4 lutego 1949 r. utworzono Fundusz Wczasów Pracowniczych, który zajął się organizacją urlopów głównie dla klasy robotniczej. Na podstawie skierowania z poszczególnych zakładów, hut czy kombinatów wyjeżdżano na dwu- lub trzytygodniowe urlopy. Na początku m.in. do ośrodków wypoczynkowych na Dolnym Śląsku, które działały w niezniszczonych, poniemieckich willach, potem własne domy wczasowe i ośrodki budowały duże zakłady pracy oraz m.in. wojsko. Jak grzyby po deszczu wyrastały one m.in. w Zakopanem, Krynicy, Karpaczu czy Międzyzdrojach.
"Fundusz Wczasów Pracowniczych Centralnej Rady Związków Zawodowych posiada zorganizowaną, gęstą sieć domów wypoczynkowych we wszystkich uzdrowiskach i miejscowościach wypoczynkowych kraju, które stały się własnością mas pracujących" – czytamy w "Kalendarzu Robotniczym" na rok 1951.
Część kosztów pobytu w tych miejscach pokrywał FWP. Tylko w 1957 r. z takiej formy wypoczynku skorzystało ponad pół miliona mieszkańców naszego kraju. Były też inne możliwości. Polskie Towarzystwo Krajoznawcze (potem było to Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze: pod koniec lat 50. liczyło prawie 200 tys. członków) organizowało też tzw. wczasy wędrowne. Tacy, aktywni urlopowicze jeździli po całym kraju autobusami i pociągami. Naocznie obserwowali rosnącą "dynamikę socjalizmu", ale także można ich było zobaczyć w Krakowie, w Tatrach czy nad polskim morzem. Tylko w 1950 r. z takiej formy wypoczynku skorzystało 3,5 tys. osób. Natomiast Spółdzielnia Turystyczno-Wypoczynkowa organizowała tzw. wczasy pod gruszą. Jak to wyglądało? Mieszkańców miast kierowano do wybranych gospodarstw na wsi. Tam za przystępną cenę dostawali nocleg i wyżywienie.
– Dzisiaj się z tego śmieję, ale gdy pocztówkę dostaliśmy, nie wiedzieliśmy co robić. Córki miały wówczas po 6 i 8 lat. Nic im się jednak nie stało – wspomina ze śmiechem pani Alicja z Zamościa. – Obie przyjechały z kolonii zdrowe i zadowolone. Do dziś nie wiem dlaczego Bożenka ciągle płakała..
Napisz komentarz
Komentarze