Oby jak najkrócej, bo teraz dokładnie widać (i słychać), że każde widowisko sportowe ma bohaterów nie tylko na murawie czy parkiecie. Ci robią swoje, grają, zdobywają bramki, piszą historię, o której będą czytać (mam nadzieję) nasze dzieci i wnuki. Ale nawet najpiękniejsze zagrania gwiazd tracą wiele ze swego splendoru, gdy nie są oklaskiwane, podziwiane, jeżeli tuż za linią boczną czy bramkową nie powodują porywów serca. Teraz dokładnie to widać.
Bo składowe sportu to wynik i emocje. To zagrania przekraczające ludzkie możliwości i błędy niemające prawa przydarzyć się nawet dzieciakom. To zryta korkami trawa przy KJ 8, to przyklejone do piłki palce szczypiornistów, to trzymający w morderczych ryzach nerwy Marcin Czerwonka, to Ryszard Dziura, który dla Tanwi gotów byłby bez mrugnięcia okiem dać się pokroić...
Najlepiej widać to z bliska. W chwilach, gdy wszystkie oczy skierowane są na bohaterów akcji, toczą się równocześnie inne pojedynki. Serca biją w nich na alarm, krew pędzi z niedozwoloną prędkością, gardła mają moc megafonu, a dłonie zaciśnięte w pięści próbują ukryć drżenie.
Dobrze jest być tego maleńką częścią. W wielkim świecie, w którym głównymi bohaterami są nie tylko gwiazdy z pierwszych stron gazet, ale i każde serce bijące mocniej na trybunach.
Napisz komentarz
Komentarze