– Szczerze mówiąc, sezon halowy uważam za udany, ale jednak odczuwam lekki niedosyt. Zresztą, co bym nie osiągnęła, to i tak ten niedosyt by mi towarzyszył. Zawsze, jak się kończy pewien etap, to pojawiają się myśli, co można było jeszcze poprawić, co można było zrobić lepiej. Mimo wszystko jestem z siebie zadowolona. W halowych mistrzostwach Polski pobiegłam w finale B biegu na 60 m, a także w finale A biegu na 200 m. Nie mam powodów, by narzekać na to, co zdołałam osiągnąć. Mam prawo optymistycznie patrzeć na zbliżający się sezon letni – mówi nam sprinterka Tomasovii Tomaszów Lubelski.
Sukcesy zawodników z Zamojszczyzny w lekkoatletycznych zmaganiach halowych są tym cenniejsze, iż nie mają oni w regionie odpowiednich warunków, by się do takich zawodów przygotować. Z tego właśnie powodu sprinterzy Znicza Biłgoraj całkowicie zrezygnowali ze startów w hali.
– Większość treningów w ramach przygotowań do sezonu halowego miałam w hali przystosowanej do meczów siatkarskich. W tej hali nie można było używać kolców. Przez tydzień miałam okazję trenować w Centralnym Ośrodku Sportu w Spale. Mogłam wtedy pobiegać w kolcach i popracować nad startem z bloku. Staraliśmy się wychodzić na dwór, ale pogoda nie dopisywała, więc niewiele dało się zrobić – mówi Joanna Fus.
Niekorzystna była także lokalizacja zawodów.
– W starcie w mistrzostwach Polski najbardziej przeszkadzało mi niewyspanie i zmęczenie długą podróżą z Tomaszowa do Wrocławia. Podróż trwała aż dziesięć godzin, a więc o wiele dłużej niż powinna, bo nie jechaliśmy główną trasą. Po drodze musieliśmy zabrać zawodników innych klubów – Agrosu Zamość i Agrosu Chełm. Naprawdę po tak wyczerpującej podróży rywalizacja na bieżni nie jest komfortowa – wyjaśnia Joanna Fus.
Sportsmenka Tomasovii może się już skupić na przygotowaniach do sezonu letniego. Najważniejsze będą dla niej 78. PZLA Mistrzostwa Polski U20. Zawody rozgrywane będą od 26 do 28 lipca, ale gospodarz imprezy nie został jeszcze wybrany.
– Najchętniej, oprócz mistrzostw Polski, oczekiwałabym jakiegoś startu za granicą, ale mam świadomość tego, że na takie wyróżnienie muszę jeszcze trochę popracować. Mam jednak nadzieję, że w końcu osiągnę ten cel i będę reprezentowała Polskę w zawodach zagranicznych – wzdycha Joanna Fus.
Trener Andrzej Gdański twierdzi, że jego podopieczna może wiele osiągnąć w biegach sprinterskich.
– Asia nie tylko ma ogromne możliwości, ale też jest niesamowicie zaangażowana w to, co robi na zajęciach szkoleniowych i zawodach. I co najważniejsze: wierzy we mnie i moje metody szkoleniowe. Podoba mi się w niej to, że podczas zawodów jest waleczna. Nie kalkuluje, tylko zawsze daje z siebie wszystko. A stres, który zwykle towarzyszy ważnym startom, korzystnie na nią działa. Ona nie spala się we kluczowych momentach, jak inni. Niektórzy są tacy, że na treningach osiągają mega wyniki, a gdy przyjdzie do zawodów, to stres odbiera im część mocy – twierdzi Andrzej Gdański.
Szkoleniowiec uważa, że Joanna Fus może nawet pójść drogą, którą wyznaczył jego najsłynniejszy podopieczny, czyli król polskiego sprintu Dominik Kopeć.
– Proszę zauważyć, że Dominik przez parę ładnych lat od początku kariery osiągał przeciętne wyniki. Wygrywał, ale jego rezultaty nie były z najwyższej „półki”. Dopiero po latach jego wyniki „eksplodowały”. Podobnie może być z Asią. Ja zawsze planuję długofalowo. Jeśli już na samym początku sprinter osiąga mega wyniki, to później trudno z niego więcej wykrzesać. Niewiele już da się zrobić. A jak startuje z niższego pułapu, to można sukcesywnie coraz więcej wyciągnąć. Można wykorzystać rezerwy – tłumaczy trener Gdański.
Atutem sportsmenki jest to, że ona rzeczywiście sprintem jest zafascynowana. Da się wyczuć, że trenuje i startuje z pasji, a nie dlatego, że jej ojciec Mirosław Fus, były sportowiec, a obecnie szkoleniowiec lekkoatletyki i dyrektor OSiR Tomasovia, wywierał na nia presję.
Przeczytaj też: Wychowanek Pogoni Tyszowce Adam Gardzioła odpadł w ćwierćfinale w Bukareszcie
– Ja się zakochałam w biegach sprinterskich. Na początku trenowałam skok w dal i biegi długie, a moimi szkoleniowcami byli Mirosław Fus i Małgorzata Gdańska. W maju 2020 r. przeszłam do trenera Andrzeja Gdańskiego. To właśnie on zauważył, że mam krok typowy dla sprinterów. Inni trenerzy Tomasovii, Tomasz Wawrzusiszyn i mój tato, także podkreślali to, że bardziej nadaję się do biegów krótkich. Posłuchałam. I dobrze na tym wyszłam. Biegi długie nie odpowiadały mi tak, jak sprinty. Ufam trenerowi Gdańskiemu i w pełni stosuję się do jego zaleceń i planu szkoleniowego – tłumaczy Joanna Fus.
Trener Gdański nie ma wątpliwości, że z tej współpracy wyjdzie coś dobrego.
– Asia jest pracowita, oddana temu, co robi. Ciągle pyta o detale – co mogłaby jeszcze poprawić. Ze względu na młody wiek nie jest jeszcze w pełni ukształtowana pod względem fizycznym, dlatego drzemią w niej jeszcze ogromne pokłady rezerwy, którą można pożytecznie wykorzystać w sprincie. W ubiegłorocznych mistrzostwach Polski U18 była piąta w biegu na 100 m. Liczę na to, że w tym roku, w kategorii U20, wypadnie jeszcze lepiej – mówi trener Gdański.
Z Chorzowa, z 55. PZLA Mistrzostw Polski U18, rozgrywanych w lipcu 2023 r. w ramach 29. Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, Joanna Fus przywiozła dwa medale. Oba wywalczyła z zespołem sprinterskim Tomasovii – srebrny w sztafecie 4 razy 400 m i brązowy w sztafecie 4 razy 100 m. – Już pora walczyć o medal w biegu indywidualnym – twierdzą zgodnie trener Gdański i jego podopieczna z Tomasovii.
Napisz komentarz
Komentarze