Pani Monika nie pochodziła z Tyszowiec. Sprowadziła się tam kilkanaście lat temu. Jedni mówią, że chciała być blisko swojej najlepszej koleżanki, inni, że odszukała tu miłość z lat młodości. Ale szczęście nie było jej dane. Podobno w dniu, w którym zamieszkała w miasteczku ów mężczyzna zginął w wypadku. Ona jednak została.
Ponoć miała dwu mężów. Jeden umarł, drugi się z nią rozwiódł. Z żadnego ze związków nie miała dzieci. Nie miała też rodzeństwa, bo zmarło we wczesnym dzieciństwie. Jej rodzice pochodzili z Rejowca Fabrycznego. Powodziło im się dobrze. Ojciec przez jakiś czas był dyrektorem dużego przedsiębiorstwa na Zamojszczyźnie.
Pani Monika mieszkała w wielu miejscach. Najpierw z rodzicami, po ich śmierci z mężem w Garbowie, potem w Lublinie. Miała średnie wykształcenie, ale chociaż nie zdobyła żadnego zawodu, radziła sobie. Pracowała. Aż przyszła starość.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze