernikach ziemię, tam wybudowało gospodarstwo.
- Przeczytaj też: Jarczów: 14. Memoriał Jana Kostura w Tenisie Stołowym
– Rodzice ciężko pracowali, nas też zabierali w pole. Ale dbali o nas. Zawsze jeździliśmy koniem do kościoła do Łaszczowa, 10 kilometrów od nas. Mama była zawsze bardzo wierząca i tego nas nauczyła. Dobrze nas wychowała. Wszystkich zawsze traktuje jednakowo. Wszyscy to jej dzieci i wnuki. Pożeniła nas, wychowała w miłości i zgodzie – mówi pani Teresa.
W ciągu ostatniego roku 101-latka powitała na świecie kolejną osobę w rodzinie – a tym samym dwudziestą trzecią prawnuczkę. Ma też 18 wnuków.
Napisz komentarz
Komentarze