Choćby schronisko było najlepsze, nigdy nie zastąpi domu. Bo buda i miska karmy to dużo mniej niż miłość człowieka. Pies bez rodziny jest smutny, wycofany i nieufny. Kiedy uda się ją dla niego znaleźć, zmienia się i kocha całym sobą. O takie szczęśliwe finały smutnych psich historii dbają biłgorajscy miłośnicy zwierząt. Można i warto ich w tym wspomóc.
Zaczęło się w sierpniu 2017 roku, kiedy członkinie Biłgorajskiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami "Podaj Łapę" pojechały do gminnego przytuliska w Józefowie i opublikowały opis tego, co tam zobaczyły.
Brud, smród i...
– To była tragedia – opowiada Katarzyna Rapkiewicz z "Podaj Łapę". – Wszystkie psy były na łańcuchach. Prawdopodobnie nigdy nie były z nich uwalniane. Budy miały stare, byle jakie, zniszczone. W miskach stała stara, zielona woda, wszędzie był brud.
Niemal natychmiast z przytuliska zabrano sukę owczarka niemieckiego. Wymagała natychmiastowej pomocy. Była ciężko chora.
Ta historia poruszyła wiele osób, m.in. Annę Dobraczyńską, nauczycielkę I LO im. ONZ w Biłgoraju, która zaczęła wspólnie z młodzieżą z grupy "ONZ pomaga zwierzętom" organizować zbiórki karmy i legowisk, także kiermasze i bazarek fantów, z których dochód był przeznaczany na opiekę i leczenie przebywających w Józefowie zwierzaków. Wiadomo było, że to jednak ciągle jest za mało. – Osoby odpowiedzialne za przytulisko w Józefowie robią wiele, by zapewnić zwierzętom opiekę, ale to nigdy nie będzie dom i rodzina – wyjaśnia Anna Dobraczyńska.
Non stop online
I wtedy zrodził się pomysł stworzenia na Facebooku grupy "Zabierzmy psy do domu – Gminne Przytulisko w Józefowie", która obecnie liczy już prawie 300 osób. Dzięki ich zaangażowaniu, "lajkom" i udostępnieniom udało się pomóc prawie 30 psom. Kilka z nich znajduje się jeszcze w tzw. domach tymczasowych. – Często okazuje się jednak, że psy tak szybko zdobywają serca ludzi, że pozostają w tych rodzinach na stałe – cieszy się Dobraczyńska, która jest administratorką grupy.
Przyznaje, że organizowanie psich adopcji jest czasochłonne. Wymaga, by niemal bez przerwy być online. – Dla każdego z psów tworzymy oddzielne posty, wrzucamy je na serwisy informacyjne innych miast, odpowiadamy na komentarze, bo im więcej osób zaangażuje się, tym więcej szans na dom dla psiaka. Jedno kliknięcie może zmienić całkowicie ich los – podkreśla.
I zmienia, zwłaszcza, że członkinie stowarzyszenia dbają, aby psy trafiały do dobrych domów. – Jeśli mamy możliwość dojazdu, same organizujemy wizyty przedadopcyjne i sprawdzamy właścicieli. Kiedy pies ma trafić na inny kraniec Polski, tam szukamy osób, które dla nas taki rekonesans przeprowadzą.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze