– W 2016 roku w skali całego kraju w skutek wypalania traw śmierć poniosło sześć osób. Na przestrzeni lat 2011-2016 było takich przypadków 59 – informuje mł. bryg. Andrzej Szozda, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu.
Dodaje, że niejednokrotnie w takich pożarach ludzie tracą dobytek całego życia, a ponadto powodują one zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz zwierząt. Zer strażackich statystyk wynika, że w zeszłym roku w Polsce odnotowano 36 442 pożary traw na łąkach i nieużytkach rolnych. To prawie 30 procent wszystkich pożarów.
A sezon właśnie się zaczyna, bo suche pozostałości roślinne są spalane zwłaszcza wiosną. W ostatnim czasie tylko w powiecie zamojskim strażacy już 30 razy gasili płonące trawy. Aż 10 razy jeździli do akcji w samym Zamościu, m.in. na ulicę Legionów.
Tam zresztą strażakom i policjantom udało się ująć podpalacza. 60-letni mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 500 zł. Ale kary mogą być znacznie wyższe i dochodzić nawet do 5 tys. zł.
Strażacy przypominają to, o czym mówią co roku. Wbrew dość powszechnemu przekonaniu, palenie suchej trawy nie użyźnia gleby, a tym samym nie przynosi korzyści ekonomicznych. Ponadto takie zachowanie narusza przepisy ustawy o ochronie przyrody, ustawy o lasach, kodeksu wykroczeń.
Warto przy okazji dodać, że w 2016 roku, podczas akcji ratowniczych związanych z gaszeniem pożarów traw zużyto 67 373 000 litrów wody, co odpowiada pojemności 18 basenów olimpijskich. Pożary traw na nieużytkach, z uwagi na ich charakter i zazwyczaj duże rozmiary, angażują dużą liczbę strażaków i zasobów ratowniczych.
– Każda tego typu interwencja to poważny wydatek finansowy - nas wszystkich. Strażacy, zaangażowani w gaszenie pożarów traw na łąkach i nieużytkach, w tym samym czasie mogą być potrzebni do ratowania życia, zdrowia i mienia ludzkiego w innym miejscu. Może się zdarzyć, że przez lekkomyślność ludzi związaną z wypalaniem traw nie dojadą na czas tam, gdzie są bardzo potrzebni – podkreśla Andrzej Szozda.
Napisz komentarz
Komentarze