– To przecież centrum Zamościa, w godzinach szczytu jest tam naprawdę ogromny ruch – alarmuje jeden z naszych Czytelników (zadzwonił do nas w tej sprawie). – Jeżdżę tamtędy niemal codziennie swoim samochodem. Do pracy. I widzę pojedyncze osoby, a czasami nawet grupy ludzi, które przemykają po tym rondzie. W ten sposób skracają sobie drogę. Ale to jest naprawdę niebezpieczne!
Wiedzą, że łamią przepisy
Spacerowicze na ruchliwym, zamojskim rondzie są w sumie zjawiskiem nowym. Ma to związek z remontem monumentalnego kościoła ojców franciszkanów, który stoi obok. Roboty prowadzi konsorcjum dwóch firm: z Zamościa i Lublina. Prace pochłoną w sumie 22 mln zł. Zakończą się w listopadzie 2019 r. Jednak remont kościoła spowodował kilka utrudnień. Na ulicy Staszica zmieniono organizację ruchu (można nią teraz dojechać do ronda), co spowodowało większy ruch pojazdów na tym trakcie.
Kłopotem były wertepy i dziury, które jednak niedawno zostały wyrównane przez drogowców – po interwencji "Kroniki Tygodnia". W związku z prowadzonymi pracami zamknięto część Placu Wolności (obok kościoła) oraz ostatnio przeniesiono także m.in. przejście dla pieszych na ulicy Okopowej (o kilka metrów). Zamknięto też chodnik przy kościele, od strony ronda.
Niektórzy piesi nie chcą jednak tego przyjąć do wiadomości.
– Z tego co obserwuję po rondzie biegają głównie młodzi ludzie, uczniowie okolicznych szkół. W ten sposób oszczędzają sobie kilkaset metrów marszu. Coś trzeba jednak z tym zrobić, bo w końcu ktoś wpadnie pod koła. Przecież kierowcy nie spodziewają się pieszych na rondzie! Tam jest płot, nie ma nawet dokąd uciekać! – alarmuje nasz Czytelnik.
– Ludzie wiedzą, że łamią przepisy. Biegają po tym rondzie z duszą na ramieniu. Slalomem, pomiędzy autami. Bardzo ryzykują... – dodaje kobieta, która w piątek rano (1 grudnia) obserwowała to, jak sama mówi: "socjologiczne zjawisko" z pobliskiego przystanku.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze