Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 15:31
Reklama
Reklama

Masakra mieszkańców Kitowa

W takie potworne zbrodnie nadal trudno uwierzyć. 11 grudnia 1942 r. Niemcy otoczyli Kitów (gm. Sułów) i zamordowali 168 żyjących tam, spokojnych mieszkańców. Ofiary egzekucji dobijali (skacząc po nich) okrutni, niemieccy koloniści z pobliskiego Nawozu. Z masakry ocalała tylko jedna dziewczynka, która wydostała się... spod trupa swojej mamy.
Masakra mieszkańców Kitowa

Autor: ze zbiorów APZ

"7 grudnia 1942 roku wysiedlono wieś Nawóz. Ludzie na ogół zachowywali się spokojnie, nieliczni tylko podpisywali listę volksdeutschów, by pozostać na swoich gospodarstwach" – czytamy w anonimowej relacji z lat 60. ub. wieku (wspomnienia nadesłano na konkurs zorganizowany przez "Wrocławski Przegląd Katolicki"). "Podczas wysiedlenia zbierano ludzi na placu, gdzie esesmani robili przegląd. Zostawiali zawsze kilku zdrowych i silnych mężczyzn oraz kilka kobiet, którzy przeznaczeni byli na służbę u czarnych (chodzi o niemieckich kolonistów – przyp. red.). Wydzielano im najgorsze budynki". 
Taki był początek wielkiej tragedii... 
 

Odwet za spaloną zagrodę
Tuż po wysiedleniu, tego samego dnia wieczorem, do miejscowości Nawóz przyjechali niemieccy koloniści, których na Zamojszczyźnie nazywano czarnymi lub czarniuchami. Zajęli opuszczone gospodarstwa, w których został także sprzęt rolniczy, zwierzęta i całe wyposażenie. Według autora anonimowych wspomnień nie wszyscy wysiedlani godzili się z oddaniem dobytku swojego życia. Tak było np. w miejscowości Jarosławiec (gm. Sitno). 

"Niektórzy mieszkańcy (tej wsi) przed wysiedleniem i podczas wysiedlenia niszczyli i demolowali swoje domy, by nic nie zostawić znienawidzonym kolonistom" – czytamy w relacji. "Zabito za to podczas wysiedlenia 12 osób (wśród zamordowanych było aż 7 dzieci!). 
Wysiedlenia spotkały się z reakcją partyzantów. Tak to wspominali świadkowie tamtych wydarzeń:  "W niedzielę 6 grudnia 1942 r. przyjechałem rowerem z Kitowa, aby zbadać co dzieje się w Nawozie" – czytamy w relacji pochodzącego z tej miejscowości Czesława Tchórza. "Rodzice moi, jak zresztą większość mieszkańców Nawozu, wyprowadzili się do sąsiedniej Płonki, do powiatu krasnostawskiego. Co kto mógł, zabierał na wóz, żywność, odzież, lepsze rzeczy i wywoził, aby nie pozostawić Niemcom. Dużo ludzi, a w tym i mój ojciec, kopało zmyślne schowki i kryjówki na żywność, licząc na rychły powrót (...). Jadąc przez całą wieś nie spotkałem żywego ducha w Nawozie". 

We wsi pozostali ludzie niedołężni, starzy oraz ci, którzy nie chcieli wyruszyć na poniewierkę. Tych Niemcy wywieźli do obozu przejściowego w Zamościu. 

"W nocy z 9 na 10 grudnia jakaś grupa dywersyjna wtargnęła do wysiedlonego Nawozu, oddała kilkanaście strzałów na postrach do niemieckich osadników, spaliła jedną zagrodę i wycofała się" – czytamy w relacji Czesława Tchórza. 
"Ofiar żadnych nie było, partyzanci postraszyli tylko kolonistów i przetrzepali im trochę skórę" – czytamy także w owej anonimowej relacji. "Na drugi dzień, w odwet za pożary, Niemcy rozpoczęli masowe mordy. Za spalenie wsi Nawóz Niemcy w Kitowie (gm. Sułów) wymordowali prawie całą ludność wsi, 168 osób (inne źródła piszą o 172 lub 165 ofiarach), mężczyzn, kobiet i dzieci". 
W jakich to się stało okolicznościach? 
 

Gruchnęła salwa karabinów
"Miejscowy sołtys Kitowa, nieżyjący już dziś Roczeń, zawiadomił chłopów, że dnia 11 grudnia 1942 roku zamierzają przyjechać do Kitowa Niemcy, w sprawie nieodstawionych kontyngentów zbożowych" – czytamy w relacji Czesława Tchórza. "Gospodarze, którzy wywiązali się z nałożonych im kontyngentów, byli spokojni. Inni natomiast (...), nie dowierzali zapewnieniom niemieckim". 
Według spisu powszechnego z 1921 r. w Kitowie stały 83 domy. Mieszkało w nich 490 osób (w tym ośmiu Żydów). Do tej malowniczej, w sumie niewielkiej miejscowości przybyła grupa niemieckich żandarmów oraz kolonistów z Nawozu. Wieś została otoczona, a mieszkańców wypędzono z domów. Nie wszystkich. 

"Niektóre rodziny wybijali na miejscu, w chałupach, tak np. zginęła 5-osobowa rodzina (...)" – czytamy we wspomnieniach Czesława Tchórza. "Były nieliczne wprawdzie wypadki, że niektórym osobom żołnierze niemieccy dopomogli ukryć się w budynkach. Tak ocalała 19-letnia Helena Roczeń, córka sołtysa. Wypadek ten osobiście opowiadała mi Helena Roczeń; poczęstowała ona mlekiem Niemca, który kazał jej się ukryć na strychu i wciągnąć za sobą drabinę".  

Innych mieszkańców wsi spotkał potworny los. "Spędzono ludzi na łąkę za Łętownią, niektórych mordowano od razu na miejscu, szczególnie osoby starsze i kaleki. Ludzie stali (na łące) drżący i wylęknieni, zbici w ciasną gromadę i nie zdający sobie sprawy z tego, co ich ma za chwilę spotkać (...)" – czytamy w anonimowej relacji. "Wówczas tłumacz wyjaśnił im powody zebrania, a mianowicie, że wszyscy zostaną za chwilę rozstrzelani za spalenie niemieckiej wsi Nawóz, ma to być ostrzeżenie dla bandytów kryjących się po lasach. Potem puszczono w ruch karabiny maszynowe". 

Ten moment wspominał także w relacji Czesław Tchórz: "Gruchnęła salwa karabinów maszynowych i tłum kitowian w ilości 165 osób, przeszyty kulami, runął z jękiem na ziemię. Rannych osadnicy z Nawozu dobijali. Ocalała jedna tylko 8-letnia dziewczynka, Paszkówna z Nielisza, która po odjeździe oprawców wydostała się spod trupa swej matki i lekko ranna udała się do domu". 

Wspomnienia tej dziewczynki (wprawdzie nie zgadza się jej wiek oraz niektóre szczegóły w obu relacjach, ale niemal na pewno chodzi o tę samą osobę) znaleźliśmy w drugim tomie monumentalnego dzieła pt. "Zamojszczyzna. Sonderlaboratorium SS" (książka została opublikowana w 1977 r. pod redakcją Czesława Madajczyka). Jej opowieść jest wstrząsająca.
 

Co was jeszcze nie zabito?
"Niemcy nadeszli od strony Tworyczowa. Było ich ok. 40 (...). Miałam wtedy 12 lat. Niemcy weszli do nas na podwórze, było ich dziesięciu i zaczęli wypytywać się o ojca. Odpowiedziałam, że zabrali go wczoraj. Wtedy była łapanka, następnie spędzili nas na plac. Zabrali mnie z mamą i babcią" – wspominała po latach Anna Pawelczyk z Kitowa, która ocalała z egzekucji. "W czasie drogi próbowałam uciekać, jednak nie udało mi się. Musiałyśmy dojść do placu, na którym byli ludzie z dziećmi, spędzeni z całej wsi. Dzieci były zmarznięte, wołały swoich matek (...). Niemcy, po odbytej naradzie, przyszli na plac z trzema karabinami maszynowymi i ustawili je w kierunku ludzi". 

Jeden z oprawców zaczął przemawiać. "Mówił, że wszyscy muszą dziś zginąć, gdyż współdziałają z bandami" – wspominała Anna Pawelczyk.

"Wytworzyła się straszna panika, ludzie zaczęli lamentować, prosząc o darowanie życia (...). Niemcy zaczęli strzelać do zebranych ludzi. Ja w tym czasie upadłam i schowałam głowę pod pachę mamy, czekając, kiedy to się skończy". 
Jedna z kul dziewczynce przestrzeliła but. Jak potem wspominała, poczuła tylko jak przelatywała pomiędzy palcami stopy i ją poparzyła. Po pewnym czasie kanonada ucichła. Dziewczynka jednak nie poruszyła się. To ocaliło jej życie. 

"Podniosła się wówczas jedna młoda kobieta i zaczęła prosić, by jej darowano życie. Niemiec jednak strzelił do niej i na tym skończyło się jej życie" – czytamy dalej we wspomnieniach ocalonej. "Usłyszałam następnie głośny śmiech Niemców, którzy zaczęli skakać po trupach". 

