Urodził się w Turkiestanie, bo tak nazywał się kiedyś Uzbekistan. W latach młodzieńczych – nie bez przygód – dotarł do Zamościa, z którym związał resztę życia. Marzył, aby wybić się ponad przeciętność. Stał się wybitnie… przeciętnym. Wybitnie przeciętny był też świat, w którym przyszło żyć Adamowi Mastalińskiemu. To, co czuł, widział i słyszał, przelał na papier. Po 60 latach jego pamiętnik czyta się z zapartym tchem.