Ten artykuł włożył kij w mrowisko. Członkowie rodziny zaczęli się ze sobą kontaktować. W samym Zamościu i okolicy jest nas z 50 osób, ale niektórzy nawet się nie znają. Szczególnie młodsze pokolenie – mówi 84-letnia Alfreda Gorajska z Zamościa, bohaterka naszego tekstu sprzed kilku miesięcy.
Z Galicji pod Zamość
Ród Mików wywodzi się z Galicji. Senior rodu Marcin Mika (rocznik 1884) pochodził ze Starowiny koło Kolbuszowej na Podkarpaciu. Kiedy wybuchała pierwsza wojna światowa, 30-letni Marcin jako żołnierz Cesarsko-Królewskiej Armii poszedł na front. Został ranny w trwającej 10 dni bitwie pod Limanową w grudniu 1914 roku, gdy wojska austro-węgierskie starły się z rosyjskimi. Miał poważną ranę brzucha i pogruchotaną rękę. Przez wiele miesięcy był leczony w rosyjskich lazaretach, a potem przebywał tam w niewoli.
– Do końca życia ta dłoń ojcu zwisała. Jako inwalida wojenny pobierał rentę w wysokości 260 zł miesięcznie – mówi Alfreda Gorajska.
Po zakończeniu wojny Marcin wrócił do rodzinnej wsi i ożenił się z młodszą o pięć lat Katarzyną Słoniną, która pochodziła z sąsiedniej wsi Turza. Tam na Podkarpaciu urodził się im w 1919 r. pierwszy syn – Franciszek. Potem Mikowie wraz z synem Franciszkiem przeprowadzili się do Kornelówki pod Zamościem. Marcin, jako inwalida wojenny, mógł na preferencyjnych warunkach kupić ziemię. I kupił 10 hektarów gruntu w jednym kawałku. Równej jak stół. Urodzajnej. Pobudował tam przeniesiony z innej wsi duży dom. Z biegiem czasu postawił oborę i stodołę.
Rozwijało się gospodarstwo, rosła też rodzina. W 1921 r. na świat przyszedł drugi syn Edward. Potem zaczęły rodzić się kolejne dzieci: Genowefa, Alfred, Czesława, Alfons, Aleksander, Emilia, Alfreda w 1934 w roku. Rok później Izydor, dwa lata później Tereska, a za kolejne dwa Marysia, w 1942 roku Celina, która jednak po kilku miesiącach zmarła. Oprócz tego czworo dzieci (m.in. Anielka, Emilka, Leon) zmarło w dzieciństwie.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze