Ogniska choroby ptasiej grypy odkryto w naszym kraju w 2016 r. To choroba była groźna także ostatniej wiosny. Dlatego hodowcy drobiu musieli trzymać ptactwo w zamknięciu. Nie wolno też go było karmić na zewnątrz budynków (chodziło o uniemożliwienie kontaktu z dzikim ptactwem). Za nieprzestrzeganie takich zasad "bioasekuracji" hodowcom groziły kary administracyjne, które mogły wynosić od 800 zł, nawet do 8 tys. zł.
Hodowcy byli tym wszystkim zmartwieni. Obawiali się, że trzymane przez wiele tygodni kury, kaczki czy gęsi pochorują się i padną. Niebezpieczeństwo ptasiej grypy jednak minęło. I to na kilka miesięcy. Ostatnio jednak na stronie UG w Łabuniach oraz m.in. UG w Radecznicy pojawił się komunikat, który wiele osób ponownie zaniepokoił.
"W związku z zagrożeniem wystąpienia wysoce zjadliwej grypy ptaków w Polsce, hodowcy drobiu powinni zachować szczególną ostrożność i stosować odpowiednie środki bioasekuracji, minimalizujące ryzyko przeniesienia wirusa grypy ptaków do gospodarstwa" – czytamy w tym komunikacie.
Ostrzega się też, przed klinicznymi objawami "wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) u drobiu". To m.in. zwiększona śmiertelność, brak apetytu, drgawki, skręt szyi, duszności, sinica, biegunki i nagły spadek nieśności jaj. Nasi Czytelnicy zmartwili się tym komunikatem (mieliśmy telefony w tej sprawie).
Czy ptasia grypa powróciła? – Nie ma na razie ognisk tej choroby. Jednak trwa migracja dzikiego ptactwa i nie możemy wykluczyć, że ptasia grypa znowu się w naszym kraju pojawi – mówi Bogdan Brach, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Zamościu. – Uważamy, że lepiej dmuchać na zimne. Dlatego namawiamy hodowców do stosowania zasad bioasekuracji domowego ptactwa. Stąd takie komunikaty.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze