Do 19 lipca można składać oferty kupna. W tym terminie należy też wpłacić wadium, czyli jedną dziesiątą ceny wywoławczej, a to nieco ponad 500 tys. zł. Otwarcie ofert przewidujemy 21 lipca, jeśli jakieś oferty będą – mówi Beata Górka, rzecznik prasowy marszałka województwa lubelskiego.
Przepraszam, dokąd ten PKS?
W pierwszym przetargu, który głosił Urząd Marszałkowski cena wywoławcza wynosiła ponad 590 tys.zł. Nie znalazł się chętny.
– Przedsiębiorstwo pozbywając się gruntów pozostawiło po sobie niewiele. Dziś PKS Zamość to kilkadziesiąt pojazdów i pracowników oraz pozwolenia na przewóz. W tej chwili PKS wynajmuje pomieszczenia i plac, za który musi płacić. Sprzedana została baza przy ul. Sadowej, sprzedany został dworzec przy ul. Hrubieszowskiej, wszystko za nieduże pieniądze. Pracownicy, którzy mają udziały w spółce, nie zobaczyli żadnych pieniędzy. Dlaczego się z tym wszystkim spieszono? Nie rozumiem tego – stwierdza Marek Walewander, zamojski radny miejski, szef zakładowej "Solidarności" w PKS Zamość.
Walewander uważa, że Urząd Marszałkowski popełnia błąd.
– W tej sytuacji zamiast przetargu powinno się ogłosić otwarty konkurs ofert, tak, aby każdy mógł podać kwotę za jaką chciałby kupić PKS Zamość. Wtedy to miałoby sens – zaznacza.
Napisz komentarz
Komentarze