Stado owiec z Hoszni Abramowskiej (gm. Goraj) liczyło 13 sztuk. Na noc zapędzano je do owczarni, rankiem były wypuszczane na ogrodzone siatką pastwisko pod lasem. 25 września nie zdążyły dobrze naskubać się trawy. W niecałą godzinę po ich wypuszczeniu znajomy zaalarmował właścicieli, że ich spokojne owce dziwnie się zachowują, biegając jak oszalałe po całym pastwisku.
Czytaj także: Znaleziono martwego wilka. Kto zabił Kosego?
– Na miejscu znaleźliśmy martwego barana, który miał wyjedzony brzuch – wspomina właścicielka stada. – Trzy kolejne owce również nie żyły. One też były kąsane od dołu. Jedną próbowały wyciągnąć pod siatką, a więc tą samą drogą, którą dostały się na pastwisko.
Kto? Nie przesądza. – Moim zdaniem mogły to być wilki – mówi kobieta. – Widziałam jednego, jak uciekał. Był podobny do wilka. Przypuszczam, że nie był sam. Wszystko odbyło się szybko i cicho.
Czytaj także: Wataha w RPN zagrożona
Więcej szczegółów w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze