Stowarzyszenie Na Rzecz Zwierząt Adopcje Tomaszów Lubelski tworzą cztery wolontariuszki. Dwie z nich działają z daleka zdalnie – zajmują się pisaniem ogłoszeń, procedurami adopcyjnymi, zakupami dla podopiecznych. Kolejne dwie działają w terenie. Jedna mieszka w okolicach Tomaszowa Lubelskiego, druga niedaleko Narola. Ludzie wiedzą, że gdy wypatrzą bezdomnego kota czy bezpańskiego psa, to mogą do nich to zgłosić. Wiedzą, że one postarają się zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby zwierzęta zaznały jeszcze szczęścia i poznały lepszy świat.
– Nie zawsze jesteśmy w stanie na każde wezwanie odpowiedzieć, bo mamy pracę, dom, małe dzieci i ograniczone miejsce, a domów tymczasowych tylko trzy. Robimy tyle, ile jesteśmy w stanie. Świadomie i potem mamy z tego satysfakcję. Wychodzimy z założenia, że ktoś zły zrobił coś, że zwierzęta są w takich okolicznościach, a nie innych, więc musi się znaleźć ktoś dobry, kto naprawi to wyrządzone zło – mówi Agnieszka, wolontariuszka z Tomaszowa.
Nie można było czekać
Tylko od początku tego roku Stowarzyszenie uratowało już kilkadziesiąt kotów i kilka psów. Ratowanie polega u nich na odławianiu bezdomnych czworonogów, leczeniu ich, bo zwykle cierpią na różne choroby lub są po wypadkach, poddawaniu ich zabiegom sterylizacji, kastracji, niezbędnym szczepieniom, socjalizacji.
Zawsze na początku zgodnie z obowiązującymi procedurami wolontariusze szukają właściciela zwierzęcia. Ogłoszenia o „bezdomniakach” zamieszczają w Internecie, papierowe rozwieszają w gminach, rozpytują mieszkańców. Gdy po 2 tygodniach nikt się nie zgłasza po zwierzę, zaczynają szukać mu domu. W większości przypadków chętni do adopcji znajdują się szybko, choć nie jest to reguła, np. mamy pod swoją opieką dwa psy od ponad 6 lat, których szanse na znalezienie rodziny maleją z roku na rok. Na czas leczenia, rekonwalescencji i poszukiwania domu, zwierzęta są zabezpieczone u wolontariuszek lub osób, które zgłaszają się do pomocy jako dom tymczasowy bądź w płatnym hotelu dla zwierząt. Gdy rozmawialiśmy z panią Agnieszką, poza swoimi dwoma psami, miała jeszcze dwa psiaki uratowane z wojennej zawieruchy na Ukrainie, które wciąż szukają dobrego domu, i „tylko” 8 kotów.
- Przeczytaj też: Mieszkańcy Bełżca mają nowego wójta
Wśród pociesznej „kociej i psiej ferajny”, w ostatnim czasie były też kociaki z Bełżca (25 marca ostatni pojechał do osoby, która go zaadoptowała). Wszystko zaczęło się pod koniec stycznia.
– Gdy dostaliśmy informację o kilku wolno żyjących kotach, od razu zaczęłyśmy działać. Zadzwoniłyśmy do gminy Bełżec, opisałyśmy sytuację. Wytłumaczyłyśmy, że my jesteśmy w stanie zorganizować wszystko jeśli chodzi o logistykę, czyli wyłapiemy te koty, zawieziemy do weterynarza, zajmiemy się nimi po zabiegach, poszukamy domów, ewentualnie wypuścimy, jeśli okażą się dzikie, jedyna pomoc, na którą liczyłyśmy to pomoc finansowa. Nie było mowy o tym. Rozmawiałyśmy z panią sekretarz. Niegrzeczne, nieeleganckie, skandaliczne zachowanie. Komunikacja bardzo utrudniona. Usłyszałyśmy, żeby poczekać, bo gmina nie ma na to pieniędzy. Pytamy: „czekać na co? Idzie wiosna, tych kotów zaraz będzie kilka razy więcej?”. Rozmowa w trakcie została nagle przerwana. Oddzwoniłyśmy natychmiast i dostałyśmy informację, że Pani Sekretarz wyszła z budynku... co pokazało nam jak dobitnie traktuje się petentów – opisuje jedna z wolontariuszek.
