O tym, że program będzie miał powodzenie, wiadomo było przed jego uruchomieniem. Bankowcy donosili, że wiele osób pytało o tzw. „Bezpieczny kredyt”. Analitycy przewidywali, że Polacy zaczną szturmować banki. To wszystko okazało się prawdą.
W pierwszym tygodniu funkcjonowania programu do banków współpracujących z Bankiem Gospodarstwa Krajowego (BGK) wpłynęło około 3 tys. wniosków, a do 20 lipca – już ponad 11 tys. Jak przekazało Ministerstwo Rozwoju i Technologii, liczba zawartych umów wyniosła nieco ponad 220.
Liczba chętnych rosła zresztą z dnia na dzień i nie ma się co dziwić, bo oferta jest atrakcyjna,
2 procent: założenia programu
Głównym założeniem „bezpiecznego kredytu” jest dopłacanie przez państwo kredytobiorcom do rat kredytu. Państwo pokrywa różnicę między oprocentowaniem rynkowym o stałej stopie a założoną stawką 2 proc. Dopłata będzie przysługiwała przez 10 lat.
Maksymalna kwota kredytu to 500 tys. zł dla singli i 600 tys. zł w przypadku osób, które prowadzą gospodarstwo domowe wspólnie z małżonkiem lub w skład ich gospodarstwa domowego wchodzi co najmniej jedno dziecko.
Zbliża się koniec?
„Zainteresowanie zakupem pierwszego mieszkania ze wsparciem państwa jest tak duże, że w przyszłym roku Bezpiecznego kredytu 2 procent prawdopodobnie nie będzie z czego finansować. Wiele wskazuje na to, że program zostanie zawieszony” – alarmuje money.pl.
Źródełko wysycha, bo pieniądze przeznaczone na realizację programu topnieją w oczach.
– Jak dotąd do banków napłynęło ok. 45 tys. wniosków. Szacujemy, że do końca roku będzie ich ok. 70 tys., z czego ponad połowa może zamienić się w kredyty objęte rządowym programem dopłat do rat kredytu. Oznacza to, że limit dopłat przewidzianych na przyszły rok zostanie w większości albo nawet w całości wykorzystany w 2023 roku. Wówczas Bezpieczny kredyt 2 proc. w przyszłym roku byłby „martwy”– analizuje sytuację Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Pokazuje to, że rząd nie doszacował programu i przeznaczył na jego realizację za mało pieniędzy. Władza oceniała, że w tym i kolejnym roku dopłatami do rat kredytów powinno zostać obojętnych łącznie ok. 50 tys. wniosków kredytowych.
Jaka decyzja?
Okazuje się, że nie ma planu B. Nie ma scenariusza, który zakłada zwiększenie finansowania. Ministerstwo Rozwoju i Technologii informuje, że w przypadku wyczerpania przewidzianych środków na dopłaty zostanie wydany komunikat o wstrzymaniu przyjmowania wniosków. Taką informację ma podać Bank Gospodarstwa Krajowego, który obsługuje program.
Resort jednak jest dobrej myśli. Wskazuje, że to w miesiącach letnich było składanych najwięcej wniosków kredytowych, a teraz ta fala opadnie. Ministerstwo dodaje także, że tylko połowa wniosków przechodzi pozytywną weryfikację.
Napisz komentarz
Komentarze