Chyba nikt nie zwraca uwagi na to, że mamy prąd...
– PGE Dystrybucja stwarza warunki nieprzerwanego dostarczania energii. Utrzymujemy infrastrukturę, by prąd mógł płynąć od elektrowni, przez kable, druty, do mieszkań, pracy. Ludzie zauważają kiedy prądu nie ma. Wtedy dzwonią. Ostatnio przyjęliśmy rozwiązanie, że telefony odbiera callcenter w Lubartowie. Teraz alarmowy numer 991 ściąga telefony z całego regionu. Niektórzy narzekają. System jest wdrażany i zapewniam, że wszystko będzie działać sprawnie.
Jakie są przeszkody w sprawnej dystrybucji prądu?
– Prowadzimy ważną i strategiczną modernizację istniejącej linii od Zamościa w kierunku Biłgoraja, ale prace są wstrzymywane. Wszyscy chcą mieć prąd, ale nie wszyscy chcą, by dokonywać wymiany linii na nowocześniejszą, prowadzić linie napowietrzne przez posesje. Każdy chce dodatkowej opłaty. Nie uciekamy od płacenia odszkodowań, ale jako normalnie działająca firma jesteśmy poddani grze rynkowej. Rzeczoznawca wycenia, że za poprowadzenie linii przez działkę można zapłacić 10 tys. zł. Ktoś mówi: "nie, żądam 30 tys.". Następują procedury odwoławcze, sądowe. I tak któregoś dnia może nastąpić poważna awaria i prądu nie będzie miała ta osoba ani jej sąsiedzi, a nawet miejscowości. Apeluję o rozsądek do tych, którzy mają wygórowane roszczenia. Kiedyś energetyka miała mnóstwo pieniędzy. Dziś to rynek rygorystyczny. PGE Dystrybucja podlega pewnym ograniczeniom i mamy określone środki na działania. Urząd Energii Elektrycznej narzuca nam pewne wymogi, które musimy spełniać. Przerwa w energii elektrycznej nie może trwać zbyt długo, bo wiąże się to z dotkliwymi karami finansowymi. W tym celu wprowadzamy sieci inteligentne, nowoczesne technologie, modernizujemy linie przesyłowe. Tak już jest np. w Chełmie. W razie awarii odbiorcy nie czują przerwy w dostawach. W mieszkaniach jest tylko mignięcie światła. Nasz zakład jest spółką prawa handlowego działającą w systemie korporacyjnym. Są limity narzucone przez zarząd główny. Przy minimalnych kosztach musimy maksymalizować zysk...
Więcej w najnowszym numerze "Kroniki Tygodnia".
Napisz komentarz
Komentarze