Panie podejmowały kolejne próby kontaktu.
– W marcu dzwoniłyśmy 3 razy, nie udaje nam się uchwycić pana wójta. Rozumiem, że na tym stanowisku ma się wiele obowiązków, ale jeśli komuś zależy – oddzwania, wykazuje jakąś inicjatywę, tutaj nie ma jej kompletnie żadnej – kontynuuje wolontariuszka.
Wśród 8 wyłapanych w Bełżcu kotów było 5 kotek i 3 kocury. Wszystkie są już po zabiegach sterylizacji lub kastracji, są odrobaczone i zaszczepione. 6 kotów adoptowały rodziny m.in. z Warszawy, Krakowa. Kocią matkę wzięła do siebie mieszkanka Bełżca. Jeden kot został wypuszczony, bo nie dał się oswoić.
Sterylizacja kosztowała 220 zł, kastracja była nieco tańsza. Pozostałe zabiegi to koszt ok. 100 zł. To wszystko trzeba pomnożyć przez liczbę kotów. Jedną fakturę Stowarzyszenie opłaciło dzięki wspomnianej zbiórce, na drugą wciąż zbierane są pieniądze.
Program jest, a pieniędzy nie ma?
W sprawie kotów i nieopłaconych zabiegów nasza redakcja skontaktowała się na początku marca z sekretarz gm. Bełżec Alicją Kopczan. Pani sekretarz potwierdziła, że rozmawiała z wolontariuszkami Stowarzyszenia Na Rzecz Zwierząt. Tłumaczyła nam, że nie może podejmować decyzji niezgodnych z planem budżetowym gminy.
– Corocznie uchwalamy program opieki nad zwierzętami bezdomnymi. Zabiegi sterylizacji kastracji psów z terenu gminy Bełżec, które trafiają do schroniska, muszą być przez nas opłacane. Jeśli chodzi o dzikie koty, to w naszym obowiązku jest dokarmienie ich i to robimy. Natomiast nie mamy zabezpieczonych pieniędzy na ich sterylizację i kastrację – tłumaczyła Alicja Kopczan.
Dodała, że o ile niemożliwe jest teraz opłacenie wykonanych już zabiegów kotów, którymi zajęło się Stowarzyszenie, o tyle możliwe jest przekazanie karmy dla zwierząt. Zadeklarowała też, że problem będzie miała na uwadze i postara się ten temat przedstawić radnym na komisji lub sesji.
Jak sprawdziliśmy, Rada Gminy Bełżec przyjęła jednogłośnie „Program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie Gminy Bełżec w 2024r.” podczas sesji 22 lutego. Na realizację programu w tym roku gmina przeznaczyła 25 tys. zł, z czego na zapewnienie bezdomnym zwierzętom miejsca w schronisku dla zwierząt w Zamościu przeznaczono 5 tys. zł, na opiekę nad wolno żyjącymi kotami, w tym ich dokarmianie – 2 tys. zł, na odławianie bezdomnych zwierząt – 2 tys. zł, na obligatoryjną sterylizację albo kastrację zwierząt w schroniskach dla zwierząt – 5.100 zł, na poszukiwanie właścicieli dla bezdomnych zwierząt – 1000 zł, na usypianie ślepych miotów – 1900 zł, na zapewnienie miejsca dla zwierząt gospodarskich w gospodarstwie rolnym – 1500 zł i na zapewnienie całodobowej opieki weterynaryjnej w przypadkach zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt – 6500 zł.
Do wójta gminy Bełżec i sekretarz tej gminy w międzyczasie skierowaliśmy na pocztę elektroniczną pytania o to, jaki był koszt zakupu karmy w 2023 r. dla bezdomnych kotów i ile ich było (w 2023 r. na realizację „Programu opieki...” zabezpieczono w budżecie 34 850 zł). Chcieliśmy wiedzieć, czy gmina liczyła co bardziej się opłaca: kupowanie karmy dla rosnącej kilka razy w roku liczby kotów czy przeprowadzenie sterylizacji i kastracji tych zwierząt?
