Ta kuriozalna sprawa miała swój epilog przed sądem pokoju I komendy kokandzkiego okręgu. Izydor Prusicki, były strażnik leśny nr 9, zamieszkały w Waruchskiej Daczy, zażądał od leśnego konduktora Antoniego Awdiejewasporej jak na tamte czasy sumy 130 rubli (średnia pensja strażnika leśnego wynosiła 20 rubli miesięcznie). To miała być zapłata za goszczenie przełożonego, wraz z koniem, latem 1907 roku. Awdiejew przez dwa miesiące spał, jadł i pił na koszt podwładnego. Nie zapłacił za to ani grosza. Nie ponosił też niemałych kosztów utrzymania konia. Co więcej, przed sądem twierdził, że Prusicki gościł go w niegodnych warunkach.
Cała sprawa została opisana w "Turkiestańskim Zbiorze" z 1908 roku. A dotarła do niej Magdalena Kołconz Zamościa, studentka dziennikarstwa na UMCS w Lublinie, praprawnuczka Izydora. Jak się zakończył proces?
– Sąd opierając się też na zeznaniach świadka, potwierdził pozew prapradziadka. Awdiejew musiał mu zapłacić 110 rubli i 10 rubli kosztów sądowych – opowiada Magdalena Kołcon, która od 2 lat bada historię rodu. Pierwsze opowieści o historii rodziny usłyszała od dziadka Mikołaja. Potem zaczęła przepytywać bliższą i dalszą familię. Szperać w rodzinnych dokumentach. Szukać informacji w archiwach w Polsce i na Ukrainie. Odwiedziła też osobiście archiwa w Łucku i Włodzimierzu Wołyńskim. Ustaliła, że korzenie rodziny Prusickich pochodzą z miejscowości Werba niedaleko Włodzimierza Wołyńskiego. Najstarsze opowieści sięgają końca XIX wieku.
Napisz komentarz
Komentarze