Pan Marek ma 56 lat i mieszka w gm. Zamość. 16 listopada ub. roku przyjechał do Zamościa po lekarstwa dla swojej matki.
– Na ul. Wyszyńskiego zauważyłem stojący na trawniku radiowóz – wspomina pan Marek. – Okazało się, że policjanci zatrzymali jakiegoś rowerzystę i „wykonywali z nim czynności”. Podszedłem i zapytałem: „Panie władzo, można tak stać na trawniku? Jak czynności się wykonuje, to na "kogucikach" się stoi”.
Obwiniony obywatel
To, o czym mówi, zarejestrował na telefonie komórkowym, o czym zresztą informował mundurowych podczas nagrywania. „Jakiś problem pan ma?” – słychać jeszcze na nagranym filmiku.
Pytała policjantka, która wraz z kolegą przy ul. Wyszyńskiego, w okolicy wjazdu do zakładu wulkanizacji, przeprowadzała interwencję z rowerzystą.
Na tym filmik się kończy. Z relacji 56-latka wynika, że nie mógł dalej nagrywać.
– Policjanci chwycili mnie za ręce i domagali się, żebym wykasował nagranie – opowiada pan Marek.
Nie wykasował, a mundurowi nałożyli na niego mandat w wysokości 500 zł za utrudnianie wykonywania czynności służbowych.
Mieszkaniec gm. Zamość nie przyjął mandatu, dlatego sprawa trafiła do sądu. Obwiniono go o to, że w trakcie przeprowadzanej interwencji umyślnie nie stosował się do poleceń policjantów, utrudniając w ten sposób wykonywanie przez nich czynności służbowych. W połowie grudnia Sąd Rejonowy w Zamościu skazał 56-latka za to – wyrokiem nakazowym – na karę grzywny w wysokości 500 zł.
Pan Marek złożył sprzeciw, dlatego sprawa będzie rozpatrywana przed sądem w normalnym trybie.
– Nie utrudniałem policjantom wykonywania czynności w żaden sposób, a filmik nagrywałem po to, żeby go pokazać naczelnikowi drogówki – przekonuje nasz rozmówca. – Jeżeli ktoś inny zatrzymałby się samochodem na pasie zieleni, od razu mandat by dostał. Dlaczego policjanci mogą niszczyć zieleń? Dlaczego w radiowozie nie mieli włączonych sygnałów świetlnych?
Według policji
O odpowiedź na te pytania poprosiliśmy zamojską policję.
– Zatrzymanie do kontroli drogowej następuje w miejscu wyznaczonym przez policjanta – informuje asp. szt. Katarzyna Szewczuk z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. – Obowiązujące przepisy zezwalają na unieruchomienie pojazdu służbowego w trakcie czynności związanych z przeprowadzaną kontrolą drogową również w miejscu, gdzie jest to zabronione, lecz nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego. Wówczas radiowóz musi mieć włączone niebieskie światło błyskowe. W sytuacji, do której nawiązuje mężczyzna, radiowóz nie był zaparkowany w miejscu niedozwolonym. Znajdował się we wjeździe do posesji przy ul. Wyszyńskiego, poza jezdnią. Z tego względu policjanci nie mieli obowiązku używania w pojeździe służbowym sygnałów świetlnych.
Pytana policjantka podtrzymuje, że mieszkaniec gm. Zamość utrudniał wykonywanie czynności służbowych i nie stosował się do wydawanych mu poleceń do zachowania zgodnego z prawem. Zapewnia, że radiowóz nie stał na żadnym trawniku, zaprzecza, by stróże prawa domagali się od 56-latka wykasowania nagrania. W uznaniu interweniujących policjantów nie zaistniały przesłanki, które uzasadniałyby zastosowanie pouczenia jako reakcji na popełnione przez mężczyznę wykroczenie.
– Ja naprawdę nie zrobiłem nic złego – zapewnia pan Marek.
A czy nie próbował przypadkiem odegrać się na policjantach, którzy kiedyś ukarali go mandatem za brak odblasków? Bo ten wątek też się pojawił.
– Nie, chciałem tylko przypomnieć, że wobec prawa wszyscy powinni być równi – mówi pan Marek.
Terminu pierwszej rozprawy przed zamojskim sądem jeszcze nie wyznaczono.
Napisz komentarz
Komentarze