Kościół Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie to jedna z najważniejszych, najbardziej okazałych świątyń w mieście. Jej budowę franciszkanie rozpoczęli w 1637 r. Wyszło pięknie! Oryginalna, monumentalna bryła tego kościoła, jego strzeliste fasady, freski i m.in. wyszukane sztukaterie robiły wielkie wrażenie. Niebawem znów będziemy mogli ten dawny splendor oglądać. – Cieszę się z planowanego remontu. Oby tylko Stare Miasto było w tej części przejezdne. Bo z tym, jak już widać, może być spory kłopot – ostrzega jednak jeden z właścicieli sklepu na zamojskiej starówce.
Było się czym chwalić. Wspaniały, franciszkański kościół podobno przewyższał (i przyćmiewał) inne świątynie w Zamościu i... w wielu innych miastach Rzeczpospolitej. Nic dziwnego, że odwiedzały go nawet koronowane głowy. W 1660 r. pojawił się tam sam król Jan Kazimierz oraz jego małżonka Ludwika Maria. Tak o tym pamiętnym wydarzeniu pisał nieoceniony Bazyli Rudomicz, zamojski uczony i kronikarz.
"Najjaśniejszy król, razem z królową przybył do Zamościa około godziny piątej po południu. Powitaliśmy ich skromnie, bez przemówień, zgodnie z informacją z zamku. Najjaśniejsza królowa odwiedziła kościoły (...) obeszła wokoło miejskie wały" – pisał 30 sierpnia 1660 r. Rudomicz. A dzień później notował: "Kazanie (w kościele franciszkańskim – przyp. red.) ojca (Urbana) Jędrzejowskiego (...). Król i królowa z powodu dzisiejszego wyjazdu opuścili kościół po wstępnej części kazania".
Prawdopodobnie Jan Kazimierz odwiedził świątynię także w czerwcu 1661 r. Wojna polsko-rosyjska zbliżała się już wówczas do końca. W Zamościu doszło jednak do dość nietypowej sytuacji (być może w sąsiedztwie kościoła) także opisanej przez Rudomicza.
"W procesji Bożego Ciała niesiono 307 sztandarów moskiewskich. Jeńcy składając je w przeddzień procesji pod stopy piechurów królewskich z przykrości to znosili, mówiąc, że tego nie powinno się czynić, ponieważ oddali je na podstawie układu, a także z tego względu, że na nich znajdują się wizerunki Bogurodzicy i świętych" – pisał Rudomicz 16 czerwca 1661 r. "Stąd jeden z ich starszyzny nie chciał schylić głowy przechodząc przed królem, lecz dworzanin położywszy swą rękę na jego karku i mówiąc: Kłaniaj się panu, przymusił go do schylenia głowy".
Takie ważne wydarzenia, związane bezpośrednio lub pośrednio z historią kościoła franciszkańskiego, trudno zliczyć (możemy o nich przeczytać w książce Ewy Lorentz pt. "Dziedzictwo Franciszkanów Konwentualnych w Zamościu"). A sama świątynia kwitła... W 1720 r. obok tej budowli postawiono np. okazałą, ponad 45-metrową dzwonnicę.
Dobre czasy się jednak skończyły wraz z utratą niepodległości przez nasz kraj. W 1784 r. zaborcy skasowali zamojski klasztor Franciszkanów. W świątyni założono magazyn, szpital, koszary. Przez jakiś czas stała też pusta, niszczała. W XX w. założono w niej m.in. kino-teatr i Liceum Sztuk Plastycznych.
Na początku lat 90. ub. wieku kościół wrócił do prawowitych właścicieli. Franciszkanie zabrali się za remonty.
Więcej w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze