Reklama

Wybory samorządowe 2018: Nie było czego liczyć

Słabo prowadzili kampanię albo zgłosili się do wyborów na tak zwaną rybkę. Znajomi nie pomogli, najbliżsi zawiedli... Mowa o kandydatach na radnych w powiecie biłgorajskim, którzy w ostatnich wyborach samorządowych nie osiągnęli nawet dwucyfrowego wyniku.

lew
31.10.2018 06:00 (aktualizacja 21.09.2023 20:49)

Wybory samorządowe 2018: Nie było czego liczyć — *Z frekwencją w powiecie biłgorajskim nie było źle, gorzej dla niektórych kandydatów było ze zdobywaniem głosów.*

Antonina Głąb z miejscowości Podlesie (gm. Biłgoraj) startowała do Rady Powiatu z KWW Prawica Biłgorajska+. Otrzymała 8 głosów poparcia. Taki sam wynik osiągnęli Andrzej Fus i Marcin Kozak, którzy startowali do rad gmin – odpowiednio – w Biszczy i Aleksandrowie. Jeden głos więcej zdobył Jan Leń, któremu marzył się mandat radnego miasta Frampol. Z 9 głosami poparcia radnymi miasta Biłgoraj nie mogły zostać ani Agnieszka Słoma, ani Agnieszka Otto-Borowy.

Ta sztuka nie udała się też Tomaszowi Nowackiemu i Pawłowi Czapce, którzy zgarnęli po 7 głosów. Pierwszy chciał zostać radnym gminy Księżpol, a pan Czapka – gminy Aleksandrów.

Marek Michoński nie został radnym gm. Aleksandrów, bo zdobył tylko 6 głosów, Krzysztof Łuszczak też musi poczekać 5 lat, bo w ostatnich wyborach do Rady Miasta Frampol poparło go tylko 5 osób.

Więcej w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia

Data dodania: 31.10.2018 06:00