W 2013 roku 86-letnia kobieta trafiła do szpitala w Tomaszowie Lubelskim z powodu złamania lewej kości biodra. Po operacji nie odzyskała sprawności. Do domu została wypisana jako osoba leżąca. Nie mogła chodzić. Przyjmowała leki przeciwbólowe. Wymagała pomocy osób trzecich przy prostych czynnościach osobistych. Winą za szkodę obwiniła chirurga- ordynatora oddziału, który przeprowadził operację.
Przed Sądem Okręgowym w Zamościu domagała się od SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę oraz za naruszenie jej praw pacjenta. Okazało się bowiem, że w operacji uczestniczyła osoba nieuprawniona, syn ówczesnego ordynatora oddziału chirurgii, który przeprowadził operację. Syn był studentem pierwszego roku fizjoterapii i za zgodą ojca czynnie uczestniczył nie tylko w tej operacji, ale trzymał haki, szył skórę, zakładał cewnik oraz przyszywał dren do powłok skórnych.
Zarówno Sąd Okręgowy w Zamościu, a potem Sąd Apelacyjny w Lublinie uznali, że w procesie leczenia doszło do błędu medycznego (wprowadzono materiał zespalający niezgodnie z zasadami stabilizacji odłamów kostnych) oraz naruszenia praw pacjenta, bo już sama obecność osoby nieuprawnionej na sali operacyjnej podczas zabiegu narusza godność operowanej.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze