Maria Rechul ma 50 lat, jej mąż 57. Mają troje dorosłych dzieci, które opuściły już rodzinne gniazdo, założyły rodziny. Państwo Rechulowie mieszkają w Hubinku (gm. Ulhówek) i chociaż mogliby sobie teraz odpocząć od rodzicielskich obowiązków, trochę zwolnić tempo, poświęcić czas na hobby, to tego nie robią. 8 lat temu podjęli decyzję, że zostaną rodziną zastępczą. Pani Maria opowiada, że zainspirowała ją Barbara Kowal, ówczesna dyrektor Domu Dziecka w Łabuniach.
Czytaj także: Mam na etacie. Jak wygląda rodzina zastępcza?
Pani Maria, jako przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Hubinku, odwiedzała z koleżankami dom dziecka. KGW organizowało bale, z których dochód przekazywało na potrzeby placówki w Łabuniach. Tyle opowieści o dzieciach tam mieszkających nasłuchała się pani Maria od dyrektorki, tyle o rodzinach zastępczych i tym, że ich brakuje, że postanowiła pomóc. Państwo Rechulowie przeszli przez etap przygotowań do bycia taką rodziną. I w końcu zaopiekowali się pierwszym dzieckiem. To była 12-letnia dziewczynka, właśnie z domu dziecka w Łabuniach.
– Dziś Żanetka ma 20 lat i dalej jest z nami. Właśnie wybiera się na studia. Jesteśmy z niej dumni i zadowoleni z jej szczęścia – mówi Maria Rechul.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze