Czasy pandemii pokazały, że do „podziemia” nasza nacja potrafi przechodzić w sposób najrozmaitszy i do tego wyrafinowany. A to dosłownie, kryjąc się z sąsiadami w piwnicy, gdzie wzrok małżonek nie sięga, a trunki smakują wybornie. A to znowu niepostrzeżenie, prezentując szykowne fryzury i „zrobione” paznokcie, choć przecież zakłady fryzjerskie i kosmetyczne zamknięte były na siedem spustów.
Jestem przekonany, że nie inaczej rzecz ma się dzisiaj w odniesieniu do tzw. sportu amatorskiego. Niedorzeczna jest już sama wykładnia prawna zakładająca, że 17-latek może trenować, bo jest młodzieżowcem, a jego dwa lata starszy kolega powinien siedzieć w domu, bo nie ma kontraktu zawodowego. W tym jednak miejscu ujawnia się jednak właśnie niepokorność. Pod rękę z nią idzie natomiast zdrowy rozsądek. Gdy więc dopytuję wszelkich trenerów o to, jak radzą sobie z obostrzeniami dla sportu amatorskiego, odpowiadają, że czekają cierpliwie na poluzowanie. A słowom tym towarzyszy często wyraz twarzy rodem z jednego z malarskich arcydzieł Leonarda da Vinci.
Napisz komentarz
Komentarze