Po tygodniu dostaliśmy odpowiedź: „W 2023 r. Gmina Bełżec nie dokonywała zakupów karmy dla bezdomnych kotów, ponieważ nie było żadnych zgłoszeń i informacji, aby przypadki bezdomności kotów występowały na terenie gminy”. Poinformowano nas też, że „Program opieki nad zwierzętami bezdomnymi (...) w 2024 r. był przekazany przed podjęciem uchwały do zaopiniowania do właściwego powiatowego lekarza weterynarii i do zarządców obwodów łowieckich działających na terenie gminy”.
21 marca odbyła się kolejna sesja Rady Gminy Bełżec. Sekretarz poruszyła sprawę kotów.
– Wynikła sytuacja, że mamy nagłośnioną sprawę sterylizacji, kastracji kotów wolno żyjących. Do tej pory nie robiliśmy tego, ze względów też finansowych, bo są różne potrzeby. Ustawa nas nie obliguje do tego, to jest działanie fakultatywne, więc gmina może, nie musi. Mieszkamy na wsi, nie wiem, taki mi się wydaje, że nie mamy tutaj hord kotów, które spacerują, bo są niewysterylizowane, ale ja bym miała prośbę, bo obiecałam, że powiem to na sesji, żeby się państwo zastanowili może na komisjach, czy wprowadzić do programu ochrony zwierząt bezdomnych właśnie obligatoryjną kastrację i sterylizację kotów. Podkreślam, kotów, ponieważ psy, które są bezdomne, trafiają do schroniska, my płacimy za ich kastrację bądź sterylizację. Miałabym prośbę, żeby jeżeli ktoś chce czy teraz się wypowiedzieć, czy po prostu, żeby komisje się nad tym pochyliły, bo jeżeli tak, to trzeba byłoby zmieniać program, który państwo uchwalili, i przeznaczyć środki typowo na kastrację i sterylizację kotów wolno żyjących. Bo też takie głosy słyszymy, że pewnie jest bardzo dużo kotów, ja nie widzę tych kotów, ale może tak jest. W związku z tym proszę o zajęcie się tą sprawą – zwróciła się do radnych sekretarz gminy Bełżec.
Jaka będzie reakcja nowych radnych (7 kwietnia są wybory samorządowe), przekonamy się być może niebawem.
Kto "przemyśli sprawę"?
– Mamy głęboką nadzieję, że gmina Bełżec przemyśli sprawę i dopełni swojego obowiązku! To są spore koszty. Założyłyśmy zrzutkę, ale nie uzbierała się pełna kwota. Dorabiamy w różny sposób. Jesteśmy po bazarku wielkanocnym, na który robiłyśmy stroiki, piekłyśmy ciasta, robiłyśmy świece i kule kąpielowe. Ale i to za mało – wylicza Agnieszka.
Na profilu Stowarzyszenia Na Rzecz Zwierząt niedawno pojawił się post z taką treścią:
„(...) Gołym okiem widać, że problem bezdomności wśród zwierząt z roku na rok jest większy, więc dlaczego nie można zwiększać środków w budżecie na ten cel? Szanowne GMINY to jest Wasz obowiązek! I to nie Wy pomagacie nam czy tym ludziom, którzy pochylają się nad potrzebującymi, bezdomnymi, chorymi zwierzętami. To MY WSZYSCY pomagamy WAM, odwalając za was całą robotę... To my nastawiamy klatki łapki, narażamy się na pogryzienia, zadrapania, to my jeździmy na zabiegi. Oczywiście są też urzędy, na których współpracę możemy liczyć, ale jednak jest ich zaledwie kilka. (...)”.
Do tematu wrócimy.
Kto chciałby wesprzeć w działalności Stowarzyszenie Adopcje może wpłacić na konto Stowarzyszenia dowolną kwotę. Numer bankowy podany jest na profilu fejsbukowym Stowarzyszenia.
Napisz komentarz
Komentarze