Jeden z oprawców podszedł do leżącego dziecka. Badał czy dziewczynka żyje. Nie ruszała się, więc odszedł. Potem odbyło się ponowne badanie rozstrzelanych. Następnie jeden z Niemców przerzucił dziecko kilka razy: z miejsca na miejsce. 

"Myślałam, że żywcem wrzucą mnie do dołu, wówczas miałam zamiar krzyknąć, żeby mnie dobili. Jednak wiedziałam, że na placu nigdzie nie kopano dołów" – wspominała Anna Pawelczyk. "Przeleżałam na łące do nocy. Kiedy już ucichło i nie było Niemców, podniosłam głowę. Ze wsi odjeżdżały furmanki, na których piszczały gęsi, zabrane przez Niemców". 

Dziewczynka usłyszała wówczas, że na łące, gdzie odbyła się egzekucja, ktoś jęczy. "Podeszłam w to miejsce. Była to moja znajoma, której spytałam: co was jeszcze nie zabito? Odpowiedziała wówczas: a no nie kotuniu" – czytamy dalej w tych wspomnieniach. "Poprosiła mnie, bym poszła do Bzowca i zawiadomiła brata. Była to Bartosiczka z Nawozu (kobietę raniono w głowę, niebawem zmarła). Następnie rozpoczęłam poszukiwanie mamusi. Szukałam jej między trupami, odwracając wszystkie po kolei. Wśród ciemnej nocy odnalazłam mamę (...). Krzyczałam: mamusiu, mamusiu, Niemców nie ma, już pojechali! Nie mogłam uwierzyć, że ja żyję, a ktoś nie żyje". 

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Anna Piróg Andersson 03.02.2023 23:10
Moja rodzina pochodzi z Nawoza. Mój ojciec miał wtedy 11 lat. Niestety nie znam ich histori z czasów wojny.

sara 07.12.2017 23:29
ile było strachu w tych ludziach zanim zgineli..

Sławek 07.12.2017 20:37
niemcy... tfuuuuuu

kl 07.12.2017 09:19
Trzeba o tym pamiętać!

R. G 18.10.2023 16:48
kl 07.12.2017 09:19
Trzeba o tym pamiętać!
Dokładnie!

 

 

ReklamaBaner reklamowy Goldsun - Fundacja Czysta Dotacja
ReklamaBaner reklamowy B Firmy Sunflowers
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: Pycha Moj GrzechTreść komentarza: Program Rodzina na swoim ma się b.dobrze.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 14:15Źródło komentarza: W Hrubieszowie będzie punkt paszportowyAutor komentarza: ochrona przyrodyTreść komentarza: Jakie były ku temu przesłanki?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:56Źródło komentarza: Wójt gminy Hrubieszów w gronie ekspertówAutor komentarza: jaTreść komentarza: Coś mieszkańcu o ukrainie piszesz oszczędnie Nie wszystko!Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:55Źródło komentarza: Lubelskie: Atak Rosji na zachodnią Ukrainę. Poderwano nasze myśliwceAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: Zając ekspertem PO KOLEGIUM TUMANUM to jakieś jaja,Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:52Źródło komentarza: Wójt gminy Hrubieszów w gronie ekspertówAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: Pytanie gdzie w tym czasie była wybrana rada społeczna szpitala nadzorująca dyrekcję z ramienia starostwa. tym pseudo neo radnym tylko jaja wsadzić w imadło i dobrze skręcić. a nie nagrody dawać,Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:50Źródło komentarza: Szpital w Hrubieszowie w ciągu 2 lat nie wykonał kontraktów z NFZ. Do spłaty ma 18 mln złAutor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: "Droga przez mękę" aby dojść do orzecznictwa trzeba pokonać odcinek z parkingu przy parku lub walczyć o miejsce parkingowe przy bloku nr 8. Jeżeli będziemy mieli szczęście i znajdziemy miejsce to zaczyna się walka dziurawym chodnikiem i wysokimi krawężnikami. Takie mamy realia udogodnień dla niepełnosprawnych. Mieszkzńcy bloku wracający z pracy siedzą w samochodach i wypatrują wolnego miejsca postojowego bo przecież większość miejsc jest zajęta przez pracowników Krok za krokiem, pacjentów przychodni Żak, stomatologa, okulisty lub petentów ZGL. Takie instytucje jak przychodnie nie powinny znajdować się w blokach gdzie nie ma przystosowanych warunków oraz miejsc parkingowych.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 11:26Źródło komentarza: Zamość: Przyjeżdża niepełnosprawny do urzędu i... nie ma gdzie zaparkować
Reklama