To nie może być tak, żeby gmina wysyłała mu niemal na podwórko busa po dziecko – mówił podczas obrad Krzysztof Seń, wójt gminy Sitno. – Dochodziło też do takich sytuacji, że dziecko kończyło lekcje o godz. 13, a pięć minut później już miało zostać zabrane. W szkołach funkcjonują przecież świetlice, są pracownicy obsługi itd. Nic się nie stanie, jeśli dziecko godzinę poczeka na busa.
Nie wszystkich rodziców te tłumaczenia przekonały.
Nie zabierać dzieci "spod bram"!
– Dowożone do naszych szkół są dzieci z zewnątrz (czyli z miejscowości znajdujących się poza gminą – przyp. red.), a nasze dzieci są niedowożone! Wstrzymajcie się z tą racjonalizacją przynajmniej do końca roku szkolnego. Wtedy dyrektorzy będą mieli czas np. na wprowadzenie zajęć świetlicowych dla dzieci – wołał ktoś z sali.
Były też inne argumenty. – Kiedyś chodziliśmy na piechotę do szkoły i nikt do nikogo pretensji nie miał. – tłumaczył jeden z mężczyzn. – Jeśli teraz jest jednak ustawa, to trzeba dzieci dowozić w taki sposób, żeby nie musiały godzinami czekać!
O wprowadzonej przez gminę racjonalizacji przewozów dzieci do miejscowych szkół (busem, którym dysponuje samorząd) mówiła podczas sesji Teresa Baran, specjalista do spraw oświatowych w Urzędzie Gminy Sitno. Prace nad wprowadzeniem nowego harmonogramu prowadzono od stycznia. Był to, jak tłumaczyła, m.in. efekt sygnałów od części rodziców. Niektórzy z nich czuli się bowiem pokrzywdzeni tym, iż niektóre dzieci zabierano do szkół "spod bram domów", a inne musiały długo wędrować do przystanków.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze